Ruszamy na wczasy o 6.30, a Edyta Geppert śpiewa: „Kocham cię nad życie”, a moim sercem znalazłem się przy Panu Jezusie z moimi słonecznikami pod krzyżem. Napływa natchnienie: „nie martw się my cię poprowadzimy, tylko przestrzegaj przepisów”.

    Przed Krakowem napłynęło ostrzeżenie, a to oznaczało, że wsłuchiwałem się w prowadzenie, ale później nie podziękowałem! W tej chwilce zrobiło mi się smutno: „Dziękuję Ci Jezu, dziękuję”.

    Słoneczko, góry: „jakże dobry jest Bóg Ojciec. Jezu mój. Ty nie miałeś wczasów, pensjonatów, tarasów...Twoja Miłość nie pozwoliła Ci na odpoczynek, bo wokół było i jest tyle zła, a Ty znałeś i znasz drogę do Domu wypełnionego Miłością!

    Wskazywałeś i wskazujesz prawdziwy kierunek, ale mało kto przyjmuje Twoją Dobrowolną Pomoc. Przepraszam Cię Panie Jezu za innych, za ich szyderstwa, zło wynikające ze zwykłego zaćmienia umysłu oraz ciemnotę duchową”.

    Na miejscu pragnę podziękować za wszystko oraz przystapić do Sakramentu Pojednania, ale w pobliskim kościele (remont) nie było kapłana w konfesjonale. Uciekam do cichej kapliczki, gdzie z serca wyrwało się wołanie: „Panie Jezu jak dobrze z Tobą w ciszy. Tak pragniesz naszej ciszy w myślach i słowach oraz w sercu (naszych pragnieniach). Święta cisza to życie. Ty, Jezu nawet w czasie Bolesnej Męki trwałeś w ciszy. Wybacz Jezu wszystkie moje nieprawości...za Twoim przyzwoleniem jestem tutaj - w Twoim Domu!"

   Na zewnątrz kościoła słychać łupanie kamienia, ludzie bardzo ciężko pracują i słuchają głośno nastawionego radia...nawet w czasie Mszy św! „Chwała niech będzie Twojemu Sercu, mój Jezu"...stoję oparty o ławkę, oczy zamknięte, a po ich otwarciu ujrzałem kościół zalany jasnym światłem!

   Nie podszedłem do Eucharystii, ponieważ opanowała mnie demoniczna wesołość...nawet chęć śmiania się z przyjmujących św. Hostię. Ja wyraźnie wiem, że jest to działanie złego, ale tak właśnie dzieje się u niewierzących!

   Po kilku minutach napłynęła scena: Wietnam, żołnierz zalecił małym dziewczynkom deptać białe opłatki (po rozbiciu Tabernakulum). Jedna z nic nachyliła się i zaczęła szybko zjadać opłatek...w tej sytuacji została zabita. Łzy pojawiły się w oczach - pojąłem szkolenie! Nawet to, że dają ci Mnie w Hostii św. to też jest Mój dar...tak mówił do mnie Jezus.

     Kończy się Msza św. a ja chcę trwać, tutaj dalej siedzieć z Jezusem. Ci, którzy przyjęli św. Hostię szybko uciekają. Lud śpiewa na głosy: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami”. Moje serce zalał prawdziwy smutek duchowy...

    Faustyna pisze: „Jezu przyjacielu serca samotnego /../ Tyś pokojem moim, Ty rozumiesz duszę, chociaż ona milczy”. Jak wyrazić ludzkim językiem kontakt z Jezusem, nastrój kościoła...oraz misterium jakim jest Msza św.? „Panie! za co to Twoje obdarowanie nędznika?

    Teraz już wiesz dlaczego szatan przeszkadzał w przybyciu tutaj (opór przestraszonej żony). Teraz dodatkowo odciąga ją od spowiedzi i Eucharystii (planuje jutro), a św. s. Faustyna pisze, że „woli być popychlem w klasztorze niż królową świata”.

    „Jezu mój...nie może nikt bez Twojego Światła napisać, że wszystko trzeba czynić w cichości w Imię Twoje i za każde uderzenie naszego serca dziękować za Twoje Miłosierdzie! Naprawdę nie napisze tego nikt, kto nie posiada Twojego Światła!”

    Wczoraj wieczorem spojrzałem na Twarz Jezusa umęczonego w koronie cierniowej (namalowała go pacjentka), ale nie podobał mi się. Dzisiaj przeczytałem, że taki Jezus „zeszpecony” ukazał się s. Faustynie. „Dałeś mi Panie odkryć - jeszcze przed czytaniem tego u Faustyny - że, rozważanie Bolesnej Męki to droga pokory.

     Faustyna robiła swoje notatki w ukryciu: przecież robię to samo! Wielu korzysta z tych zapisków. Tak jak ona zostanę upokorzony, ośmieszony, będę prześladowany i niesłusznie oskarżony! To próby spływające od Boga i trzeba w nich modlić się o łaskę wytrwania!

   Siostra Faustyna prosiła o to, aby ujrzała swoje wady. Ja moje widzę: pycha duchowa, pustosłowie. Jezus zaleca, aby zamiast wielu niepotrzebnych słów odmawiać „modlitewki odpustowe” za dusze czyśćcowe. Dalej, musisz oderwać się od stworzeń, a nawet od siebie!

    Podszedłem do syna, który złagodniał. Przytuliłem się do niego i powiedziałem:„chcesz być oryginalny” - zostań sobą! Ty jesteś niepowtarzalny...staraj się czynić dobrze, zbliżaj się do Jezusa, a z Nim nie ma nic strasznego!

                                                                                                                       APeeL