Dzisiaj pracuję z energią, bo jestem w przychodni i zabezpieczam pogotowie. W biegu wyciągnąłem wielką drzazgę spod paznokcia kobiecie, której właśnie rosło ciasto! Natomiast odmówiłem pomocy pani, która chciała poświadczenia fałszywego telegramu!

    Przybyło małżeństwo, które uszło z życiem po przebyciu ciężkiego wypadku...uważają, że spotkała ich kara Boża. Wyjaśniłem im, że „Bóg Ojciec nie karze w ten sposób za grzechy ziemskie”...to tajemnica cierpienia, które trzeba ofiarować w intencji pokoju w Jugosławi.

    Zaleciłem, aby nic nie szukali, ponieważ szkoda czasu (oboje po 60-tce), a prawda jest tam gdzie dzwonią! W wątpliwościach trzeba wołać do Nieba.

-  To jakaś łaska, że pana spotkaliśmy!...potwierdzili.

    Starsza pacjentka podczas badania skarżyła się na „niewdzięczne dzieci”, a ja zobaczyłem chłopców, którzy spryskali dezodorantem ciasto oraz moje „pociechy”, która na złość mamie nie chciały jeść obiadu!

    „Jezu! Jezu mój!” Pojawił się Ojciec i Syn, ale w wydaniu ziemskim, który mówi: „tak tato, dobrze, tak zrobiłem jak kazałeś...jedna wola i jedno działanie”! 

    Teraz płacze u mnie starszy pan z powodu na­głego odejścia żony. Wskazuję mu na działanie demona, który ją skusił (złamała wierność małżeńską).

    Natomiast słaby człowiek przyjechał „na groby” i pyta czy może wypić? Odpowiedziałem mu, że to święto duchowe, a ludzie szorują marmury na cmentarzach. Trzeba iść na Mszę św. ponieważ zmarli czekają na nasze modlitwy, wyrzeczenia oraz Eucharystię!

- Zrozumiałem pana.. dziękuję.

   Przybyła jeszcze opuszczona przez dzieci oraz wierząca, ale modląca się tylko „interesownie”, a także znerwicowana, która boi się śmierci i z tego powodu chce popełnić samobójstwo!

    W  międzyczasie trafiłem do 42-latka, który przestał palić dopiero po drugim zawale serca! Po powrocie do pogotowia trafiłem na personel oglądający film porno ze sceną nagiej Ewy w wannie. „Panie Jezu! wybacz im!”.

   Na stole w pokoju lekarza dyżurnego postawiłem krzyżyk, zapaliłem małą lampkę, zapachniało kawą  i popłynęła koronka pokoju...także za moją rodzinę i Kościół święty.  

   Rzuciłem okiem na gazetę, a tam zdanie: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom aż opieczętujemy na czołach Sługi Boga naszego "

    Czy ja jestem „opieczętowany” i czy jestem takim sługą? Każdy musi to rozpoznać, ponieważ nie wolno zmarnować daru Boga Ojca. Po rozmowie duchowej z obcym lekarzem  moje serce zalał wielki smutek. Padłem na kolana i zawołałem:

„Boże mój!

Panie Światła i Wszechwiedzy, który zawołałeś do mnie po imieniu.

Twoje Serce, Ojcze mój pragnie powrotu każdego.

Twoje Serce, Ojcze mój jest pełnią Światła i Miłości.

Twoje Serce...

Ty, dobry Panie dałeś mi uczestnictwo w Twoim dziele. Spraw Ojcze mój, dobry i miłosierny, abym przyprowadził do Ciebie wielu szukających, zagubionych, skołowanych, złych, smutnych i zaćmionych. Dziękuję za wszystko. Dziękuję Ojcze! Dziękuję!” 

   Można powiedzieć, że Pan Jezus wytycza niektórym drogę „ucisku” ku Bogu Ojcu. Ewangelia „otworzyła się” na słowach zachęty do życia świętobliwego, a w „Słowie Powszechnym” trafiłem na zdanie: święci zawsze są wśród nas.

    „Jezu! Pomóż w dążeniu do świętości! Oczyść, abym żył dla Twojej chwały”.   APEL