Wszystkich Świętych

      Wyszedłem na Mszę św. o 6.30, bo dzisiaj mam dyżur w pogotowiu od 15.00, ale zły  wpuszczał mi wyraźną niechęć. Dodatkowo żona „zaleciła”, abym „obiad zjadł w pracy”, bo wczoraj pomyłkowo wylałem resztkę rosołu.

    Nie zareagowałem, a moje serce zalała obecność Boga Ojca, a właściwie Jego Majestat. Tego nie można przekazać! Płoną świece na środku kościoła, a w czytaniach popłynęła wizja zbawionych (Ap 7,2-4,9-14) z rozrywającym serce wołaniem psalmisty (Ps 24): „Oto lud wierny, szukający Pana”.

   Siedziałem skulony, nieobecny dla świata. Dziwne, bo napłynęły osoby moich nauczycieli...od matki, babci, pani z pierwszej klasy, kapłana od religii i organisty uczącego mnie gry na akordeonie poprzez uczącego kierowania pojazdami do profesora z fizyki, który słusznie poniżył mnie przy całej klasie!

    Dalej ci, którzy brali udział w nauce medycyny, specjalizacjach...i mój dobry ojciec, który starał się dla mnie o wszystko. Zacząłem wołać za dusze zmarłych i żyjących, aby Pan dał im Swoje Ś w i a t ł o! Szczególnie prosiłem o prof. Henrykę Małdykową z I.R. u której uzyskałem specjalizację z reumatologii.

    W tym czasie św. Jan mówi: „zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi (...) Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego (...) kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się (...)”. 1 J 3,1-3

    Kapłan przepięknie mówił o potrzebie dążenia do świętości...będą z nas drwić! Niestety nie wspomniał o głównym przeciwniku - szatanie, który uderza w tych, którzy wybierają taką drogę.

     Tak tutaj dobrze, ale trzeba uciekać po Eucharystii, bo kościelny dzwoni kluczami. Po latach nowy proboszcz będzie zostawiał świątynię otwartą. „Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament” - w intencji wszystkich, którzy uczyli mnie w moim życiu...za żyjących i dusze zmarłych.

      Zły nie lubi naszego stanu czystości po św. Hostii, bo już pędzimy karetką do zemdlonej na początku ciąży, napadają pacjenci, gadanie, a mąż kobiety z kolką wątrobową wciska mi dolary! Koniec czystości! Przez 5 minut rozmowy z ateistką (z krwi i kości)...3 x byłem odrywany, bo  bestia nie lubi, gdy ujawnia się prawdę o życiu prawdziwym!

    Teraz znalazłem się w biednej chatce ze starszą pacjentką, która ma uczulenie po pyralginie. Tam uśmiechała się do mnie Matka Boska Częstochowska. Nawet zapytałem gospodarzy o Jej Oczy.

15.00...to święty czas. Płynie koronka do miłosierdzia oraz „św. Osamotnienie" Pana Jezusa z koronką do ukrytych cierpień w ciemnicy (UCC)...

    Podziękowałem Panu Jezusowi za wszystko, a z włączonego telewizora popłynął piękny film o o. Kolbe!  Padłem na kolana i w łączności z jego celą śmierci odmówiłem „Zdrowaś Maryjo”, ale zły wyrwał mnie do pijanego, który szarpał się z policją w barze.

    Po powrocie obejrzałem relację o otrzymanych przez o. Kolbe koronach: białej (czystość) i czerwonej (męczeństwa). Przy ponownej scenie z celi śmierci na kolanach i z płaczem poprosiłem świętego męczennika o wstawiennictwo u Mateczki Majświętszej za dusze moich nauczycieli oraz łaskę wiary dla żyjących.

    Cóż można zaplanować? Przed chwilką wzrok zatrzymały słowa „Ty i My”...to częste zwracanie się Pana Jezusa do Vassuli, a także do mnie (poprzez samoistne pękanie Eucharystii).

    W „Nie z tej ziemi” trafiłem na art. o Gemmie Galgani, która żyła tylko 25 lat. Patrzę w jej czarne i zamyślone oczy, a łzy płyną same. To stygmatyczka odczuwająca fizycznie cierpienia Pana Jezusa., która także prowadziła dzienniczek.

    Nagle zrozumiałem dzisiejsze ataki złego, bo to  dzień "Wszystkich Świętych”. Przypomniał się poranny podarunek...córka chorej dała mi pocztówkę z „Ostatnią Wieczerzą” Leonarda da Vinci (fresk z Milano), czytania o uświęcaniu się, o. Kolbe i moje wołanie do niego.

    Teraz wiem, że moim jedynym i Prawdziwym Nauczycielem jest Pan Jezus, który zaprasza mnie...jako maleńkiego ucznia! Jak wielka jest radość w Niebie, gdy ktoś tutaj wybiera ś w i ę t o ś ć!

   20.00 dopiero teraz mogę odmówić koronkę pokoju, a radość zalewa serce. Właśnie  transportuję kobietę do porodu i wprost prosi się „Narodzenie Pana Jezusa” oraz  wołanie o pokój. Podczas powrotu wrócił ból i pasowało zakończenie cz. bolesnej różańca.

     Kończy się dzień, a ks. Bijak z parafii wilanowskiej mówi o życiu wiecznym: "wierzysz czy nie to jesteś, ale chodzi o uzyskanie życia w chwale, godnego, pełnego. Pan Jezus wszystko pokazał, zmartwychwstał z ciałem, a wcześniej łotrowi obiecał Niebo”!

    Pan Jezus jeszcze prosi mnie o przebaczanie tym, którzy mnie odrzucili. Mam ich nie oskarżać i nie sądzić! „Pamiętaj o Mojej Obecności (...) My, ty i Ja, Ja i ty, My”...to wymyślone przeze mnie określenie ‘team’ z wymową ‘tim’!

   „Pozwolę Moim świętym być waszymi nauczycielami, którzy pouczać was będą o Moim Słowie, prowadząc was jak przyjaciel”! Dziękuję Ojcze za ten dzień...   APEL