Wstałem o 5.30 i zacząłem odmawiać modlitwę różańcową...trwało to godzinę. Teraz w radości ze śniadania napływa: "uważaj, bo demon będzie przeszkadzał" (czynił to w czasie modlitwy)...faktycznie, po chwilce przebiłem sobie kością od kurczaka okolicę podjęzykową. Krwawienie, ból, a to początek udręk, które będą trwały w pracy. Ja sam działam jakby pod dyktando przeciwnika Boga:

- dla własnego widzimisię nie wpuściłem pierwszego pacjenta ("zemsta" na nim)

- gadałem i "dyskutowałem", a nawet sprzeczałem się z chwalącym się, że jest skromny! Próbowałem wyjaśnić, że to naprawdę jest wielka i piękna cnota, a jeżeli tak mówi sam o sobie to na pewno nie jest skromny.

    Odbitki mojej modlitwy przekazałem inwalidzie przykutym do wózka, umierającej na raka i jej córce oraz zakonnicy. Ta modlitwa jest na witrynie i odmawiam ją dotychczas (przepisuję to 17.07.2021)

   Babulince 79 lat tłumaczę, że musi przestać doić krowy i swoje życie skierować ku Mateczce Prawdziwej (pokazując palcem w górę), ale ona odpowiedziała, że "nic nie rozumie"!

   Kończy się ten dzień, a ja pytam siebie: po co te wszystkie rozmowy, omawianie złodziejstw władzy...przecież ja mam ścieżkę modlitewną! Nawet napłynęły słowa pieśni: "czas nas goni", tak, bo powinniśmy prze­znaczać go dla Pana Jezusa i Matki Bożej!

   Ostatnia pacjentka w czerni, a okazało się, że zmarła jej matka. Stało się to nagle, a zawsze chwaliła śmierć nagłą, "aby się nie męczyć". Zaleciłem modlitwę i przyjęcie za nią cierpień zastępczych.

    "Jezu mój, przepraszam Cię za to, że dużo gadam...przepraszam za zło, które uczyniłem przyjmując datki od ludzi". Teraz na ławce modlę się za kapłanów i zakonników. Nagły wyjazd, gdzie na drzwiach mieszkania był maleńki porcelanowy pojemnik z krzyżykiem na wodę święconą. Coś pięknego: wchodzisz lub wychodzisz z domu żegnając się krzyżem!

   Pijak zostawił marynarkę z dokumentami i koniakiem, który mu ukradłem i dalej odmawiałem modlitwę, ale w chwilce snu z powodu migreny...tuż przed przebudzeniem napłynęła informacja, że nie wolno profanować modlitwy. Dla uprzytomnienia mojej sytuacji komisja przejrzała jego rzecz, spisano je, podpisano i złożono do depozytu.

    Szatan wiedział do czego mnie skusił i teraz podsuwa napicie się...aż musiałem wołać: "Jezu mój! Jezu!" Pomoc nadeszła, bo zacząłem czytać o stygmatyczce bł. Dorocie z Mątów (1347-1394), a miało to miejsce w 1385 r. podczas modlitw w kościele NMP w Gdańsku. Wówczas: "zobaczyła Chrystusa, który zbliżył się do niej i zabrał jej serce, a dał nowe, go­rące i napełniające ją wielką radością i miłością do Boga".

    Wczoraj chciałem wiedzieć na czym polega taka zamiana serc? Od tej pory otrzymała nowe dary: potrafiła odgadywać przyszłe zdarzenia, słyszała głos Pana, aniołów, świętych i dusz czyśćcowych. Jej dusza została wewnętrznie spojona, nastąpiły dowartościowanie rzeczy zewnętrznych i doczesnych.

    Szkoda, że uległem pokusie, bo dzisiaj w tej czystości mógłbym dokonać wiele nadprzyrodzonego dobra...

                                                                                                                                APeeL