Po chwilce zdążyłem na poranną Msze św. W sercu mam problem dotyczący naszych upadków, które w Mądrości Bożej mają wielki sens. Nasz Ojciec Prawdziwy zna naszą nędzę i bada, co uczynimy. To zarazem jest to droga do cichości, skromności, uniżenia i milczenia!

   Dla Boga j Jego Mądrości całe złoto świata to garść piasku, a srebro to błoto! Nie przenikniemy tego wszystkiego. Za kapłanem zawołałem do Matki: "Lilio...jakże Twoja Biel oczyszcza! Jezu mój, przebacz...Jezu!"

    Dziwne, ale czytania dotyczyły bogactwa...oddawania. Wczoraj demon sprytnie zepsuł mój dobry czyn, ponieważ pani obdarowana przeze mnie dopadła żonę i tak długo jej dziękowała, że ta zmokła, ubrudziła się, zniechęciła po Mszy św. i wróciła zła do domu! Zła na mnie, że byłem dobry! Żona jeszcze nie dostrzega śmiertelnej walki nad nami - o nasze dusze! W jej intencji przyjąłem św. Hostię...pojękując tylko: "Jezu, Jezu, Jezu!"

   Na początek dyżuru w pogotowiu trwała cisza, kolega smacznie spał, a ja na kolanach odmawiałem cz. Bolesną Różańca. Podczas "Biczowania" otworzyłem oczy i ujrzałem krzyżyk na pościeli, taki sam jak w moim ręku (znak służby zdrowia). Tak przemówił Pan, którego przed godziną prosiłem, aby przybył do mnie.

    O g. 9.00 natchnienie sprawiło, że wysłuchałem Mszy św. radiowej w samochodzie na której pięknie śpiewał ks. Wiesław Kądziela. Po modlitwach wielka radość zalała serce, niczym jej nie wyrazisz. Miłością przenikam wszystko, cały świat, a tu wyjazd do sanitariusza w areszcie. Duży chłop płacze, ponieważ skrzywdziła go niesłusznie żona...piesek, który z nim był radował się niemożliwie. Patrzcie, jak reaguje na uwolnienie stworzenie Boże, a ten złorzeczy i płacze!

   Zalecam mu zawołanie do Matki Prawdziwej...z przyjęciem tego niezasłużonego cierpienia. Napłynęła osoba Pana Jezusa w ciemnicy i słowa "byłem w więzieniu, a odwiedziliście mnie". Pomyślałem, że Zbawiciel był w takim miejscu, a ja nędznik - jeszcze nie!

     Już 12.00 i "Anioł Pański"...dalej żarliwa modlitwa, na pewno nie miałbym tej radości i gorliwości bez upadku. To sprawia Mądrość Boża...przytulenie się dzieciątka do taty po złym czynie.

    Kolega jest na obiedzie (przeszło godzinę), a właśnie wpadają "ciężko" chorzy. W tym czasie święcono figurę Matki Bożej Niepokalanej, która przyszła pod mój blok. Wreszcie udało się wyskoczyć z trafieniem na słowa kapłana: "nie jesteśmy już sierotami", a lud śpiewał o Matce u Której Serce jest otwarte każdemu. Jakby na ten moment badam babcię czując, że jest to moja ludzka rodzina.

    Część sierot ziemskich - obywateli i towarzyszy wyglądała tylko z okien! Innych to nie interesuje - kręcą się w tym czasie przy śmieciach! Łzy zalały oczy, ponieważ chciałbym odmówić cząstkę Różańca na kolanach...teraz koło mojego domu jest miejsce uświęcone!

   Wróciłem na dyżur i odmówiłem mój modlitwę: "za braci odłączonych", którzy nie uznają Matki Bożej, a dzisiaj jest rocznica pierwszych objawień w Fatimie! Teraz o 19.00 podczas wyjazdu modlę się "ponadplanowo" prosząc Pana Jezusa, aby smutki żony przelewał na mnie. Tak chciałbym spotkać kogoś "duchowego", ale wokół są sami ziemianie. Na wizycie zalecam, aby dom oddać w opiekę Matce Bożej, a to wywołało śmiech u ludzi wierzących!

   Na końcu ponownie wołałem: "Panie Jezu! Matko! Proszę o przekazywanie wszystkich smutków żony na mnie, a także nieczystości, to ja za nie odpowiadam. Przecież od najmłodszych lat ciężko pracowała, ja zniszczyłem jej niewinność, uderzyłem ją w twarz, piłem i oszukiwałem, a ona modliła się i Ty, Jezu...i Ty, Matko daliście mi dar wiary...dzięki jej wstawiennictwu uzyska­łem Życie!"

      Łzy zalały oczy i  popłynie "Ojcze nasz"...

                                                                                                                                APeeL