W śnie ujrzałem górkę z bawiącymi się dziećmi, pełnymi radości...nazwałem ją: "górką radości". Po przebudzeniu zmieniłem decyzję i pozostałem w pracy: "to dla Ciebie, Jezu . W ciszy serca na dalekim wyjeździe poprosiłem: "Jezu wspomóż najdłużej przebywających w Czyśćcu...wspomóż Jezu razem z Matką u Ojca Prawdziwego...wspomóż też takich z mojej rodziny".

    W wielkim pokoju odmawiałem moja modlitwę przebłagalną, a wszystko było przesiąknięte Miłością. W tym momencie odebrałem: "jesteś miły Memu Sercu!" Naprawdę nie wiem skąd, ale odpowiedziałem: "Jezu krępuję się pochwałą!"

   Jakby na złość trafiłem na pacjentkę lat 67 z ładnym ciałem...taki wiek, a jaka ponętność. Czekamy na nią w ciszy karetki, a ja chciałbym tak trwać. Personel niecierpliwi się, a właśnie płynie piękna muzyka.

  Dalej odmawiam moją modlitwę: "Boże dziękuję Ci za dar narodzin w Polsce, kraju chrześcijańskim...dziękuję Ci za dar wiary z możliwością zbawienia i powrotu do Ciebie!"

   Z wielką radością zacząłem pracę w przychodni...z pragnieniem niesienia autentycznej i bezinteresownej pomocy: "Jezu pracuję w Twoim Imieniu". W czasie pracy słuchałem radia, gdzie były spotkania z różnymi kościołami.

  Kapłan mówił, że nigdzie w Ewangelii nie ma nic o duszy! "Jezu, Jezu mój, ale masz służących! Ja nie mam duszy!" Wzorowy Kościół Baptystów...zbawiasz się na ziemi, tam nie ma modlitw za zmarłych! "Panie mój, zmiłuj się, dlaczego Twoi wyznawcy tak Cię męczą!"

   Nie masz duszy: składasz się tylko z ciała i energii Bożej! Zobacz "delikatność szamaństwa". Bracia odłączeni: "Jezusku, Jezusku...najdroższy Jezu". Tak krzyczę w duszy! Większość moich pacjentów zapomina o duszy i intensywnie leczy ciała.

   Słaba, starsza pani leży na leżance, płacze i skarży się na synową, która wyrzuca jej fakt, że jeszcze żyje..."dlaczego nie mogę umrzeć?" Stoję nad nią i w czasie badania mówię:

- Czy wie pani co zrobił Jezus u okropnego Heroda? Czy skarżył się w czasie całej Bolesnej Męki? Gdzie ma pani nabierać siłę? Sam jej odpowiadam: różaniec, pokorne przyjęcie wszystkiego, uciekanie w modlitwę za synową, wszystko znosić!

- Dlaczego dalej, mimo tylu lat stara się pan iść krętą drogą? Nie kwalifikuje się pan do I grupy inwalidzkiej...daj Boże, aby pan jej nie otrzymał!

- W pani wieku grzeszy się pracą! Więcej dobrego zrobi pani modlitwą! 

- Pani pragnie zrobić prawdziwe dobro...za zapłatą?

- Zło zwalcza pani złem od 10 lat...jaki efekt pytam?

Radość zalała serce, bo mija 8-godzina bezinteresownej pracy. Ponownie pojechałem pod krzyż i zapaliłem lampkę i niespodziewanie znalazłem się na Mszy św. z moim kapłanem.

   W środku obiadu muszę jechać do ciężko chorej pacjentki (nie mój obowiązek!). Uśmiechnąłem się: "Och, Jezu jak ciekawe są Twoje próby! Ćwicz mnie Jezu, ćwicz do końca!" 

   Właśnie czytają modlitwy za dusze zmarłych, a to nabożeństwo w intencji zmarłego ateisty. Napada mnie zły i wywołuje złość z tego powodu, "przecież miał szansę za życia...miłosierdzie kończy się wraz ze śmiercią!"

    "Miłosierdzie nie kończy się ze śmiercią, a dowodem na to jest Czyściec!"...Przecież ty także mogłeś umrzeć wcześniej! Cóż wówczas?...napływa wyjaśnienie!

                                                                                                                                APeeL