Na początku tygodnia poprosiłem Boga Ojca o pomoc w zapisach...w tym w opracowywaniu starych świadectw wiary (wiele pleśnieje i gnije na brzegach). Wyraźnie widziałem nasileniu przeszkód ze strony szatana, ale także zapał do pracy z rekordem edycji zaległych dni.

    Ponieważ siedziałem po nocach przed dzisiejszą Mszą św. wieczorną byłem bezsilny, nie doszedłbym do kościoła, niewiele pomogła kawa...dobrze, że mam samochód. Przed wyjazdem przeczytałem dzisiejszą Ew. (Mt 20, 1-16a) o najętych do pracy w winnicy, którym gospodarz płacił całą dniówkę...także ostatnim, przy szemraniu "opozycji". Zdziwiłem się, bo dotyczyła także pracujących na Poletku Pana. Wiem zarazem, że ostatni będą pierwszymi.

    W drodze do kościoła pomyślałem o utrudzonych robotnikach...nawet Pan Jezus rozumiał naszą słabość i zalecił Swoim uczniom, aby odpoczęli nieco. W tym czasie (nigdy tego nie czynię) włączyłem na cały regulator radiową trójkę z krzykiem śpiewającego. Serce zalała bliskość Boga Ojca z poczuciem Jego Mocy, którą wyrażał podkład muzyczny z dominującą perkusją.

   Wrócił zarzut niewierzących dotyczący "okrutności" podczas prowadzenia narodu wybranego do ziemi obiecanej. Psalmista wyraził to słowami o wtrąceniu władców egipskich w Morze Czerwone, prowadzeniu ludu przez pustynię: "uśmiercił królów potężnych. A ziemię ich dał na własność (...) swemu słudze Izraelowi".

    Nie pojechałem bezpośrednio do kościoła, ale płacząc krążyłem ulicami miasteczka z powodu ukazanej Mocy Bożej. Pan mówi do nas w ciszy, ale także przez wszystko...tutaj w krzyku artysty przy  uderzeniach perkusji. "Tato! Tato mój! Jakże pragnę przekazać Twoją Moc". Przed kościołem wycierałem łzy w oczach ("moc w słabości się rodzi").

   Jakże różne są drogi Pana, w jednym momencie z umarlaka stałem się mocarzem wołającym dalej: "Panie mój! Ojcze, Który mówisz do drzewa, zwierząt, ryb i ptaków. Panie wszystkiego, a szczególnie mojej duszy. Niech już tak zostanie, niech wrócę do Ciebie...czysty, smutny w ciele, ale rozradowany w Twojej Cząstce! Nieśmiertelny Boże! Jak to wszystko urządziłeś?"

    Na ten czas zaczęły bić dzwony kościelne! "Zapraszają do Ciebie, Ojcze...na Świętą Ucztę! Dziękuję Panie Jezu!" Przez megafon dotarła pieśń śpiewana przez siostrę: "Boże zmiłuj się nad nami. Niechaj ujrzę Twe Oblicze pełne blasku"...

    W smutku słuchałem wprowadzenia do Mszy św. a w sercu ujrzałem ocean odwróconych od wiary oraz "mocarzy"; znanych u nas utrwalaczy władzy ludowej oraz maniaków pragnących budowania królestwa szczęśliwości bez Boga Objawionego...w tym Talibów śpiących z karabinami. "Jezu! Mój Panie! Tylko zjednanie z Tobą może ukoić. Zmiłuj się nad nami Panie, okaż nam Miłosierdzie Swoje"...

   Na początku nawrócenia czytałem różne świadectwa...w tym "Wyznania" (łac. Confessiones) św. Augustyna z Hippony. Kiedyś była audycja radiowa, gdzie padły słowa jego zawołania (porównaj z moimi):

   „Jakże wielki jesteś Panie! Jakże godzien by Cię sławić. Wspaniała jest Twoja Moc. Mądrości Twojej nikt nie zmierzy. Pragnie Cię sławić człowiek, cząsteczka te­go co Stworzyłeś. On dźwiga swą śmiertelną dolę, świadectwo grzechu - znak wyraźny, że pysznym się sprzeciwiasz Boże (...) stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze dopóki w Tobie nie spocznie”.

    Zdziwiłem się słowami z Księgi Sędziów (Sdz 9,6-15), gdzie drzewa zebrały się, aby namaścić króla nad sobą, ale wskazane nie wyrażały zgody. Dopiero krzew cierniowy zgodził się...

    Eucharystia zamieniła się w mannę z nieba, a słodycz Duchowego Ciała Pana Jezusa pojawiła się ponownie...podczas zapisywania tego świadectwa wiary o 2.00 w nocy.

                                                                                                              APeeL