Podczas szykowania się na dyżur miałem poczucie odrzucenia (zgrzeszyłem), a właściwie opuszczenia (brak poczucia Obecności Boga Ojca). W tym smutku z radia popłyną słowa pieśni; "łaska Twoja jest wielkim darem" z "patrzeniem" MB Pokoju i moim zawołaniem: "Matko! Ofiaruję Ci to cierpienie za kapłanów, więźniów, samotnych i porzuconych".

   Dodatkowo w ręku znalazł się "Dzienniczek" s. Faustynki, książeczka "Modlitwy do Bożego Miłosierdzia", "Rycerz Niepokalanej" z art. w "Niedzieli" z 8 czerwca 2003 był artykuł: "Teraz jest czas miłosierdzia", gdzie święta przekazała to, co wiem, że sam z siebie nic nie mogę oprócz marnowana Twoich łask!

   Wówczas Pan powiedział siostrze: "W chwili obecnej podoba mi się, abyś cierpliwie znosiła sama siebie (...) Kiedy byłem przed Herodem, wypraszałem ci łaskę, abyś się umiała wznieść ponad wzgardę ludzką i wiernie szła śladami moimi. Milcz, kiedy prawdy twojej uznać nie chcą, bo wtenczasz wymowniej mówisz".

   Wprost chciało się krzyczeć, bo to wszystko dotyczyło mojej osoby: marnowanie łask, gadanina i kłótnie "duchowe", pragnienie świętości, a zarazem prowadzenie nędznego życia, a przecież z moją łaską mam wielką odpowiedzialność...także za zbawianie innych.

   Dzisiaj, gdy to przepisuję (23.04.2021) jestem już na duchowej Autostradzie Słońca, wiem, że nie wolno mi dyskutować z niewiernymi, a szczególnie wrogami wiary i opętanymi intelektualnie. Wiem też, że jestem obiektem nienawiści szatana, a przez to napuszczanych na mnie ludzi. Przypomniała się przytulisko b. Alberta - bieda, rozdawanie chleba, który jest opodatkowany jako darowizna!

   W ręku jeszcze litania do Miłosierdzia Bożego jako "pokuta" z wizerunkiem Jezusa Miłosiernego z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, a także akt zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu.

   Podczas wyprowadzania samochodu w ręku znalazła się ręka sięga po gazety...tam "Niedziela" z 16.11.2003 ze zdjęciem Ostrej Bramy i napisem: Mater Misericordia!" Jadąc na dyżur wołałem z płaczem: "Matko! Mateczko! przyślij do mnie Swoich Aniołów i Świętych". To sekundy, bo tych uniesień dłużej nie wytrzymałoby nasze nędzne serce!

   Jak się okazało w pogotowiu całą noc jeździli, a kolega zostawił mi wyjazd, a teraz popędzają...tak też będzie z następnym, a oba niepotrzebnie. W pierwszej chacie na podwórku stał podparty tyczką gołębnik, a w drugiej u staruszków trafiłem na pięknego Jezusa z Najświętszym Sercem! Jakże lubię takie domy i takie małżeństwa.

   Do pokoju lekarskiego zabrałem obrazki: MB Pokoju z Medjugorie oraz poświęcony wizerunek Pana Jezusa z Całunu, którego św. Oczy uśmiechały się w mojej obecnej udręce duchowej.

   Teraz śpiewam Matce, abym chwalił Ją każdym słowem i czynem. Napłynęła pokusa picia alkoholu, ale od 3 lat mam odjęty nałóg.  Znowu niepotrzebny transport młodej koleżanki, która na kardiologię skierowała uraz żeber. Piszę to, a z Częstochowy płynie Msza św. Wczoraj byłem na dwóch nabożeństwach...dwa razy (także za ten dzień).

   W czasie koronki do Miłosierdzia o 15.00 odmówiłem dodatkowo litanię w świadomości, że przez Boga Ojca zostajemy powołani z nicości do istnienia, obdarowani życiem nadprzyrodzonym. W ręku znalazł się "Akt zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu", gdzie słowa: "Pochyl się nad nami grzesznymi, ulecz naszą słabość".

   Jeszcze nagły wyjazd do babuszki z udarem niedokrwiennym. Podczas przejazdu "patrzyły" przydrożne krzyże, a chorą przekazaliśmy karetce "R" przy figurce Matki Bożej Niepokalanej. Moja modlitwa w intencji tego dnia trwała 2 godziny...

                                                                                                                          APeeL