Czas wstawać, a w ręku mam karteczkę z moim rodowodem. W drodze na spotkanie z Panem Jezusem wołałem  za rodzinę: z poczuciem, że dzisiejszy dzień mam przekazać w ich intencji.  Zły podsunął zarobki niby ze słowami kogoś: "tyle zarabia to może się modlić".

   Jak pięknie jest to urządzone w Mądrości Bożej: wierni zostawiają ten świat, wszystko i idą za Panem Jezusem! Nie ma wówczas tego zarzutu. Zawołałem do Matki Bożej o ochronę, także do Świętego Michała Archanioła oraz Boga Ojca (szczególnie uzdrowienie córki).

   Przecież czerwoni biznesmeni mają swoich ochroniarzy! Wszystko jest pokazane. Nigdy nie życz źle najbliższym, bo Belzebub tylko na to czeka: wiele jest niebezpieczeństw podczas wędrówce ziemskiej. Właśnie wita mnie figura Matki Bożej: "Dziękuję Matko! Dziękuję!"

   Teraz płynie pieśń, ale jest to wołanie z mojego serca: do Pana Jezusa, który zaleca radować się - także w smutku! Ja rozumiem ten ból Pana, jego widzenie tego świata, które odbiera ziemską radość tego życia. Tak jest u każdego, który dowiaduje się, że istnieje Królestwo Boże!

   Nowy kapłan pięknie mówił o naszych prośbach i potrzebach, które przynosimy do Pana Jezusa...do Jego Serca, które składamy na Ołtarzu św.! Ja w tym czasie wołałem za żyjących i zmarłych z mojej rodziny. Nawet pojawił się obraz drzewka z moim rodowodem. Wrócił czas dzieciństwa, napływali zmarli, rodzice chrzestni wujostwo i rodzeństwo...

    Dzisiaj w Słowie będzie zaproszenie Pana Jezusa: "Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie".

    Kapłan przekazał moc mojej duszy i tego nie można wyrazić. Ja mam ją przekazywać dalej. Teraz w przychodni trwał pośpiech, rozproszenia z nawałem chorych, to zły dzień, ponieważ zgłasza się specjalny zestaw chorych.

    Ciało zalewały poty, nawet pojawiała się duszność (mam wadę serca), a obiad zjadłem w biegu. Od szatana napłynęło: "dziś cię wykończę". Zbliża się 14.00, a tu jeszcze wizyta i dyżur w pogotowiu od 15.00.

    Na samym końcu zalecam:

- wszystko jest prawdziwe w naszej wierze, a zwątpienie podsuwa demon

- proszę nigdy nie wołać o śmierć nagłą!

- zapraszam panią do Domu Boga...

    Na wizycie znalazłem się w  mieszkanie staruszki otoczonej obrazami z błogosławieństwem Serca Pana Jezusa (dla rodziny). Radość wróciła do serca, podziękowałem Matce Bożej i Panu Jezusowi. Wróciła rodzina i zmarli, a wśród bliskich znalazło się serce żony, bo jej modlitwy sprawiły moje nawrócenie.

    Nagle pędzimy do chorego (57 lat), który upadł. W drodze odmawiałem Drogę Krzyżową ("dziesiątkami"), w właśnie wypadło spotkanie Pana Jezusa z Matką Bożą.

   Pacjent już nie żył: to nagła śmierć sercowa. Wcześniej mówił o znakach, ponieważ śnili mu się zmarli rodzice. To był człowiek religijny, może został oszukany i chwalił śmierć nagłą? Pomogłem im, nie zgłosiłem zgonu na policję, a nawet wydałem kartę zgonu.

   Ponownie wróciła rodzina i moje przykrości które im sprawiałem. Chwilami ból zalewał serce. W świetle księżyca skończyłem moją modlitwę. Wróciły osoby dwóch staruszek: jedna modląca się w lesie, bo Bóg jest wszędzie, a druga przybywająca na Mszę św.!

   Czy widzisz różnicę, bo nie ma większej łaski na ziemi niż uczestnictwo w Mszy świętej ze zjednoczeniem z Panem Jezusem w Eucharystii. To Cud Ostatni (Duchowe Ciało Pana Jezusa) daje moc naszej duszy...każdego dnia przez obecne życie i tak już zostanie.

                                                                                                                APeeL