W niedzielny poranek czytałem o ojcach pustyni, którzy pragną oczyszczania dusz (często udawali się na pustynię).  

  Niedziela, a wezwano mnie na niepotrzebną wizytę domową (to nietakt, bo jest pogotowie ratunkowe): straciłem czas i pokój. O 12:00 na chórze kościelnym trafiłem na figurę Matki Bożej i Świętego Józefa. Popłakałem się z prośbą o pomoc dla chorej cierpiącej, aby wyjaśniła się jej choroba. Przypomniała się piosenka z radia Maryja o 8:00 ze słowami: "co chcesz abym ci uczynił?"

    Cierpienia nie znają końca: brak pracy, domu, wojna w Izraelu oraz zagrożony Iran (za 2 dni będzie tam trzęsienie ziemi), ofiary tsunami, zaginieni (żona jest smutna z powodu zaginięcia syna), ofiary nałogów, samobójstwa, choroby psychiczne, wreszcie starość z lękiem przed śmiercią (wielu takich trafia do mojego gabinetu). Popłyną też obrazy z Afryki, AIDS, hospicja domowe oraz umierająca po porodzie i relacja kapłana wezwanego do umierającego prokuratora! Piszę to, a otyła dr psychiatry radzi...

    Jeszcze opuszczeni, zdradzeni, a także maltretowani i zabijani. Dzisiaj, gdy to przepisuję (19.09.2021) opisują znęcanie się dwóch osiłków nad niepełnosprawnym, którego zamordowali, bo nie oddał 50 zł  (wartość dwóch butelek wódki). Wówczas będzie reportaż o zapożyczonych, którzy stracili wszystko.

    W tym czasie Bóg rzekł do Abrama (12, 1-4a), który był poddany szczególnym cierpieniom (próbom zawierzenia Ojcu Prawdziwemu): "Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę (...) Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał (...)".

   Św. Paweł poprosił mnie (2 Tm 1, 8b-10): "Weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga!". Tak już jest i to będzie trwało aż do śmierci (współcierpienie z Panem Jezusem w dziele zbawiania).

    Dzisiaj Pan Jezus dał świadectwo(Ew 17, 1-9): Piotrowi, Jakubowi i bratu jego Janowi..."zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło". Mnie jest to potrzebne, bo wiem, że wszystko jest prawdziwe w naszej wierze, a moje cierpienie dotyczy tęsknej rozłąki z Bogiem.

   Ile cierpień niesie brak celu i sensu życia. Dołóż do tego walkę duchową. Właśnie w tej sprawie napisałem polemikę dotyczącą art. zamieszczonego w "Rycerzu Niepokalanej" (luty 2005): "Pokusy zwyczajne działania złego" . Bogdana Kocańca OFM ze Szkoły Walki Duchowej.

   Tam wskazałem na pokusę w której po śmierci córeczki nie ochrzciliśmy dwójkę dzieci (pretensja do Boga Ojca). Opisałem też mój powrót do Boga (z wielkimi kłopotami w przystąpieniu do Sakramentu Pojednania w 1988 - 1989 r.). Wskazałem na moją obecną łaskę odczytywania Woli Boga Ojca z atakami szatana ("wróg ludu").

    Nie zgadzam się, że zły kusi do zła: "pokusa to próba nakłonienia człowieka do grzechu". Moje starsze pacjentki (zdrowe) modlą się o swoje zdrowie, aż Pana Boga boli głowa. Bestia może namawiać nawet do pójścia na Mszę św., gdy mamy rożne obowiązki - w tym związane z miłosierdziem dla chorych, itd. To jest jego "dobro", a nie wspomina się o tym. Od razu wiedziałbym, że jest to od niego. Przecież stan wojenny był czymś dobrym, bo miał uchronić naszą ojczyznę od wojny domowej...

   On daje spokój "swoim", ale atakuje namaszczonych przez Boga, powołanych i wybranych...także świeckich!

                                                                                                                          APeeL