Dzisiaj zaczynam 70 rok zesłania...jako ofiara grzechu pierworodnego pierwszych rodziców. To zesłanie z miłości, bo szatan, który małpuje Boga czyni to samo, ale z nienawiści (Syberia, obozy i różne kazamaty). 

    Zapytasz jak czuje się człowiek mający tyle lat. Moje "ja" to dusza, która jest stworzona do wieczności, a przez to jest zawsze młoda! Nie wiem jak czują się ludzie z duszą zmarniałą lub martwą. Na pewno mają lęk przed śmiercią, widzą przemijanie, ale udają, że tak nie jest.

    Jak nigdy zerwałem się z radością na pierwszą Mszę św. i odmówiłem „Anioł Pański” oraz „Pod Twoją obronę”, a w kościele padłem na kolana przez MB Fatimską. Podziękowałem za wszystko, a serce zalało poczucie dobra. 

    Kapłan wyszedł z Panem Jezusem i tak wypadło, że jako pierwszy przyjąłem Najświętszy Sakrament. Nie lubię, gdy Pan Jezus czeka na nas. Eucharystia po odwróceniu się przybrała kształt zawiniątka (daru)...jak u niewiasty idącej na pole.

    Po czasie słodycz pojawiała się w sercu i w ustach. Tego nie można opisać, bo wszystko odbywa się w duszy człowieka, a sprawia to zjednanie z Panem Jezusem.

     W ciele fizycznym czuję, że wszystko wypływa z jakiegoś „środka” i stamtąd promieniuje na całe ciało. Odwrotnie jest w używkach. Przyjemność jest odbierana nie w sercu, ale w mózgowych ośrodkach przyjemności. Wie o tym każdy spragniony setki wódki, a szczególnie na kacu...

    Mam tylko jedno pragnienie: wdzięczność dla Pana Jezusa. Tak chciałbym postawić pod krzyżem Pana Jezusa piękne róże w wielkim wazonie, ale właśnie są przymrozki. 

    Św. Paweł stwierdził, że: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. /../ Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości jestem w całej pełni zaopatrzony /../”. Flp 4, 10-19

    Pan Jezus dodał, że: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny /../ Żaden sługa nie może dwom panom służyć”. Łk 16, 9-15   

    Zapaliłem lampkę pod krzyżem w kształcie serca. Dziwne, bo spotkałem znajomego z którym przez godzinę rozmawialiśmy o prawdzie naszej wiary. Wskazałem mu na łaskę Mszy św. i zaprosiłem go na codzienne nabożeństwa, bo modli się tylko w domu.   

    Wieczorem wróciłem do Domu Pana, a Komunia św. ponownie ułożyła się w postaci zawiniątka (daru). Jeszcze raz mogłem rozmawiać o naszej wierze, ale już  z kapłanem.

    Po odczycie intencji modlitewnej dnia przypomniałem sobie, że siostra śpiewała: „Pan jest mocą Swojego ludu, On jest mym Bogiem, nie jestem sam”. To prawda. Nie jestem sam...                                                                                                                       APEL