Nie wiedziałem, że dzisiaj będzie tak ciężki dzień, który zaczął się niepokojem na Mszy świętej o 6:30, a tak chciałbym zostać w domu Pana Boga! 

     Pan zalecił Achazowi (Iz 7,10-14), aby poprosił o znak, a ten odpowiedział, że "Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę". Znam to z otoczenia, bo mało wiernych prosi o prowadzenie, ale uporczywie wołają o swoje zdrowie (zamiast dziękować, bo są zdrowi).

    Natomiast psalmista wołał ode mnie (Ps 24,1-6)

Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia,
świat i jego mieszkańcy. (...)

Kto wstąpi na górę Pana,
kto stanie w Jego świętym miejscu?

Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
który nie skłonił swej duszy ku marnościom (...).

    W Ew: Łk 1,26-38 Anioł zapowiedział Marii: "poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. (...) Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (...).

    Intensywnie napływała zła energia, a to wyjaśnił fakt, że dzisiaj będę pracował sam (potrafię odróżnić złą i dobrą). Faktycznie będę pracował 10 godzin, bez chwilki wytchnienia...nawet nie mogłem wypić kawy.

    Na szczycie tej udręki sanitariusz przyprowadził obcego pacjenta (na polecenie dyżurnego z pogotowia!) trzymającego się za głowę. Może wylew podpajęczynówkowy, a jest to stan dla pogotowia! Zadzwoniłem do kierownika pogotowia, spotkał mnie krzyk z poleceniem, że muszę go załatwić. Jeżeli nie chcę mi się pracować to mogę się zwolnić, ponieważ jestem nieludzki i nieetyczny. Nawet nie dopuści mnie do głosu: "Panie! Zmiłuj się".

   Przekrzykiwaliśmy się, ale on jest z władzy ludowej, a ja chłopcem na posyłki. Zobacz, co czerwona bezpieka wyprawia z niewolnikami. W końcu poszedłem do dyrektorki tego zespołu, która zdziwiła się, ponieważ widziała ilu mam pacjentów na korytarzu. Przecież mogli przekazać chorego do niej (przyjmuje jako normalny lekarz i była wolna).

Stałem się niezdolny do pracy i zszedłem na dół do kierującego z zapytaniem: "doktorze, co się z panem dzieje, dlaczego pan tak postępuje? Ja mam swój rejon, nie jestem konsultantem neurologicznym. Przecież tak jak pan pracowałem w jednostce wojskowej, może to powinno nas połączyć!" Okazało się że jest całkowicie nieświadomy funkcjonowania służby zdrowia na dole. Podaliśmy sobie ręce, a łzy zalały oczy.

   Wiedziałem zarazem, że jest próba od Boga Ojca, w ramach jeszcze nie odczytanej intencji modlitewnej. Rośniemy w próbach aż do śmierci, a całkowite zwycięstwo odnosi się w uniżeniu, załatwieniu chorego, ale nieraz jesteśmy zaskakiwani.

    Zawołałem tylko do Boga: "Tato! Tato! Tatusiu! Dlaczego tutaj jestem?" przekazałem cierpienie z tego dnia w obecnej intencji. Ja lubię swój zawód, niesienie pomocy, ale pragnę też mieć czas dla spraw Bożych. Poprosiłem, aby Tata wziął moje sprawy w swoje ręce.

    Dodatkowo przybyła babcia z wielkim indykiem, dobrze że jest zimno, bo położyłem go na parapecie okna. Najgorsze jest sytuacja, gdy  w lato producent przyniesie pachnące czosnkiem kiełbasę.

   Ja oddałem babci kapustę pekińską oraz paprykę, Szkoda że nie miałem kawy. Nie wierzyłem, że tych wszystkich ludzi załatwię. Nikomu nie odmówiłem, naród jest przyciśnięty...zarobiłem na pół litra, uratowało mnie jedno badanie kierowcy  (50 zł).

   W telewizji pokazano kłótnie w Sejmie RP pomiędzy Lepperem i Millerem o przystąpienie do UE. Padłem całkowicie zmarnowany w sen od 21:00 do 5:40...

                                                                                                                    APeeL