Wyszedłem na Mszę świętą, a straszliwy ból zalał serce: „Jezu mój! jakże trudno jest przebić się w sprawach zbawianie i wiary, bo wielka jest obojętność religijna. Tylko garstkę obchodzi zbawienie duszy ...prawdziwy cel naszego życia”!
Szedłem jak na śmierć i chciałbym się wyżalić, ale nie ma do kogo. Tylko Pan Jezus rozumie moje cierpienie, bo Sam przeszedł to wszystko: opuszczenie, zdradę, śledzenie, zagrożenie życia, niesłuszne osądzenie z fałszywym oskarżeniem i haniebną śmiercią...jak najgorszy przestępca.
W takim stanie możesz dać się zabić bez głosu sprzeciwu...nawet nie odezwałbym się do okrutnego sędziego, bo życie nic nie oznacza, a śmierć ciała oznacza ulgę i wyzwolenie duszy. Zbawiciel pokazał mi pokorę Swojego Serca, bo ja zawsze broniłem się głośno krzycząc i grożąc odwetem.
Nie pojmiesz tego i ja sam jestem zdziwiony, ponieważ Pan przyszedł do mnie nagle i pokazał mi największą tajemnicę cierpienia...oddanie życia dla zbawienia innych. Ukojenie przyniosło odmawianie koronki do miłosierdzia Bożego.
Dzisiaj Zbawiciel zapewnił mnie, że: "Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. (...) Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni". J 15, 1-8
Popłakałem się i poprosiłem Pana Jezusa, aby przyjął ode mnie każde cierpienie, a dzisiaj mam powody do smutku, bo nieczynna jest strona internetowa, nadal trwa moja krzywda zawodowa, która nie obchodzi nikogo. Z urzędów odpisują jak umówieni udając, że nie widzą ewidentnego złamania moich praw człowieka, Polaka, lekarza i katolika.
Stałem się trędowatym, bo „władza” została złapana za rękę, a to funkcjonariusze publiczni, ludzie ubrani w białe fartuchy (!). Nic nie oznacza dla nich klauzula sumienia, bo mają rozkaz: kłamać! kłamać!...nawet w śnie kłamać!
Cierpienie duchowe jest bardzo wyczerpujące dla ciała fizycznego. W wielkiej słabości wracałem do domu, a na poczcie spotkałem staruszka na wózku inwalidzkim. Nasz stan fizyczny był podobny, bo naprawdę nie nadawałem się do niczego. Jedynym ratunkiem był sen.
Zaczynam zapis, a w telewizji pokazują wielką wyrwę w Warszawie, która powstała podczas budowy „Metra”. Pani prezydent była sprawna w wycięciu wszystkich krzyży przydrożnych (jednej nocy), a dzisiaj kręci się bezradna. Ewakuowano ludzi z trzech kamienic, których przywitało oberwanie chmury.
Około 17.00 wrócił wielki ból i pragnienie odczytania intencji, która nastąpiła w krótkim czasie, ponieważ pomogła mi „duchowość zdarzeń”:
- prezes zadłużył spółdzielnię w Łodzi, ludzie płacili za media, a nie mają ciepłej wody
- pokazano niemowlaka z wadą skóry (brak kolagenu)...przy najmniejszych urazie występują pęcherze i owrzodzenia
- w telewizji Trwam pojawili się walczący o tradycyjne wędzenie wędlin, a w UE szukają obrony w wojnie gazowej
- w Nowym Sączu osunęło się kilkanaście budynków, a w Serbii i Bośni trwa katastrofalna powódź
- dołóż do tego wojny, klęski żywiołowe, głód, eksmisje, zabieranie dzieci z powodu biedy, przeszkody w podziałach spadków, niewolnictwo w pracy, porwania i ofiary bandytyzmu...także urzędniczego na rozkaz rządzącej mafii.
Premier też nie ma błogosławieństwa Bożego, bo tuż po przejściu fali powodziowej zbiera się następna. Właśnie pokazują zniszczone dachy i samochody przez burzę gradową. Katastrofa jest tylko odsuwana w czasie, bo każdy burmistrz reguluje strumyk, a później wszystko płynie „jak burza” do głównego zlewiska.
W bólu wołałem w intencji tego dnia, a całą modlitwę skończyłem na cmentarzu...wśród dusz znajomych i moich pacjentów, a także kolegów. Jeden z nich zginął przed 40-tym rokiem życia z powodu lekomanii.
Podczas wypowiadania słów Pana Jezusa na krzyżu: „oto Matka twoja, oto syn Twój”...z odległego grobu spojrzała wielka figura Matki Bożej Niepokalanej. Jakże Bóg Ojciec zadziwia mnie każdego dnia...
APEL