Dzisiaj niewolnicza praca będzie trwała od 7.00 - 18.00...bez wytchnienia, ponieważ nieobecny był kolega (kurs). Wszystko wykonywałem z radością, a zarazem z mocą dzięki zjednaniu z Panem Jezusem. Wówczas nikomu nie odmówisz, pocieszasz, dajesz wszystko z serca nie pragnąc nic w zamian.

   Służąc z Panem Jezusem stajesz się pacjentem z jego problemami. Czynisz wówczas bezinteresowne dobro w ramach krzyża upracowania!

   Lud jest biedny, oszukiwany, przybywa także po pomoc finansową. Żona smutna, płacze z powodu zagubienia syna (zostawił wnuczka i żonę). Ja w tym czasie przeżywam ból rozłąki, ale ze Zbawicielem.

    Po czasie pracując z oddaniem można określić to pracoholizmem, a jest to normalne niewolnictwo. Niektórzy uważają, że obsługuję cały budynek (przychodnia, pogotowie i oddział wewnętrzny): nie ma nikogo w pogotowiu biegną do mnie, nie ma ordynatora w oddziale, bo podczas pracy przyjmuje prywatnie w domu...też biegną do mnie.

    Nie chcesz "pomóc", buntujesz się to powstaje zarzut o nieetyczność, a jak nie chce mi się pracować mogę się zwolnić. Nie mam dyżuru w pogotowiu, a wysyłają mnie do wypadku lub przyprowadzają obcego pacjenta, który powinien trafić na neurochirurgię (wg mnie z wylewem podpajęczynówkowym).

   Żona nie może pogodzić się z zaginięciem syna, a jego dusza wymaga wsparcia modlitewnego, a z powodu łez rozpaczy bliskich cierpi dodatkowo. Śnił się, że jest w kościele W czwartek miałem zły sen: nawał pacjentów, kościół, gdzie spotkałem syna w zniszczonym ubraniu. Wiem, że wymaga naszej pomocy duchowej.

   Ogarnij teraz ból matek na świecie mających gasnące dzieci (nowotwory), nagle zabitych podczas wakacji (tsunami) oraz codzienne ofiary wypadków samochodowych.

   Mimo ciężkiego dnia będę miał moc od Boga w przyjęciach chorych, ich pocieszaniu z radością, a nawet humorem. Przybył proboszcz z torbą leków do rozdania, napłynął też zwrot "wydatków" (za zakupiony radiomagnetofon) oraz udała się reperacja zęba...

   Wyraźnie widzę, że jest to pomoc dla mnie za udzielanie pomocy innym: niby drobnostka, którą jest podwiezienie do domu babci (zważ, że jesteś słaby w swojej chorobie i ktoś tak pomaga), wsparcie lekami, a nawet pomoc obcemu przy zepsutym samochodzie. Prosiłem o pocieszenie żony i po Mszy św. trafił się zakup pięknej palmy (ostatniej)...

    Ta ciężka praca z rozpędu będzie trwała jeszcze następnego dnia, bo oprócz przyjęć na dyżurze w przychodni będę miał cztery wizyty domowe. Mimo to serce zalewała radość...Radość Boża z dobrze wykonanego zadania, która nie ma nic wspólnego z naszą. Jest to radość z przyjęcia swojego krzyża. Na wizytach w każdym z mieszkań "patrzyła" MB Częstochowska...

                                                                                                              APeeL