Pierwszy Piątek

    Po przebudzeniu o 1:30 smutek zalał serce i w bólu zacząłem odmawiać moją modlitwę, która zaczyna się od "Św. Osamotnienie" Pana Jezusa z koronką do Ukrytych Cierpień w ciemnicy (w moim skrócie UCC).

   W tym czasie przepłynęły osoby:  księdza Zycha, Jacquesa Frescha ("Za 5 godzin ujrzę Pana Jezusa"), o. Kolbe i o. Pio, kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz zbrodniarzy całujących krzyż przed wykonywaniem kary śmierci.

     Nad ranem czuwałem i obudziłem się na "Anioł Pański" i tak zacząłem ten dzień życia. Zły podsunął "wolne", ale wiem, że mam pracować. Jak się okaże będzie wielki nawał chorych od 7:30 do 16:00...bez chwilki przerwy.

    Nie denerwowałem się, nikomu nie odmówiłem, a o 10:00 udało się usunąć woskowinę z uszu (laryngolog). Pomyślałem o ludziach głuchych...są też zalety, bo silnik samochodu "ładnie chodzi", itd.

    Dzisiaj, gdy to przepisuję (01.12.2021) zdziwiłem się, że już wówczas miałem taki kłopot, ponieważ przed rokiem przechodziłem gehennę. Po modlitwie otrzymałem pomoc z nieba. Przepisz moją radę: u laryngolog oczyść przewody słuchowe. Kup gruszkę gumową (dla niemowlaków) i wodę utlenioną.

   Płukanie przewodów słuchowych zastępujemy ich nawilżaniem. Po przechyleniu głowy wlewamy do nich (bez ciśnienia) ciepłą wodę (wówczas woszczyna nie zbiera się). Ja muszę czynić to codziennie. Jeżeli przewód "zapcha się" to do 5 dni wlewamy do niego wodę utlenioną, która z sykiem rozpuszcza woszczynę. Nigdzie nie spotkasz takiej rady...

    Wracając do przyjęć chorych byłem pocieszany z nieba, a to dawało moc i radość z  pracy.  Po latach będę wiedział, że było to działanie Ducha Świętego! Wówczas szczególną pomocą obejmujemy ludzi bezradnych, biednych, odrzuconych, a nawet dziwnych. Dam przykład z tej chwilki: była to pokraczna babcia oraz 50-latka ubrana jak nastolatka...

    Wiele schorzeń jest prostych, ale przestraszony lud...przeważnie kobiety biegną do mnie z "sercem" (zespół prostych pleców), przeoczonym półpaścem, powtarzającymi się bólami głowy (2-3 dni przed wyżem). Można powiedzieć, że niektórzy lnie mogą żyć lekarza, a wiedz, ze chorowici żyją dłużej.

    Przy zmianach pogody przesuwają się też "wrzodowcy", a obecną zmora jest koklusz u ludzi dorosłych. Dopiero po latach ogłoszą ten fakt, ponieważ w systemie nie ma odpowiedniej komunikacji.

  Kaszlesz, lekarz cię diagnozuje (prześwietla) zamiast napisać lek i uspokoić. Pomagałem bezinteresownie, ale niektórzy są nietaktowni. Właśnie przybyła pani z rybą prosząca o miesiąc zwolnienia...dla męża, murarza.

   Sąsiadowi podbili oko blisko dyskoteki...zawziął się, że ją zamknie, ponieważ jest zbyt blisko figury Matki Bożej Niepokalanej i bloków. Jeszcze dwie wizyty u staruszek...u jednej z podejrzeniem raka pęcherzyka żółciowego.

    Popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego, a w drodze na Mszę św. będę kontynuował moją modlitwę w intencji tego dnia. Nie docierało czytanie Słowa, ponieważ byłem zmęczony. Podczas podchodzenia do Komunii św. łzy płynęły po twarzy. Dla człowieka niewierzącego to wszystko jest celebracją, a wg kolegi "aktorstwem".

   Nie mogłem wrócić do domu, a ból mieszał się radością. Pan mnie powołał i dał łaskę być blisko Samego Siebie. Dzisiaj wytrwałem w poście: tylko trzy kawałki chleba, a w ustach miałem piękny smak. Duszę zalewał Pokój Boży i Miłość. Dlaczego świat nie chce Pana Jezusa? Starsi ludzie, moi pacjenci wolą siedzieć na ławkach, gadać o niczym i "wypoczywać".

   "Jezu! Jezu! Wszystko z Tobą i w Tobie, niech moje serce będzie blisko Twojego Serca. Proszę Panie Jezu, abym mógł dawać świadectwo o Tobie. Dziękuję Panie Jezu za ten dzień"...

                                                                                                             APeeL