Tuż po przebudzeniu "Opowiadania" Edwarda Stachury otwierają się na słowach: "Wyspałem się, co to jest za wielkie szczęście. Dziesięć godzin prawie spałem bez żadnego przebudzenia i nic mi się nie śniło złowrogiego!"
Ja znam tę łaskę, a on nie wie komu ma za to dziękować? Dalej pyta przewrotnie: jeżeli jest Bóg na niebie i widzi to wszystko, czy może spać spokojnie? A w końcu stwierdza, że: "nie wiem, czy on w ogóle jest, taki Bóg na niebie?"
Padłem na kolana przepraszając Boga Ojca za tych braci: Pieczkę, Lindę, Stachurę...napłynęła osoba Gombrowicza i Miłosza oraz moich współpracowników. W drodze do pracy zacząłem moją modlitwę, w tym czasie przepływali żyjący dla życia, tylko tym światem.
Moje serce zalał ból Serca Pana Jezusa. Jakże koi rozważanie cierpień Zbawiciela: Jego osamotniania, ukrytych cierpień w ciemnicy (u mnie to koronka UCC). W czasie wołania omijałem ludzi, bo często biegną "tylko z jednym zapytaniem".
Napłynęły osoby moich prześladowców, którzy "są mi dani", ja odpowiadam za ich zbawienie, a dla mnie jest to zarazem wielka próba miłości. Moja nienawiść zgubi ich! Nie pojmiesz tego bez łaski wiary i Światła Bożego!
Na tym tle zrozum cierpienie Pana Jezusa, któremu Bóg Ojciec powierzył zbawienie całego świata. Z serca wyrwał się krzyk: "Jezu! Jezu! Jezu!"
Podczas pracy pomagałem pacjentom, otrzymywali to, co im się należało. W pewnym momencie serce zalało działanie Ducha Świętego: słodycz i ciepło w nadbrzuszu (splot słoneczny) promieniujące do serca i sprawiające poczucie, że każdy pacjent jest dla mnie bratem i siostrą, a bezzębna staruszka jest bardzo piękna! Tego nie można przekazać naszym językiem, to sprawia wszechogarniająca Miłość Boża.
W tym stanie krzywda tych ludzi jest szczególnie przykra dla mnie...oto pacjentka, której choroby potwierdza trzech specjalistów, ale dla ZUS- jest zdrowa i zdolna do pracy (nie może otrzymać należnej renty, bo 20% jest lewych dla "samych swoich"). Jak później sądzić zatrudnionych w Sądzie Pracy?
W środku przyjęć pojechałem do zmarłej babuszki, która miała kontakt z duszami czyśćcowymi (jak Maria Simma: "Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi"). Teraz leży w chłodzie wiejskiej chaty. Wyraźnie ma łaskę dobrej i godnej śmierci, nawet moje przybycie z otrzymaniem karty zgonu ("przepustki do nieba") jest pomocą (nieraz są wielkie kłopoty).
Inna relacjonuje podobne kontakty z tym, że zmarły syn po którym rozpaczała przekazał jej, że będzie musiała wychowywać jego dzieci (tak się stanie, ponieważ umrze także jego żona).
Daj płynęła moja modlitwa i nie mogłem się ukoić, a jakby na znak w drodze z pracy spotkałem kapłana! Ja myślę, że on nie wie jak wielkim jest posłańcem! Przypomniała się książka otrzymana od innego "Rozważania o wierze", którą otworzę na słowach: w próbach, w ciemności muszę iść za Panem Jezusem! W pełnym zawierzeniu będzie wzrastał głód Pana Jezusa i nasili się działanie łaski Ducha Świętego!
Korea Północna szykuje się do wojny, babcia odbierała porody i zabijała noworodki, zamordowano właściciel kantoru. Wraca moje zapraszanie pacjentów do wiary i Kościoła świętego dającego zbawienie i życie wieczne, ale efekt marny.
Na działce zły przeszkadzał w modlitwie, a w ręku znalazł się art. o eutanazji: "Umrzeć na własną prośbę" ("Łagodne zamieranie, aktywne zabijanie"). W pośpiechu szliśmy z żoną na Mszę św. mijając starsze osoby siedzące na ławkach, a w Domu Pana było kilka osób! "Nie chcą Cię, Panie Jezu, nie chcą!"
Z powodu bólu podczas modlitwy w intencji tego dnia przysypiałem, ale popłakałem się podczas Eucharystii. Ten dzień kończy się filmem o skazanym na śmierć! To prawda, bo codziennie jestem zadziwiany przez Boga Ojca. Zarazem wiedzą o mnie, że mam wielkie pragnienie dawania świadectwa wiary, co spełniło się obecnie (przez internet).
Później z włączonej kasety popłynie pieśń: "Co zawinił?" Padłem na kolana i odmówiłem "św. Agonię". Wróciła tęsknota za Panem Jezusem z krzykiem: "Ciebie Jezu pragnę spotkać na mojej drodze, aby nasycić moją duszę".
"Dziękuję Ojcze za ten dzień"...
APeeL