Dzisiaj przekażę, co dzieje się z naszym ciałem fizycznym i duszą przed i po spotkaniu z Panem Jezusem na Mszy świętej o 7:15. Szatan zna przebieg naszego życia, a nawet dnia. Chodzi o to, że - za zezwoleniem Boga - może poddać nas pokusie czyli ćwiczeniu wyboru pomiędzy dobrem i złem, w moim wypadku "szkodzić mi" (w różny sposób), a o. Pio nawet bił!

  Już od przebudzenia napłynęła niechęć do Mszy św. porannej z podsuwanym "odpoczynkiem" oraz typowe zalecenie, aby być na Mszy św. o 17.00 z wcześniejszą godzinną adoracją Najświętszego Sakramentu.

   Chodzi o to, że obecnie Pan Jezus nie odwiedza naszych domów (pandemia), ale wszyscy kontaktują się ze wszystkimi na adoracji...w wielkim bałaganie (ze schodzeniem się "kolędników", trzaskaniem drzwiami, waleniem podczas siadania w ławkach, włączaniem się telefonów, itd.). Ten pomysł demon podsunął proboszczowi! Od razu zaznaczę, że dzisiaj w tym czasie będę do niczego, a książę ciemności...zrywał mnie na adorację!

   Przez całą Mszę świętą byłem nieobecny, bo demon zagościł w moich myślach: sprawa dziennika, wróciła krzywda w Izbie Lekarskiej, gdzie trwają "wybory" (był określony czas, nie było chętnych, wydłużyli...bez terminu!), skok "rodzinki" na spadek po rodzicach, bluźnierstwa na blogu Jana Hartmana oraz nocny thriller o działaniu służb specjalnych. Nie pokonasz tego sam z siebie, nie chcesz myśleć, a zły zmienia tematy. Zobacz czym mami ciebie?

    Na ten czas popłynęło Słowo (1 J 3,7-10): "Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu (...) Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże, taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga. Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła". Ten podział jest błędny, to właśnie zarzuca nam Jan Hartman..."wybrańcy" będą zbawieni, a przecież zadaniem każdego jest zostanie świętym.

    Z Ewangelii (J 1,35-42) usłyszałem tylko Słowa Pana Jezusa: Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas - to znaczy: Piotr.

    Tuż po Eucharystii wszystko odeszło, Ciało Duchowe Pana Jezusa ułożyło się w formie łodzi ("Jestem z tobą"), ale ja nie wiedziałem dlaczego. Nagle nastąpiła przewaga układu parasympatycznego (nerwu błędnego) z pogłębieniem i spowolnieniem oddechu, wzdychaniem, potrzebą zamknięcia oczu (odgrodzenia się od rzeczywistości) oraz pragnienie bycia z Panem Jezusem...tutaj, w tym świętym miejscu.

   Serce ścisnął ból, łzy zalały oczy, straciłem ciało fizyczne, miałem pragnienie milczenia i pozostania w ciszy duchowej, bo pojawiała się wielka tęsknota za Panem Jezusem! Pierwszy raz w życiu ekstaza zamieniła się w tak wielkie cierpienie. Zawsze jest odwrotnie...tę tęsknotę koi zjednanie z Ciałem Duchowym Pana Jezusa. Zrozumie to ktoś nagle tracący bliską osobę, a także dziecko porzucone przez któregoś z kochających rodziców.

   W tym stanie opuściłem Dom Pana z "utraconym" ciałem fizycznym, które jest zbyt słabe na takie doznania i ratuje go sen. W bólu wjechałem do garażu, a później ze łzami w oczach i z pochyloną głową, krok za krokiem wróciłem do mojej izdebki.

   Myślałem, że wszystko przejdzie po śnie, ale przebudzony po dwóch godzinach byłem dalej w stanie smutnej rozłąki. Łzy płynęły po twarzy, a dusza wołała jak Piotr: "Kocham Cię Jezu! Kocham Cię Jezu! Ty wiesz że, Cię kocham". Zważ, że ja jestem mocnym, nie przeżywam w ten sposób kłopotów i cierpień życiowych. To płacz z powodu miłości Boga Ojca.

   W ustach dalej trwała słodycz, pokój w duszy, a w sercu tęsknota za Panem Jezusem rozrywająca serce...z pragnieniem świętości! Nie spodziewałem się, że dzisiaj spotka mnie tak wielka łaska. 

    Dusza w tym czasie wołała: "Boże, Jezu, Duchu Święty dlaczego świat nie chce wiecznego szczęścia, które czeka nas na końcu drogi. Ojcze! Wybacz im, ponieważ nie wiedzą, co czynią. Powstrzymaj Rękę karzącą. Zrób coś z tymi, którzy zabijają dusze własne i innych oraz z pragnącymi napaść na naszą ojczyznę, której Królem jest Twój Syn". 

   Wróciły słowa dwóch specjalistek od głowy, koleżanek z psychiatrii nasłanych na mnie przez Izbę lekarską, które stwierdziły, że moje doznania: "to brak krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć". To debilizm duchowy, tych którzy pracuję wśród wiernych Bogu Objawionemu. Czy naprawdę nigdy nie były w kościele? Nie słyszały śpiewu i zawołań kapłana?

   Co się dziwić, gdy ówczesny konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii wciskał mi, że nie ma  natchnień. Natchnienia są przekazami od innych ludzi (telepatia) oraz ze strony Bożej i królestwa ciemności. Jasno masz to pokazane w tym i w wielu moich zapisach.

   Nasze myślenie nie jest de facto tworzone w mózgu (przekaźnik jak stacje łączące telefony), bo wówczas byłaby to energia elektromagnetyczna (klatka Faradaya zatrzymałaby ich przebieg). Nie wiedzą o tym niewierzący zapatrzeni w  swoje mądrości, które wykorzystuje Mefistofeles...

                                                                                                               APeeL

Aktualnie przepisane...

21.06.1994(w) ZA KOCHAJĄCYCH INNYCH

     Poranna pogoda nie oznaczała radości w pracy, bo właśnie...

- przybył syn matki u której byłem pogotowiem (nie mój rejon)...wcześniej kolega z pogotowia nie zabrał jej nieprzytomnej z udarem mózgu, a mnie odmówiono przyjęcia do szpitala. Podczas wnoszenia do domu poprosiłem o pomoc Matkę Bożą, właśnie odzyskała przytomność.

- zgłosił się porzucony przez żonę dla chorej siostry i życia duchowego!

- trzeci wzywał do zmarłej matki (stwierdzenie zgonu).

    W nędznej chacie zmarła leżała nakryta białym prześcieradłem, a syn płakał wstydząc się łez. Podczas wypisywania karty zgonu wyjaśniłem mu, że jego matka jest, a to tylko rozstanie.

    Pojechałem też do pacjentki po udarze, która odzyskała świadomość ku radości rodziny. Przy okazji pomogłem jej synowej (ze Śląska), sprawdziłem wahadełkiem, że nie znosi wielu leków przeciwbólowych: ma przewlekłą dyskopatię, nieoperacyjną, a bóle są wynikiem przeciążenia sąsiednich krążków.

    Nagle moje serce zalała miłość do tych ludzi...aż zacząłem wołać: "Jezu mój! Matko moja!" Temu doznaniu towarzyszył Pokój Boży, a tego nie można przekazać! To nagłe nadprzyrodzone doznanie sprawiło odczyt intencji modlitewnej dnia.

    Na działce napłynął obraz płaczu Pana Jezusa na zmarłym Łazarzem. Na ten czas z radia płynął program o chorych na AIDS w którym była rozmowa ze zmarłym później. Także do jego duszy napłynęła Miłość Boża, a przy okazji wszechogarniająca do wszystkich żyjących i zmarłych.

    Podczas smutnej melodii popłakałem się z powodu zalewającego serce bólu, ponieważ świat potrzebuje miłości. Przypomniały się Słowa Pana Jezusa przekazane do mnie przez Vassulę Ryden: "wzrastaj Mój kwiecie". Tak jest naprawdę, bo mam wzrastać, ponieważ zatrzymanie się oznacza upadek. Potwierdzam to po latach (04.01.2021).

    Na Mszy św. stwierdziłem, że tak mało wiernych przychodzi na nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nagle moje serce zostało ponownie przemienione po spojrzeniu na wielką figurę Pana Jezusa, a właściwie na Jego Serce. To oznaczało, że miłość, która płynie do wszystkich pochodzi z Serca Boga.

   Łzy wywołało wołanie proroka Ezechiasza do Boga (2Krl 19) o zmiłowanie nad Jerozolimą, o jej uchronienie. Natomiast Pan Jezus przestrzegał (Ewangelia: Mt 7,6.12-14): "Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują".

    Eucharystia była w intencji tego dnia z napływającymi obrazami: opiekujących się ciężko chorymi, matek czuwających nad dziećmi...szczególnie niepełnosprawnymi, zakochani oraz para staruszków z reklamy PZU. Pokój i miłość zalały serce: "tak tutaj dobrze". Zacząłem moją modlitwę, a ręku znalazł się obrazek Pana Jezusa z Sercem z bierzmowania syna.

    Teraz dziękuję za kolację i zimną wódkę, nie jest łatwo w pełni wrócić do Boga. Nie oglądam filmów, ale właśnie trafiłem na przedstawiający porwanie syna i walkę ojca z bandą o jego odzyskanie. Miłość i bandytyzm...tak było i będzie aż do końca świata. Ten świat musi upaść, a Nową Ziemię zapełnią wiedzący, że jest Bóg Ojciec i taki jak ja będzie mógł o tym mówić!

                                                                                                                  APeeL