W śnie spotkałem małego chłopczyka. Rozmawialiśmy o Bogu, który zna przebieg naszego życia i może przyjść do nas, kiedy chce. Pojawił się także kapłan u którego się spowiadałem.

    Właśnie trafiłem na Mszę św. z takim chłopczykiem, bo przyjechał wnuczek. Powiedziałem mu, że razem podejdziemy do Komunii św. Później zerwał się i pobiegł do Pana Jezusa pierwszy, a ja za nim. Dzieci czytały Słowo Boże i śpiewały Panu.

    Serce zalał ból, a w oczach pojawiły się łzy, bo ”jeżeli nie staniecie się jak dzieci”. Inaczej nie trafisz do Nieba! Nawet teraz, gdy to piszę łzy płyną po twarzy, a minęła już godzina. To sekundy odmieniające serce.

   Dzisiaj, gdy to ponownie edytuję (18.11.2014) doznałem wstrząsu duchowego, bo mały chłopczyk czekał po spowiedzi na podanie Ciała Pana Jezusa. Kapłan musiał wrócić po kielich, a moje serce zadrżało, bo chciałbym, aby mój wnuczek tak uczestniczył w życiu duchowym.

   Z człowieka normalnego stałem się dzieckiem, a dla takich Pan Bóg otwiera Niebo, gdzie czeka z otwartymi ramionami! Ludzkość szuka atrakcji: lata w kosmos oraz bada Marsa, a jedyną i ostateczną atrakcją na tym zesłaniu jest Bóg Prawdziwy...tak jak dla dzieciątka ojciec ziemski. Wszystko inne jest dodane.

    Ludzie myślą, że świętość jest nieosiągalna! Ilu na świecie - w tej właśnie chwilce - jest podobnych do mnie. Większość z nich nie chce dzielić się swoimi przeżyciami, bo wiara to sprawa osobista. Boją się też reakcji sąsiadów („latają do kościoła”), a nawet  wstydzą się  Boga i Pana Jezusa. 

    Zaraz poderwą się „uczeni w pisaniu”, zatkają sobie uszy, odwrócą się plecami i zaczną szydzić, bo święty kojarzy się wszystkim z obrazkami i męczennikami! Na ten moment w ręku mam płytę z ks. Jerzym Popiełuszką.

    Dla mnie dziwne jest „latanie za pieskiem”, chwalenie się urodą i sławą, rozchorowanie we władzy lub zakochanie „na śmierć i życie” w istocie przemijającej, którą Bóg dał nam jako towarzyszkę na czas zesłania.

    Większość ludzi nie widzi naszego bytu w perspektywie wieczności. Przecież nie można nic planować tylko dlatego, że czujemy się zdrowymi i nie dopuszczamy myśli, że możemy śmiertelnie zachorować lub nie doczekać ranka. Jako lekarz na co dzień stykałem się ze śmiercią. Wyobraź sobie masakrę rodziny wracającej z wesela, gdzie zginęły dwie osoby, a ranni krzyczeli z rozpaczy.  

    Nie spodziewałem się, że dzisiaj Pan Jezus przybędzie do mojego domu.  Duszę zalał smutek rozstania: „bądź błogosławiony Synu Boga mojego i mój Bracie”! Wprost jestem z Panem Jezusem w Getsemani i pragnę, aby ten smutek pocieszający Pana Jezusa trwał wiecznie. Na ten czas Pan dał natchnienie żonie i włączyła smutną muzykę filmową  Gorana Bregović’a („Czas Cyganów”). 

    Takie świadectwo wiary psycholog oceni jako coś chorobliwego, a nawet określi ekshibicjonizmem internetowym. Wypada pisać o miłości do kotka, wypraw na koniec świata lub głosić „szczukowate” mądrości. Można obnażać się dosłownie i duchowo, ale nie wypada pisać o Boga i wierze.

    Szatan nie lubi, gdy ujawnia się jego tajemnice: krętactwa, fałsz, zdradę, podstęp, zabójstwa, a na szczycie potępienie duszy! Nie lubi jawności, światłości, prawdy, rozgłosu, bo jego nie ma!

    Piosenkarka trafiła do Afryki, a biedna matka powiedziała do niej, aby wzięła sobie jej chłopczyka (bieda). Szok sprawił, że założyła tam szkołę, a później przeniosła się do nich, bo więcej radości jest w dawaniu niż w braniu. W  tv „Planete” pokazują życie dzieci, które urodziły się na śmietnisku i tam pracują od małego.

       Z pliku gazet wyjąłem „Miłujcie się”, gdzie było wielkie zdjęcie Matki Bożej z Dzieciątkiem. W tv mały lampart „bawi się” z gazelą, a w komentarzu padają słowa o „pięknie niewinności”. Ten stan duszy otrzymujemy w Sakramencie Pojednania...                                                  APEL