Tuż po przebudzeniu zły drażnił mnie czekającym spotkaniem z kolegami, którzy stanęli po stronie psychiatry powalającego krzyż Pana Jezusa. SN właśnie wydał orzeczenie dotyczące pojęcia obrażenia uczuć religijnych (sprawa Nergala).

    Cóż dziwić się Jerzemu Urbanowi, który w „Nie” dał „śmieszny rysunek” onanizującej się ze słowami „kocham Jezusa”. Można powiedzieć za słowami piosenki: „opętani są wśród nas”. Dziwne, bo koledzy psychiatrzy traktują takich jako chorych psychicznie i nawet ich "leczą".

    Podobnie myślą o wierzących w Boga. Ponieważ Tam Nic Nie Ma to modlitwa jest „mówieniem do siebie”, a przeżycia duchowe po Eucharystii oznaczają „brak krytycyzmu do własnych przeżyć”. Zobacz jak wszystko potrafimy nazwać. Ja powiem trawestując J. Urbana, że to dyktatura ciemniaków duchowych. 

    W smutku odmówiłem „Anioł Pański” i „Pod Twoją obronę”. Nie wiedziałem czy iść na Mszę św. poranną, a na ten moment żona podała mi zawartość kieszeni oddawanej  kurtki, gdzie zauważyłem obrazek Pana Jezusa z Ostatniej Wieczerzy. To było ewidentne zaproszenie.

     Przebieg naszego życia duchowego jest podobny do fizycznego: raz modlisz się żarliwie, innym razem płaczesz lub jesteś drętwy, czasem napada słabość, a niekiedy jesteś mocny. Siostra śpiewała: „Panie! umocnij wiarę naszą”, ale ja w tym czasie byłem mocny.    

    Św. Paweł zaleca, aby starcy byli „ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi, odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. (...) aby nie bluźniono słowu Bożemu Tt 2, 1-8

    Zalała mnie fala rozproszeń, bo zły ponownie kusił mnie "problemami" i pełen złości dyskutowałem sam ze sobą.  Wzrok zatrzymała stacja drogi krzyżowej: „Pan Jezus przybijany do krzyża”. To słuszne, bo raniłem Pana Jezusa. Przychodzisz do Miłości, a serce pełne brudu... 

    Po Eucharystii słodycz i pokój zalały duszę, a wszystko co złe odeszło. Nic nie uczyniłem sam z siebie, a szatan uciekł. „Pan moim światłem i zbawieniem moim”. Cóż obchodzi mnie ocean głupstw... 

    Podczas wyjścia na ponowną Mszę św. wieczorną zapalono lampy uliczne, które wolno dochodziły do pełni światła. Podobnie jest z naszą duchowością. Zaćmionych duchowo można porównać do żyjących przy świeczkach i nie można wprowadzić ich nagle na salony z żyrandolami, bo doznają oślepienia.

    W drodze wołałem do Boga za kolegów lekarzy, psychiatrów i całą resztę „pełnych wiedzy”, bo większość z nich żyje w ciemnościach...tak doszedłem do intencji modlitewnej dnia.

    Jak Pan Bóg to sprawia, bo właśnie dzisiaj przybył elektryk, aby reperować światło w garażach (awaria). Nawet powiedziałem mu, że nie wszyscy są godni światłości...

    W kościele zastałem młodzież przygotowywaną do Sakramentu Bierzmowania, ale wielu z tych młodych ludzi nie dorosło do łaski namaszczenia Duchem Świętym i nie ma sensu ewangelizowanie ich na siłę.

    W czasie konsekracji spowiednik zaczął krzyczeć na rozmawiających i żartujących. Powstało szatańskie zamieszanie, a zła energia udzieliła się innym: siostra zakonna uspakajała młodzież w ławce, a idąca przede mną szarpała rozmawiających w kolejce do Eucharystii.

    W przekazach do Marii Valtorty Pan Jezus cały czas wskazuje, że Jego sługa musi być łagodny. Nie wolno być agresywnym nawet w stosunku do tych, „którzy nie wiedzą, co czynią”.

   Pasuje tutaj dzisiejsze napominanie św. Pawła: „Młodzieńców również upominaj (...) dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem, /../ ażeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć.  Tt2, 11-14

   To bardzo trudne, bo sami z siebie nie możemy stać się łagodnymi i wyrozumiałymi. Mnie w tym momencie nie drażni nawet agresja szczekającego na mnie psa. Takim chciałbym być zawsze...             APEL  

  .