Siedziałem do 3:00 w nocy zrozpaczony zawieszeniem otwierania zapisów, a rano zostałem obudzony na Mszę św. o 6.30. To był początek pomocy o którą poprosiłem św. Józefa, a taże św. Michała Archanioła. Tak już jest na tym zesłaniu, że radości (wczorajsze załatwienie spraw majątkowych) mieszają się z niespodziewanymi kłopotami.

   Podczas przejazdu - ze łzami w oczach - wołałem też do Boga Samego, ponieważ wszystko czynię dla Niego i naszej wiary. W tym czasie przepływały obrazy ludzi mających prawdziwe kłopoty, wielkie cierpienia z beznadziejnością sytuacji. Cóż oznaczają moje, gdy Bóg jest ze mną.

    Zarazem miałem pokazany sens cierpienia, które przybliża nas do Serca Boga. To wielka tajemnica, a zarazem próba dla nas, co uczynimy w różnego typu kłopotach, tragediach oraz w zaskakujących przeszkodach. Zacząłem dziękować Panu Jezusowi za łaskę zbawczego współcierpienia. Natenczas siostra zaśpiewała: “Serce me do Ciebie wznoszę. Panie szukam Cię”.

    Nagle doznałem wstrząsu, bo król Salomon hołubiony wczoraj przez królową Sabę (1Krl10, 1-10) na starość stał się bałwochwalcą (1Krl11, 4-13)...nawet budował bożkom posągi! Poszedł w ślady swoich żon. Sam zobacz jak niewiasta może sprowadzić na manowce.

   Pan “dwukrotnie mu się ukazał i zabraniał mu czcić obcych bogów”. Zrozumiałe jest nawrócenie na starość, ale postawienie żony w miejscu Boga Ojca...nie mieści się w głowie.

   Psalmista też wołał za czczących bałwany oraz składających dzieci złym duchom (Ps 106). Ja w tym czasie wołałem: “Ojcze! Jak to wszystko znosisz? Niech mnie ręka Twoja broń od tego!” Nagle to cierpienie zamieniło się w wielką miłość do Boga. Serce chciało mi pęknąć. Ponownie zacząłem dziękować za cierpienie z czym biegniemy do Jego Serca.

   W tym czasie siostra zaśpiewała: “Wszystko Tobie oddać pragnę (…) Serce moje weź, dusze moją weź”. Czy ja coś planowałem i to po 3 godzinach snu?

    Po Eucharystii trzymałem - Ciało Pana Jezusa w ustach - jak największy skarb. Padłem twarzą na ławkę, serce chciało mi pęknąć i tak chciałbym odejść z tego świata!  “Boże mój! Jak Ty prowadzisz mnie każdego dnia, jak szkolisz i jak przytulasz po oddaleniu się”. W tym stanie wyszedłem z Domu Boga Ojca na ziemi, całkowicie zaskoczony początkiem tego dnia.

   Zrozum, że nie ma innej drogi. Nie ma żadnego innego Boga oprócz Jahwe. Uwierz mi i uciekaj od tych, którzy mówią inaczej. Nie rozmyślaj też na tym problemem, bo naszą mądrością nigdzie nie dojdziesz. Sam Pan Jezus dzisiaj zawołał: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom” (Mt 11,25). Padnij na kolana i przeżegnaj się...tyle i aż tyle!

   Minęła godzina, a mój stan trwał dalej: cierpienie mieszało się ze słodyczą z powodu bliskości Boga oraz pragnieniem służenia i oddania Mu swojego życia, a już teraz tych chwil, dni i resztki lat!

   Zawierzenie w pomoc Boga Ojca sprawiło, że po próbach kontaktów ze specami zostałem zaprowadzony do właściwego zakładu i wszystko miałem załatwione w pół godziny.

    Wieczorem, podczas gry oldbojów umierałem odmawiając moją modlitwę (wówczas współcierpię z Panem Jezusem). Z dyktafonu płynął marsz wojskowy grany przez naszą orkiestrę (bardzo piękny), a ja tam zawołałem: “Panie bądź błogosławiony”!

   Później w zawołaniach błagałem Boga Ojca o miłosierdzie nad narodem wybranym, antykrzyżowcami z samorządu lekarskiego oraz nad tymi, którzy odrzucili naszą wiarę...ogarnij cały bezbożny świat!

   Z krzyżykiem w ręku prosiłem o to, aby za każdą moją łzę Stwórca uratował dziesięciu apostatów. To trwało to tyle, co mecz czyli 1.5 godziny...

                                                                                                            APeeL

 

 

    Podczas zapisu tego świadectwa wszedłem na blog prof. Jana Hartmana, który jest wśród tych, za których dzisiaj popłynęła moja modlitwa. Dałem komentarz jako dr. Bylejaki https://hartman.blog.polityka.pl/2022/02/10/andrzej-duda-to-sie-nie-uda/

                                                              Panie Profesorze!

Chciałbym dać istotną uwagę do złośliwej oceny naszego prezydenta, który nie jest winny tego, że go wystawiono i wybrano...

  Przebieg (50 lat), krytykuje Pan jego letni katolicyzm, niby sprzyjanie "całkowitej klerakalizacji", należenie do "lisów i dworaków" (każdy reprezentuje jakąś opcję polityczną), spóźnione i nijakie inicjatywy, próba naprawiania sądów niezależnych od sprawiedliwości, robienie ze swej opcji idiotów, itd. Powinno się obnażyć też jego poprzedników ("gdy grzechy wspomnisz któż się ostoi")...

1. Pan Profesor wykorzystuje każda okazję, aby atakować wiarę katolicką (prezydent jest „sformatowanym ideologicznie katolikiem nacjonalistą”), a przecież Donald Tusk przed wyborami wziął ślub i pokazał ołtarzyk domowy, a Lech Wałęsa nosi MB Częstochowską w klapie, prezydent Komorowski też udawał wierzącego.

   Sprawa jest prosta: moja wiara to ciemnogród, życie w świecie urojonym, a doznania duchowe to „brak krytycyzmu w stosunku do własnych przeżyć”.

2. "Duda został wybrany"...każdy orze jak może. Jedni są zakochani w „całej prawdzie całą dobę” z właścicielem w pokoiku na lotnisku, a inni mają siedzieć cicho.

3. "Duda był dotąd pokornym wykonawcą", a co robili poprzedni prezydenci pilnujący żyrandola. „Nic mu nie zostanie zapomniane!” To mściwość niezgodna z moją wiarą.

4. "Duda przez całe lata błaznował i kompromitował siebie i kraj"...zaraz to wyjaśnię.

5. „Mrzonki o uzyskaniu jakiejś samodzielności”...też to wyjaśnię, ale nie zgadzam się z oceną, że ma „reputację sługusa zdziwaczałego i głupiego dyktatora”. Rozpędził się Pan Profesor. Co na to moderator...

                                               Panie Profesorze!

   Wszystkich ludzi można podzielić na typ zachowania:

A („mocni”): Hartman, Czarnek, Wałęsa, Jarosław Kaczyński (przeciwieństwo Lecha), Tramp. Tutaj jest istotna uwaga: garstka z tej grupy nadaje się na stanowisko prezydenta...

B („słabi”): tacy ludzie są ogólnie dobrzy, mają wiedźmowate żony, bo inne do nich nie pasują i nie nadają się na żadne stanowiska. Proszę spojrzeć na mocne żony: Jaruzelskiego, Kwaśniewskiego i Komorowskiego, a także Andrzeja Dudy. W tej grupie jest Biden...

   Wniosek: prezydent Andrzej Duda, tak jak jego poprzednicy są ofiarami mocnych promotorów. Wszystkich kandydatów powinno się wcześniej dokładnie zbadać, także przez psychologów i od razu wykluczyć tych, co „są po przebiegu” oraz z grupy B. Pastwienie się nad niewinnymi nie ma sensu.

    Pan Profesor jest w grupie A, ale strach nawet pomyśleć, co mógłby Pan zmajstrować...

https://www.wola-boga-ojca.pl

 

 

Aktualnie przepisane...

24.07.1994(n) ZA ŻYJĄCYCH DLA ZBAWICIELA

    Na "Anioł Pański" zbudziły mnie pięknie śpiewające ptaszki. „Patrzył" na mnie Pan Jezus błogosławiący, a Jego św. Oczy wyraźnie się uśmiechały. Z natchnienia otworzyłem "Prawdziwe Życie w Bogu" (tom 1), gdzie trafiłem na piękne słowa: 

"Niech Pani Bóg Wszechmogący będzie błogosławiony. 

Niech jego królestwo panuje w wiecznej chwalę. 

Niech jego święte imię będzie uwielbione. 

Niech jego słowo wniknie do wszystkich serc i niech go niech w nich spocznie”...

    Demon kusił wyjazdem do jakiegoś kościoła (wówczas jest niepokój i poczucie, że „nie wiem, co mam czynić”), a z radia popłyną słowa kapłana przepraszające Boga Ojca za zbrodnie bolszewickie. To w końcu było kazanie polityczne, które wywołało rozdrażnienie z poczuciem naszej słabości, bo wiara zeszła na daleki plan.

    Szatan nienawidzi  wezwanych i posłanych, ośmiesza nas, stara się skłócić...czyni to nawet z wybranymi przez siebie, a jest to pokazane na zabijaniu wiernych mu do końca (Stalin i Hitler)! Pan Bóg ujawnia metody jego działania, ale większość śmieję się z tego.

    W drodze do kościoła możliwość modlitwy została zakłócona spotykaniem znajomych, którzy wracali z Mszy św. Jakże chciałbym zabrać ze sobą wielu zmuszonych wcześniej do bezbożności. Zatrzymałem się przy drzwiach świątyni, tak jak czynią przychodzący do kościoła dla własnego uspokojenia. "Ojcze! Przepraszam za nieświadome obrażanie Ciebie”.

    W czytaniach padną słowa o cudzie rozmnożenia chleba przez męża Bożego (2 Krl 4,42-44), a także przez Pana Jezusa (Ewangelia: J 6,1-15), ale w serce wpadną zalecenia mojego Profesora, św. Pawła (Ef 4,1-6): Zachęcam was (…) abyście postępowali w sposób godny powołania (…) z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości”.

    Podczas Eucharystii spotkała mnie próba, ponieważ kapłan przeszedł obok mnie i podawał Ciało Pana wierny z boku kolejki. W tym czasie płynęła pieśń:  "On twoim Ojcem, On Przyjacielem".

   Po zjednaniu z Panem Jezusem Pokój Boży zalał serce, a ja błyskawicznie poczułem się innym człowiekiem...malutkim  fizycznie i dalekim od ludzi, ale bliskim w sercu zjednanym z Sercem Pana Jezusa. Poczucia wszechogarniającej miłości Boga nie można przekazać.

    Zbawiciel przekazał przez Vassulę, że moja nędza przyciąga Jego Miłosierdzie, a słabość Jego siłę. Napłynęło pragnienie ułożenia litanii uwielbienia Boga Ojca oraz wytrwanie w posłannictwie z wypowiedzeniem przed śmiercią słowa: „Wykonało się”! Tak właśnie chciałbym wrócić do Ojczyzny Prawdziwej. Warunek jest jeden: trzeba stać się  ś w i ę t y m.

    W bólu popłynie koronka Miłosierdzia Bożego, a podczas mojej modlitwy pojawią się obrazy brudnych dusz...bliskich Piekła. Wrócą okropności z Rwandy oraz zbrodniczy wybuch w Argentynie, który spowodowali "bojownicy Boga" ( Allahu Akbar). Żaden syn Boga Ojca Jedynego i Ostatecznego nie będzie zbrodniarzem!

    Podadzą też informację o mafii w Sowietach, bijących się między sobą (zginęło ich więcej niż w Afganistanie), a przedtem była wielka jedność od demona. Mój dzień obejmie szczególnie takich: "Panie Jezu wspomóż te dusze”. W ich intencji zapaliłem lampkę Matce Bożej, a wielka radość zalała serce: "Matko, to przecież twoi synowie i córki, proszę”.

   Natenczas otworzyłem "Przegląd katolicki", gdzie Jan Paweł II trzymał Monstrancję. Przypomniał się Pan Jezus zalecający: "Żyj dla mnie"! To wielka prawda, bo trzeba żyć tylko dla Pana Jezusa i nie marnować czasu na gadanie (drugi dar Boga oprócz wolnej woli).  

    Modlitwy trwały cały czas, zły nie lubi takiego poświęcania się, a ja wiem, że jest tylko garstka żyjących dla Zbawiciela! Serce zalała  słodycz Boża, a tego nie można przekazać.

   Późno, a smutek rozstania z Bogiem zalewał serce. Nawet żona zdziwiła się moim stanem, ale jeszcze nie mogę jej wyjaśnić do kogo uciekło moje serce. Po latach uwierzy w moją łaskę...nawet w jej obecności potwierdzi ją ksiądz proboszcz. W tęsknocie za Bogiem Ojcem w ręku znalazła się moja litania uwielbienia, którą muszę skończyć...

                                                                                                            APeeL