Poszedłem spać o 2.00, a w śnie znalazłem się w kościele z modlącymi się kapłanami i odczuciem walki duchowej. Postanowiłem pojechać do kościoła samochodem, aby po drodze zapalić lampkę pod krzyżem.

    Psalmista wołał dzisiaj: „Szczęśliwi, którzy żyją według Prawa. / Błogosławieni, których droga nieskalana, którzy postępują zgodnie z Prawem Pańskim". Ps 119

    Natomiast Pan Jezus wskazał, że to, co się działo za „Noego (...) za czasów Lota (...) tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi”. Tak jest, bo ludzie żyją sobie i nie czują zagrożenia, a Syn Człowieczy przyjdzie jak błyskawica! Wówczas nie trzeba schodzić z dachu i wracać z pola, bo „jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony”. Łk 17, 26-37 Uśmiechnąłem się, bo to schodzenie z dachu jest bardzo obrazowe...

   W domu nie czekało na mnie łóżeczko, ale zalana łazienka!

1. Pobiegłem do sąsiadki i zawiadomiłem właściciela mieszkania (kolegę), który był niezadowolony z mojego telefonu, bo on też nas zalewał, a nawet stwierdził, że „to nie jego sprawa”.

2. Wcześniej napisałem do telewizji Trwam:

     <<Uprzejmie proszę o wyjaśnienie dlaczego 09.11.2014 o 22.40 zatajono film dokumentalny „Zapomniane męczeństwo”, bo w programie „Gościa niedzielnego” była zapowiedź  22.40 "Biblio, Ojczyzno moja - film dok.”.  Kto to czyni, bo to świadczy, że trwa bolszewizm! >>

     To było świadectwo niezłomności arcybiskupa Antoniego Baraniaka z którego komuniści chcieli zrobić głównego świadka oskarżenia w pokazowym procesie przeciwko Prymasowi Tysiąclecia (w latach 1953-1955). Torturowali go w więzieniu przy Rakowieckiej w Warszawie przez 27 miesięcy, gdzie przez 8 dni przebywał nago w wilgotnej piwnicy.

    To jeden z największych i najmniej znanych męczenników polskiego Kościoła. Prawie chciało mi się płakać, bo zapomniała o nim hierarchia (nie został świętym), a bolszewicy pamiętają, że nie dał się złamać. Nienawiść trwa u nich jeszcze po śmierci ofiary...zamazują o takich wszelki ślad i dlatego w programie telewizyjnym była dezinformacja („Biblio, Ojczyzno moja-film dok.” 2012). 

    Nie mogłem dodzwonić się do telewizji Trwam, a pani z „Naszego dziennika” mówiła o ramówce, nie rozumiała mojego dociekania i twierdziła naiwnie, że się mylę! Zrozumiała to redaktorka z „Gościa niedzielnego”, którą prosiłem o wyjaśnienie podanej przez nich dezinformacji, bo bolszewicy są precyzyjni w szkodzeniu (gdzie jest ciało Anny Walentynowicz?). Męczeństwo arcybiskupa zostało zapomniane przez nas i hierarchię, a bezpieka chce ukryć swoje okrucieństwa.

3. W Senackiej Komisji Praw Człowieka, Sprawiedliwości i Petycji pytałem czy ponownie mogę skierować moją sprawę, która trwa, ale pani próbowała mnie zbyć, bo "nie mamy nic do samorządu lekarskiego”.             - Nie macie nic do dyskryminacji lekarza katolika, który chce złożyć petycję, bo samorząd lekarski trzeba skasować?...zapytałem przekornie i nastraszyłem ją Marszałkiem Senatu!

4. Pan redaktor Wojciech Kamiński z „Gazety polskiej codziennej” był zajęty, bo ma sprawy ważniejsze od mojej, a wcześniej zgodził się na kontakt.  

5.  Zapytałem też sekretarkę Rzecznika Praw Lekarzy, bo obiecał jej ustami, że mi pomorze, ale chyba mu zabroniono.

   Dopiero po odczycie intencji zauważyłem, że interweniowałem w wielu sprawach, a to oznacza narażanie się, a nawet chodzenie po sądach lub utratę życia.

    Właśnie telewizja interweniuje w sprawie oszukanych („dom pod zastaw”) oraz  chłopca  zabranego do domu dziecka, gdzie go bito przez godzinę.  Pokazano też  matkę dwójki dzieci, którą mąż chciał zabić nożem po wcześniejszym upiciu 12-letniej córki! Obroniła ją 6-letnia córeczka, a interwencja policji przyniosła skutek: oprawca wrócił do domu, a ofiary znalazły się w przytułku.

    Wyszedłem na modlitwę, a w bólu towarzyszyły mi dwa bezdomne psy. Wróciłem na ponowną Mszę św. dla Matki Bożej i padłem umęczony.                                                                                 APEL