Ze snu zerwał ból wieńcowy oraz przykre zdrętwienie ręki, ponieważ mam wadę wrodzona kręgosłupa szyjnego (rozszczep). W tym stanie zawołałem do Boga Ojca, aby uchronił moją rodzinę na tym wygnaniu.

   Zdziwiła mnie decyzja, że do pracy pójdę pieszo...nawet rozdzieliłem klucze, aby nie ulec pokusie przejazdu. Postanowiłem też, że dzisiaj nie będę na Mszy św. Z jednej strony mam modlić się („dobro”), a z drugiej opuścić spotkanie z Panem Jezusem (dobro). 

   Serce zalała dziwna radość, ale po wyjściu trafiłem na deszcz. Zobacz jak „czuwa” nade mną Belzebub...zostałem „śmiesznie” oszukany, tym bardziej, że pracę skończę o 17.00! Przy okazji dodam, że demony nie mają naszego poczucia humoru. Jest to zawsze ich złośliwość...jak małpy rzucające swoimi odchodami na intruza.

    W samochodzie popłynie piosenka od Boga Ojca o miłości i nadziei dającej moc, którą słuchałem na cały regulator. Przeciwnik Boga nie cierpi naszego oddania w posłudze i to z miłości.

   Możesz być wielkim specjalistą, pomagać jakby przymuszony lub w złości i to psuje Boże zalecenie: „jedni drugim służcie”. Na nic praca po zapłacie („nagrodę już otrzymałeś”). Ja mam radość z pomagania, bezinteresowności i dawania każdemu, co mu się należy.

    Radość daje także trafne stawianie diagnoz, bo ten ma zapalenie wyrostka robaczkowego, ta pęcherzyka żółciowego, a pacjentka po operacji czerniaka jest wolna od przerzutów nowotworowych. Babci „różańcowej”, której zmarła córka wyjaśniam, że Szatan włóczy ją na cmentarz, a ledwie chodzi (2 kilometry).

    Dopiero przed 15.00 zawołałem „Panie! Zmiłuj się nade mną”, a w tym czasie pacjentka z napadem kolki nerkowej wołała: „O! Jezu, Jezu!” Moje serce zalała radość Boża z poczuciem słodkości krzyża Pana Jezusa!

    Nie da się tego przekazać, musisz sam to przeżyć. Niesiesz krzyż, który przytłacza, a po dojściu na Golgotę zostajesz zalany słodyczą i to Bożą. Nasza jest namiastką, która w nadmiarze nudzi. Dla ludzi normalnych to zwykłe głupoty, gdy „nie ma co do garnka włożyć”.

    Podczas powrotu do domu popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji tego dnia. W poczuciu bliskości Boga Ojca napłynie pragnienie odosobnienia. Łzy falami będą zalewały oczy z powodu Jego dobroci dla mnie. W tym stanie trafiłem do małżeństwa „wierzących” staruszków, którzy pragną ratować to życie, a ono jest bliskie zachodu.

   Jakby na ten czas z radia samochodu popłynie piosenka Ewy Błoch o Bogu Ojcu i oddaniu swego życia. Popłakałem się, a po kojącym śnie wróciłem do „normalnego”życia z pociągnięciem z butelki przyniesionej z wesela...mimo ostrzeżenia Anioła „Nie!”

   Ja sam wiem, że „nie”, bo ten piękny dzień zakończy się filmem o miłości ojca do syna marnotrawnego, który nawróci się. To film o mnie...

                                                                                                                      APeeL