Po przebudzeniu - podczas bicia dzwonów kościelnych oraz „spojrzeniu” Pana Jezusa porcelanowego (prośba o czystość) - napłynie poczucie świętości z modlitwą „Anioł Pański”. Żona wspomni o wielkiej wierze ludów skandynawskich, którzy chodzili boso w pielgrzymkach i o obecnej ich obojętności duchowej.

   W próbie modlitwy rozpraszał demon oraz obrazy ludzi żyjących tylko tym światem (np. handlem). Jeszcze nie wiedziałem, że tak zaczyna się szatański dzień...nawet byłem nieobecny w kościele.

    Pan Bóg właśnie mówił przez proroka (Ez 18,1-10.13b.30-32): „wszystkie osoby są moje (…) Umrze tylko ta osoba, która zgrzeszyła. (…) będę was sądził, każdego według jego postępowania (…) Nawróćcie się! Odstąpcie od wszystkich waszych grzechów, aby wam już więcej nie były sposobnością do przewiny”.

    Psalmista zawołał (w Ps 51): „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste (…) Będę nieprawych nauczał dróg Twoich i wrócą do Ciebie grzesznicy”.

    Dzisiaj Pan Jezus zalecił (Ewangelia: Mt 19,13-15), aby przyprowadzano do Niego dzieci, bo „do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Pan Bóg pragnie naszej świętości. Tylko tak możemy trafić do Królestwa Niebieskiego

    Święta Hostia była w intencji, tych którzy nie pragną ś w i ę t o ś c i  i nie wierzą w obietnice Boga Ojca. Zalany Duchem Świętym chwyciłem twarz dłonie i tak trwałem, a po wyjściu z kościoła wolałem: "Jezu! Jezu! Jak ty obdarowujesz, jakże chce się żyć i pracować, pomagać innym!” Nie wiedziałem jeszcze, że zaczyna się szatański dzień:

- odwiozłem syna do autobusu, ale już odszedł

- pędzimy z porodem, nie można wypić kawy, a cały czas gadam, w tym czasie próbowałem odmawiać różaniec

- napłynęła miłość do żony i obraz jej osoby w więzieniu!

- wyraźnie od złego napłynęło zalecenie "zapisania się do służby wojskowej", bo wreszcie będę miał spokój!

- napłynęła zarazem wyraźna niechęć do życia, pracy, umęczenia oraz przyjmowania cierpienia

- kolega miał niestosowna prośbę: zamianę dyżuru, mój wypadłby w święto maryjne...

- z kawą idę na górę zakończyć sprawy czwartku, cały „chodzę w sercu”...zeszło godzinę!

- radość, ale zły podsunął mi sąsiada, kolega wyjechał do niego, a on w tym czasie został przywieziony...z podejrzeniem wylewu podpajęczynówkowego i musiałem jechać do szpitala.

    Teraz płynie pieśń z filmu „Pielgrzym” popłynie pieśń: "Jezu Chryste zmiłuj się nad nami”, a młody człowiek mówi o naszej potrzebie bycia uosobieniem dobroci Boga. "Jezu! Panie Jezu! Nie chcę być tutaj, nie chcę. Pragnę być z Tobą”.

   W tym uniesieniu musiałem wyjechać do dziecka za kolegę (oszukany), a przez to podenerwowany. Poszukiwano mnie wcześniej, gdzie przyjmuje prywatnie i wręczono mi dwa dolary.

    W ambulatorium trwał napór chorych z wyjazdem do domu, gdzie zmarła matka sześciolatka. Tam miałem być i pocieszyć zrozpaczonego wdowca. Przekazałem, że żona jest, a to było utwierdzenie jego pewności (katolik). Zaleciłem, aby mocy nabierał z Mszy św. i Eucharystii z proszeniem Boga Ojca o odsunięcie złego, który ludzi w nieszczęściu zalewa zwątpieniem i rozpaczą. Bardzo pasuje tutaj moja modlitwa w intencji tego dnia.

    Trzeba dokończyć przyjęcia w ambulatorium: uraz oka, bóle wieńcowe, zapalenie płuc u dziecka, które wróciło z wakacji we Francji! Nie mogę nadziwić się, że ludzie szukają wypoczynku poza niebem!

    Zrywają do dalekiego wyjazdu, płynie „św. Agonia” Pana Jezusa, mignął krzyż w lesie, a po drodze zatrzymują nas pobici. W wiejskiej chacie trafiłem na piękny obraz Matka Bożej z Sercem w koronie z kwiatów! To jakby podziękowanie za list do radia Maryja.

   Teraz wołam: „Ojcze! Proszę, skrusz serca zatwardziałych ludzi z którymi się stykam, niech zapragną uświęcenia”. Zarazem przeprosiłem za zło, które uczyniłem żonie: „nie licz Ojcze jej grzechów, bo to moja wina”.

   Łzy zalały oczy, a właśnie przejeżdżaliśmy obok naszego kościoła! "Zmartwychwstał Pan! Zwycięstwo nad szatanem. Zmartwychwstawaj Panie Jezu w moim sercu, zmartwychwstawaj w sercach tych ludzi z którymi się stykam". Poprosiłem też w intencji córki, aby otrzymała Światło!

    Przekazałem pacjentkę z poronieniem przekazana, pasuje cz. chwalebna różańca, chwile wytchnienia...zbliża się północ z moim przeżegnaniem się. Wrócił przebieg tego dnia z kuszeniem: niechęcią do tego życia i świata całego!

   Teraz to ustąpiło. Wróciła chęć do niesienia pomocy, nawet nie chciało się spać!  Wyraźnie towarzyszył mi Pan Jezus Miłosierny i Pan Jezus z Sercem oraz siostra Faustynka. „Och! Przecież ona bardzo pragnęła powrotu do nieba!”...

          „Dziękuję Panie Jezu za ten dzień. Dziękuję”.

                                                                                                       APeeL