Dzisiaj zostałem obudzony z nieba, a wówczas jestem wyspany z sercem pełnym radości. Ponieważ wczoraj nie piłem namówiony przez Pana Jezusa, że: "razem wygramy” (to były słowo reklamy).

    Dzisiaj od Pana Jezusa napłynęła chęć do pracy, a bliżej niesienia pomocy. Największą radość sprawi fakt, że ja znam cel mojego życia...Życia! Wraca królestwo ziemskie, umęczenie ludu i głupstwa tego świata: „od prezydenta do stróża". Towarzysze nie mają wolnego nawet w niedzielę.

    Ten dzień zacząłem od koronki pokoju i czystości po spojrzeniu porcelanowej figurki Pana Jezusa. Łzy zalały oczy z zapytałem Pana Jezusa: „jak żyłeś tutaj Panie? Kto prał twoje rzeczy? Jezu! Jezu! Jezu!” Nawet teraz, gdy zapisuję to przeżycie łzy napływają do oczu (dar łez!),a to jest niezależne ode mnie. Serce nagle doznaje lekkiego ucisku i pojawiają się łzy.

    Przecież Pan mój przechodził udręki, niedostatki, niewygody, kłopoty wygnania.  Natenczas w ręku znalazł się artykuł o Polakach w Kazachstanie, a wczoraj babuszka  - Polka z tamtego przesiedlenia powiedziała do mnie: "Niech Święty Bóg błogosławi... Święty Bóg! Święty Bóg!" 

    Skulony i malutki siedziałem w Domu Pana, a z duszy wyrwało się wołanie: "Ojcze! Proszę o pokój serca, pobłogosław ten dzień". Zdziwiony usłyszałem, że w czytaniu (Job 1, 6 -22) Szatan zarzucił Bogu, to co mówią ludzie: "Czy Job za nic czci Boga? (…) Pracy jego rąk błogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży". Pan odebrał mu to, a „Job  wstał, rozdarł swe szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię i  oddał pokłon: „Pan dał i Pan zabrał".

    Przepłynęły moje uczucia. Ja nic nie chcę posiadać. Nic! To nie oznacza rzeczy wartościowych, bo dla mnie najwyższą wartością są wizerunki święte. Jacek Kuroń ma iść na prezydenta, a w ręku mam jego karykaturę. Jeszcze prezydent Lech Wałęsa i nasz stróż!

    Napłynęły udręki Jezusa, bieda i kłopoty rodziny. W Ewangelii uczniom przyszła na myśl sprzeczka: kto jest z nich największy. Lecz Jezus znając ich myśli i serca wziął dziecko, postawił je przy sobie i powiedział: "kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki". "Ojcze spraw, abym dzisiaj był najmniejszy, abym nie buntował się" (przepłynęło wcześniejsze pragnienie ogłoszenia moich cierpień).

     Eucharystia sprawiła zalanie mojej duszy pokojem i słodyczą. Tak jakbym miał przyłożoną w okolicy serca „t a r c z ę  m i ł o ś c i"  - nie można tego opisać!

    Wyszedłem z kościoła malutki i pragnący odosobnienia...nie było mnie dla świata, nawet stałem się niezdolny do pracy. W przychodni na korytarzu trwała kłótnia: "Kto jest pierwszy?"  - nawet powiedziałem, że ostatni będą pierwszymi, a na to zareagował pacjent po udarze. On to zrozumiał i śmiał się.

   Około 11:00 serce i duszę zalała wzmacniająca słodycz, a wówczas wczuwam się w sytuację ludzi potrzebujących pomocy, którą niosę z radością. Po latach będę wiedział, że było to działanie Ducha Świętego.

    Personel jest smutny i podenerwowany, ponieważ zaczyna się redukcja, rozpada się zespół, wielcy tracą stanowiska. Nikomu nie śniło się, że upadnie zbrodniczy system z osłabionym sojuszem...ze spadającymi ze stołków.

    O 15:00 popłynie koronka za pragnących wielkości - właśnie jadę do umierającego na raka pęcherza, przyjeżdżamy obok krzyża Pana Jezusa, gdzie za płotkiem bawią się dwie malutkie dziewczynki. Ja wiem, że jest to obrazek od Pana i wiąże się z dzisiejszym czytaniem Ewangelii...Pan Jezus i dzieci, dzisiaj gdzie to przepisuję (mam taki obraz otrzymany od umierającej).

    Pomogłem umierającemu, nawet podarowałem mu narkotyk (dolantynę), który zostawił inny chory. Uwagę zwracały parę gołąbków i w tym czasie kończyłem cz. Radosną Różańca i Różaniec Pana Jezusa z wołaniem o pokój.

   Jakże marne jest nasze życie. Teraz pędzimy do potrąconego chłopczyka, który był nieprzytomny i miał złamanie nogi. Zawołałem do Boga: „Ojcze! Pomóż mu!” Nie chciało mi się wierzyć, bo szpitalna „R-ka” miała wezwanie do „umierającego”, który nie żył. Zabrali mojego chłopca prosto do szpitala wojewódzkiego!

                                                                                                         APeeL