Nie mogłem spać, a na czas Mszy św. o 6.30 przytuliłem się do poduszki. Po sekundowym śnie zdążyłem na poranne spotkanie z Panem Jezusem.
Dzisiaj były wstrząsające Słowa Boga przekazane - przez mojego ulubionego proroka Izajasza - zapowiadające Bolesną Mękę Pana Jezusa (Iz 42,1-7): „Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. (…) Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy”.
Zbawiciel „otworzył oczy niewidomym” i wyprowadził tych, co mieszkali w ciemności...tak właśnie stało się ze mną. Dlatego rozgłaszam to, nawołuję do nawrócenia, bo wszystko jest prawdziwe w naszej wierze, a sprawia to Eucharystia.
W tym momencie nie wiedziałem, że dam komentarz dotyczący cudów eucharystycznych: https://www.ekspedyt.org/2022/04/08/lanciano-fragment-dziennika-wloskiego-abruzja-2006-r/
„Moja łaska wiary to mistyka eucharystyczna. Od 30 lat uczestniczę w codziennej Mszy św. i nie interesują mnie żadne cuda...nawet dotyczące samej Eucharystii (w sensie ludzkim). Dlaczego?
Dlatego, że Ciało Duchowe Pana Jezusa jest Cudem Ostatnim. Sprawia błyskawiczną przemianę naszego ciała fizycznego z duszą...w duszę z ciałem. Nie trzeba nigdzie jeździć i szukać, bo ten cud dzieje się „tam, gdzie dzwonią” czyli na każdej Mszy św.! Cuda widzialne są potrzebne tym, którzy nie wierzą, wątpią lub pragną potwierdzenia Prawdy! Pan Bóg wie o tym...
Sama Eucharystia jako "opłatek" dodatkowo "mówi" układając się w ustach w różnej formie: poprzecznie (mam milczeć), parasol na podniebieniu (ochrona), łódź (mam się nie bać), przewijanie się do przodu (coś dobrego) i wstecz, pęknięcia o różnym stopniu...nawet z rozejściem się rozłamów (czekają mnie cierpienia w których Pan Jezus będzie ze mną).
Długi czas nie mogłem dojść, co oznacza ułożenie się Eucharystii pionowo wzdłuż jamy ustnej, a wówczas Bóg Ojciec mówi "My" (razem). Jeszcze jako laurka (podziękowanie za moje świadectwa wiary) oraz kielich kwiatu (podobnie, ale z miłością)...
Do zjednania (duszy) z Duchowym Ciałem Pana Jezusa dochodzi dopiero po połknięciu, bo jest to ostateczny moment przyjęcia (wcześniej można wyjąć z ust...także dla niecnych celów). Zapraszam na codzienną Mszę św. - jest to największa łaska Boga dla nas na tym zesłaniu. Szczęść Boże
Dziwiłem się zawołaniom psalmisty (Ps 27,1-3.13-14): Pan jest moim światłem i zbawieniem...obrońcą mego życia. Kogo miałbym się lękać i przed kim czuć trwogę? Nawet, gdy wrogowie staną przeciw mnie nie poczuję strachu.
Dalej były słowa o Krainie Żyjących, gdzie będziemy oglądać Boga Ojca. Zarazem napłynęło poczucie obecności Stwórcy i Jego Opatrzności. Jest mi przykro, bo nawet w obecnym zagrożeniu nie widzę większego poruszenia duchowego.
Niedaleko naszej granicy dochodzi do demonicznych okrucieństw, a rządzący ufność pokładają w mocy ludzkiej. Dlaczego nawet nie wstąpią do św. Opatrzności Bożej?
Dzisiaj Pan Jezus trafił do domu ożywionego wcześniej Łazarza (Ewangelia: J 12,1-11)...na ucztę, gdzie namaszczono Go drogim olejkiem. Zatroskany o biednych Judasz („kasiarz”) zarzucił, że lepiej byłoby wspomóc biednych.
W kościele chodziłem po kwiatach (wypadły wczoraj ze święconych palm), „patrzył” wieniec na głowie Anioła Pokoju oraz postawione tam kwiaty. Dodatkowo Eucharystia ułożyła się w formę kielicha kwiatu. Podjechaliśmy z żoną pod „mój” krzyż, gdzie wymieniłem lampkę...
APeeL