Ten zapis świadectwa wiary zacznę od nagłego odczytu intencji. Stało się to po odespaniu „pracy na nocki”...jak u piekarza chleba naszego codziennego, a tu chodzi o Chleb Życia. Muszę przyznać, że moja łaska jest rzadka i nigdzie nie mogę trafić na mającego podobną (mistyka eucharystyczna).

   Pan sprawił, że w ręku znalazła się ulotka „Adoptuj Misyjnych Seminarzystów” ze zdjęciem procesji ciemnoskórych z kadzielnicą. Napłynął obraz mojego pobytu w jakimś zakątku świata, gdzie taki kapłan konsekruje Najświętszy Sakrament.

    Przypomniał się charyzmatyczny o. John Bashobora z Ugandy, znany z tysięcy uzdrowień. Jego rodziców zatruła własna babcia, chciała też uśmiercić jego, ale miska z podaną owsianką rozpadła się.

    Do zebranych na Stadionie Narodowym mówił wprost ode mnie, że Bóg jest przy każdym z nas „tu i teraz, na wyciągnięcie ręki (ja dodaję, że nawet w nas...jako dusza), nie ociągaj się, bo później może być za późno. Miałem  z takimi do czynienia jako lekarz, ich trupy wnoszą później - niezgodnie z przepisami kościelnymi - do Świątyni Boga Ojca na ziemi.

    Popłakałem się, a zważ, że jego wielki wizerunek z uniesioną Monstrancją wyciąłem z „Super expressu”...obecnie był zakryty przez św. Michała Archanioła reprezentującego moc Bożą. Łzy zalały oczy, a serce doznało duchowego ucisku i tak odczytałem intencję tego dnia, która pasuje do naszej obecnej sytuacji.

    Nie można pokonać siłami ludzkimi - opętanego władzą nad światem - W. W. Putina z wierchuszką, który nie wie o tym, że realizuje precyzyjnie zaplanowane dzieło Mefistofelesa (jego nazwa znaczy: kłamca + niszczyciel). Dzisiaj „nasz człowiek w Moskwie” zastosował broń chemiczną. Jak takiemu poradzisz?

    Na Mszy św. prorok Izajasz zapowie ( Iz 49,1-6), że zbawienie dotrze aż po krańce ziemi: „Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię. (…) Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”.

   Psalmista wołał ode mnie (Ps 71,1-6.15.17), ale ja już wiem, że Bóg Ojciec stał się: moją opoką, zostałem wyrwany z rąk niegodziwca (Szatana). Moje usta głoszą teraz Jego Chwałę...

   To wyjaśniło mój jęk tuż po przebudzeniu: „Tato! Ojcze! Tak nie wolno postępować (napływały wyrzuty sumienia). Wyrwałeś mnie z ciemności i nicości do światłości i świętości"...

    Cały czas rozmyślałem w błyskach o:

- zamachu w Smoleńsku (od razu tak pisałem na stronie). Po co wydawać pieniądze na badanie? Powinno aresztować się Donalda Tuska (od „nocnej zmiany”), bo z POlakami kłamie dalej na rozkaz (jako zakładnik).

    To człowiek zakręcony podsuwaną przez Belzebuba władzą. Kłaniają się egzorcyści...nagle Donald Tusk pada na kolana, płacze i wszystko wyznaje (zdradza).

- dalej mataczącym Lasku u „Stokrotki” (córeczka Goebbelsa) w TVN 24 („Ukryta Prawda”)

- możliwości przyjazdu mojej na „święta”, a chwaliła się udziałem w Rewolucji Ulicznic

- edycji obrazów w Joomla

- moim wczorajszym komentarz na stronie „Pokutującego Łotra”...

    To przecież nic złego, ale w tym czasie byłem nieobecny na spotkaniu z Panem Jezusem! Dotarły tylko Słowa Zbawiciela (Ewangelia: J 13,21-33.36-38) o wskazaniu na kapusia Judasza oraz o Piotrze, który ma zaprzeć się trzy razy...zanim zapieje kogut!

   Wszystko ustąpiło po Komunii świętej...pokój i słodycz zalały duszę, serce i usta. Nie było mnie dla świata i odwrotnie, chciałbym „zasnąć w Panu” na wieki wieków.

     Podczas zachodzącego słońca - w intencji tego dnia - odmówiłem moją modlitwę ...

                                                                                                                 APeeL

 

 

Aktualnie przepisane...

03.12.1990(p) Dzień ofiarowany Bogu Ojcu...

    Córka wstała wcześniej, bo gdzieś wyjeżdża...w tym czasie usiadłem w fotelu i zacząłem odmawiać modlitwę przebłagalną. Napłynęła wczorajsza pieśń: „Madonno, Czarna Madonno”, która wywołała radość w sercu. Nawet poczułem błysk łączności z Matką Jezusa, którą poprosiłem o jej poprowadzenie, a łzy pojawiły się w oczach. Ten dzień postanowiłem ofiarować Bogu Ojcu...

    Przypomniał się sen w którym widziałem Pana Jezusa w długim płaszczu, który powiedział do mnie (w myśli): „Miłosierdzie jest podstawą wszelkiego dobra”. W wyobraźni znalazłem się w telewizji mówiąc o Jezusie i o dziele Miłosierdzia Bożego z wyrzutem, że nigdy nie pokazano obrazu "Jezu ufam Tobie”!

   Jezus, gdy przyjdzie - nie możesz wytrzymać, musisz mówić o Nim i o Jego Miłosierdziu. W jednej chwilce zrozumiałem słabość, bo „mało jest o miłosierdziu w Biblii!”

   W pracy trafiłem na nawał ludzi i spraw, a całkiem zapomniałem, że ten dzień ofiarowałem Bogu. Od początku trwało podenerwowanie, a nawet opory w załatwianiu chorych...w tym skrzywdzonej przez Komisję Lekarską ZUS-u (niesłusznie odebrano jej rentę, bo 20% dają „samym swoim”).

   Przełamałem się, wszystko załatwiłem...dokumenty zawsze wypełniam na maszynie, a niektórzy koledzy z tego powodu pytają badanych: czy jestem z rodziny? W momencie częstowania czekoladą napłynęło: „nie bierz!”

    Teraz, podczas przyjęć chorych będę dawał rady duchowe, co dziwi, ale moi pacjenci w większości są katolikami...

- Proszę odgradzać się od głupot i w kłopotach odmawiać różaniec...

- Proszę oddać ziemię, bo więcej dobra uczyni pani odmawiając różaniec (70 lat)

- Nie trzeba rozpaczać, ponieważ zmarły  jest już w niebie (miał 90 lat)...proszę w modlitwie podziękować mu za miód, który zostawił dla mnie! Przekazałem go po chwilce inwalidce, której pomaga na kaszel.

    Teraz na dyżurze w pogotowiu (od 15.00) włączyłem kasetę z muzykę świecko-kościelną, która przenikała moją duszę. „Kto to układa...skąd to płynie do kompozytora, a teraz do różnych dusz na całym świecie, co znaczy, że ta muzyka jest od Boga”.

    To sprawiło, że wróciła siła i radość do pracy z pragnieniem modlitwy, a zarazem cichości z narastającą tęskną miłością do Pana Jezusa, a przez to do ludzi.

   Pierwszy raz zauważyłem, że Jezus pragnie, aby po Jego wezwaniu nie kierować się do Niego...tylko do ludzi. Poczucie bliskości Zbawiciela jest pocieszeniem dla mnie, a to ma sprawić radość w wykonywaniu obowiązków, bo wiara bez uczynków jest martwa. To właśnie jest miłe Jezusowi!

    W oczekiwaniu na wyjazd karetką...w ciszy serca popłynie „Ojcze nasz”, a w czasie przejazdu podparłem głowę na torbie lekarskiej...w pozycji świątka.

    Powiem Ci, że dzień bez wiary może być udany, ale nie ma w nim o f i a r y! Człowiek wierzący czyni dobro niewidoczne dla ludzi, a są to: modlitwy, błagalne okrzyki, prośby do Stwórcy za innych, przyjmowanie cierpień zastępczych, staranie się o czystość myśli, itd. To wynika z moich świadectw...już na początku nawrócenia.

   Życie bez Jezusa to oczekiwanie na śmierć, a z Jezusem - żyjesz w oczekiwaniu na spotkanie! Przed zakończeniem tego dnia czytałem o Męce Pana Jezusa: to był lincz!

                                                                                                        APeeL