Po dniu ciężkiej pracy w przychodni z późniejszym dyżurem w pogotowiu (jeden budynek) zdążyłem na Mszę świętą o 7:30. Niekiedy jest kłopot, bo pracujemy do 7.30, a zmiennik może się spóźnić. W czasie „jego” 5 minut może zdarzyć się ciężki wypadek i skończysz o 9.00.

    Wszystko jest darem Boga Ojca, ale ludzie tego nie widzą. Nie chodzą do kościoła, robią łaskę...w niedzielę. Nie chcą za darmo Chleba Życia, a do piekarni latają codziennie. Taki zarzut spotyka żyjących codziennym byciem na Mszy św. (to „latanie do kościoła”). Moc otrzymywana w Eucharystii sprawiła moje wytrwanie w niewolnictwie bolszewickim.

    Kto ma więcej ode mnie niech odda, bo ja pracowałem za dwóch z dodatkowym jeżdżeniem do Jednostki Wojskowej (w celu realizowania kartek na mięso) oraz miałem przeciętnie 10 dyżurów w pogotowiu (normalni lekarze nie kalali się tym zarobkiem).

     Od Ołtarza św. popłynie relacja o ewangelizacji mojego prof. św. Pawła (Dz 18,23-28), który „umacniał wszystkich uczniów”. Trafił się żyd Apollos, który „z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy. Zaczął on odważnie przemawiać w synagodze. (…) Dzielnie uchylał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Mesjaszem”. Zważ, ze ten naród czekał na Zbawiciela, a co gorsze nadal czeka...

    Psalmista wołał ode mnie (Ps 47): Pan Bóg jest królem całej naszej ziemi...

"Wszystkie narody klaskajcie w dłonie, radosnym głosem wykrzykujcie Bogu,
bo Pan Najwyższy jest straszliwy, jest wielkim Królem nad całą ziemią.

Gdyż Bóg jest Królem całej ziemi, hymn zaśpiewajcie!
Bóg króluje nad narodami, Bóg zasiada na swym świętym tronie"...

    Pan Jezus wskazał w (Ewangelia: J 16,23b-28), że: "O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. (…) Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. (…) Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga”.

    Planowaliśmy wyjazd do Warszawy, ale złapała mnie migrena, jest brzydko i zimno. Wszystko odmienił kojący sen. Na miejscu w centrum handlowym napłynęła osoba św. Jana Chrzciciela, który nic nie miał. Zwrócił uwagę ochroniarz, który reprezentuje Anioła Stróża! Nawet dotknąłem taką drewnianą figurkę.

   Po udanym wyjeździe, zakupach i powrocie do domu na niebie przywitała nas tęczę po ulewie. Popłakałem się z powodu bezmiaru łask! Na ten moment młody człowiek wychodzący ze sklepu powiedział: tęcza to znak łączności z Bogiem Ojcem! To dało intencje tego dnia.

    Pod krzyżem Pana Jezusa postawiłem kwiaty dla Boga Ojca, który towarzyszył mi w piątek. Wyraźnie czułem łączność z Bogiem Ojcem, a to dało moc do pomagania z radością zakończoną dzisiejszym błogosławieństwem...

                                                                                                                      ApeeL