Rano popłakałem się z krzykiem: "Boże! Boże! Matko najlepsza!" W tym bólu napłynęło pocieszenie w postaci piosenki: „najlepsze dopiero przed nami - tak dobre, jak dobry sen".
Przez dwa dni miałem złe „sny do przodu”:
- jechałem samochodem, który nie miał mocy, a z rury wydechowej wypływała ciecz. Później podczas wyjazdu na wizytę domową spotkałem znajomego mechanika i wymieniłem olej w silniku.
- budowa, szereg okien jest wystawionych na zewnątrz. Na jawie będzie to wymiana wszystkich okien na klatkach schodowych...stare wystawiono na zewnątrz.
- znalazłem się w budynku z odrapanymi ścianami z ubytkami tynku...tak będzie w miejscu zamieszkania pacjentki, której podwiozłem receptę.
- droga zawalona gruzem, rumowisko...przyjdzie do mnie budowlaniec ze zniszczonym układem ruchu
- na koniec mrówki, symbol dzielnej pracy, a wręcz nieskończonego utrudzenia...
Na ten czas żona wspomniała o wielu obowiązkach biskupów, ja zażartowałem: dobrze, że nie jestem biskupem!
Chciałem wyjść wcześniej do pracy, ale przy gotowaniu zważyło się mleko! W nawale przyjęć chorych wzmacniały mnie piękne piosenki sprawiające poczucie bliskości Zbawiciela. Nawet na chwilkę nie mogłem wyjść z gabinetu.
O 18:30 na chwiejnych nogach wchodziłem do kościoła, a w tym czasie wzrok zatrzymał Pan Jezus Miłosierny. Przypomniały się Słowa Zbawiciela: „Przyjdźcie do mnie wszyscy którzy utrudzeni jesteście".
Tak została potwierdzona intencja modlitewna tego dnia. Pan Jezus w Ewangelii doda: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”...
APeeL