Rzadko modlę się za siebie, bo przeważnie dziękuję za bezmiar spadających na mnie łask. Można powiedzieć, że zahaczyłem się. Wczoraj byłem ledwie żywy, a dzisiaj wstałem z wielkim trudem...okazało się, że miałem być na Mszy św. o 7.15.

   Dobra lub zła decyzja pociąga za sobą cały ciąg zdarzeń. Przenieś to na najważniejszą dotyczącą twojego życia. Pomyśl o niej i całej hierarchii w którą wkładasz serce (np. wykształcenie i urządzenie życia swoich dzieci, budowa domu, itd.).

    To jest dobro, ale wielu rodziców nie widzi poza swoimi pociechami nic innego. Tak tworzy się mamisynków, a przy tym zapomina o swojej duszy, o naszym wiecznym ciele na które czekają w Królestwie Bożym.

    W prawie pustym kościele kobieta usiadła na "moim miejscu", a dzięki temu znalazłem się przed obrazem Trójcy Świętej z "patrzącym" (przykuwanie wzroku) Duchem Świętym. W tym czasie padły słowa (Dz 14, 19-29) o ukamienowaniu Pawła wywleczonego za miasto.

   Po otoczeniu przez uczniów "podniósł się", a następnego dnia razem z Piotrem zachęcali "do wytrwania w wierze, bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego". Później przekazali jak "Bóg przez nich zdziałał i jak otworzył poganom podwoje wiary".

    Natomiast Pan Jezus w Ewangelii J 14, 27-31a) - przed odejściem z tego świata - przekazał nam pokój..."nie tak jak daje świat". To prawda, bo ten pokój otrzymany w Eucharystii nie można opisać naszym językiem...trzeba to przeżyć samemu. Pomijając te dary jedno jest pewne, kto uwierzy w Syna Bożego ten będzie zbawiony, a to oznacza powrót do naszej Prawdziwej Ojczyzny.

 Królestwo Boże

 

   W tym czasie Szatan podsunął mi "pisanie" pisma w sprawie mojej krzywdy (do Izby Lekarskiej). Nie mogłem uwierzyć jak sprawnie było dyktowane, językiem pełnym nienawiści, a przy tym bezbłędne stylistycznie. Tak piszą opętani intelektualnie...pod jego dyktando.

    Wczoraj spotkałem młodego mężczyznę w myjni samochodowej, który skończył KUL, ale stał się ateistą, a w końcu antyklerykałem. Tak jakby się chwalił. Nigdy nie spotykam chwalącego się łaską wiary, bo wtedy pada zarzut pychy. Błyskawicznie wyliczyłem mu błędy, słuchał mojego świadectwa wiary z moim zaznaczeniem, że nasze spotkanie nie było nieprzypadkowe.

    Wielka jest lekkomyślność ludzka...podsuwana przez Belzebuba, upadłego Archanioła o nadprzyrodzonej inteligencji. Nie ma życia po śmierci? Zakopują? Zamordowane dzieci na Ukrainie i zleceniodawcy barbarzyństwa będą „leżeć obok siebie" (w sensie tylko gnicia)? Nawet w tym jest różnica ponieważ barbarzyńcy są chowani w Alejach Zasłużonych, a ofiary zakopuje się w mogiłach zbiorowych!

    Proszę Cię w ramach tej intencji, abyś wrócił do prawdziwej wiary katolickiej. Nie biegnij od razu z żoną do kościoła. Poproś Pana Jezusa, a także Ducha Świętego o pomoc, kontroluj przy tym "swoje" myśli, bo są to całe fale (bałwany) sprytnych zapytań, szydzenia z wiary, wskazywania na wykształcenie i to, co powiedzą ludzie czyli "trawa".

   Biega taki, gimnastykuje się, jako dziadek uprawia kulturystykę, a babcie nie wychodzą z salonów mody i rożnych gabinetów "urody". Nie chce mi się rysować, bo jest już 3.00, ale wyobraź sobie, że ciało robi łuk: "z prochu do prochu", a dusza wcielona podczas poczęcia wylatuje ze zgnilizny jak motyl z brzydkiej larwy.

   Podziękujesz mi, gdy spotkamy się w Ojczyźnie Prawdziwej. Ciekawi mnie wygląd św. Piotra. Wyobrażam sobie, że to był mężczyzna podobny w budowie do Ławrowa. Ja fizycznie nie jestem do niego podobny, ale to mój ojciec duchowy (mistyk mistyków).

   Podlałem kwiaty pod krzyżem i zapaliłem lampkę. Odespałem dwie poprzednie noce, odmówiłem modlitwę za wczorajszy dzień i zawaliłem następną noc...dla Ciebie.

   Jeszcze raz proszę. Uwierz mi, bo wiodłem życie ala Wiśniewski lub Augustyn przed nawróceniem. Mówię Ci, że nasza wiara (katolicka) jest jedynie prawdziwa (Eucharystia)...

                                                                                                                APeeL

 

Aktualnie przepisane (zwiastuny, szukaj chronologicznie)...

17.11.1990(s) ZA TKWIĄCYCH NA ROZWIDLENIU DRÓG...

    Tuż po wstaniu zacząłem wołać: "Panie Jezu przyprowadzam Ci dusze czyśćcowe, szczególnie bliskie Tobie, wiem, że tego pragniesz". Natarczywie zaczęły pojawiać się przeszkody, które okazały się skuteczne (rozmyślania z monologiem wewnętrznym).

   Teraz czytam o ostatniej godzinie Bolesnej Męki Pana Jezusa. W nagłej jasności poznałem jak Pan Jezus brzydził się grzechami...przyjął wszystko za nas - pogardę, wstyd, biczowanie, oplwanie, przebranie za obłąkanego. (...)

    Rozważania Męki Jezusa nie można prowadzić z punktu widzenia ludzkiego - trzeba Mękę widzieć z Nieba, od strony Ojca Prawdziwego...

  Demony otrzymały pozwolenie na kuszenie Judasza, rozwydrzenie tłumu, który jeszcze niedawno był pełen uwielbienia, a także na okrucieństwo oprawców. Nikt inny tego nie mógł przetrzymać...nawet wówczas było to widać u Apostołów, bo nie mieli mocy od Ducha świętego...stąd zaparcie się Apostoła Piotra. Co czuł Jezus uderzony w twarz? Co czuje niewinny człowiek uderzony w twarz. Taki właśnie policzek otrzymał Jezus u Arcykapłana Kajfasza.

   Z wielką mocą tłumaczę koleżance - lekarce, że nie wystarczy uroda, bogactwo i radość z życia, bo każdy musi odnaleźć ostateczny sens swojej egzystencji. Nie wolno tworzyć sobie bałwanów (...) Proszę odwrócić pojęcie życia i śmierci - jasno zobaczy pani wygnanie. Pani mówi, że nie trzeba myśleć o śmierci. To błąd, ponieważ myślimy wówczas o życiu prawdziwym. Proszę szukać celu, a ja pomogę pani stwierdzeniem: pamiętaj skąd spadłaś!

   Pracuję jako lekarz, dobrze wykonuję swoje obowiązki, ale moim celem życia nie jest leczenie ludzi. Ja z nimi cierpię na tym wygnaniu, gdzie wszystko jest zatrute, niepewne i niebezpieczne.  

    Pada, pada, wszystko jest brzydkie i smutne...na dalekim wyjeździe karetką czytam o Jezusie i modlę się za zespół karetki, a przy rozwidleniu dróg trafiamy na piękną figurę Pana Jezusa. Patrz na znak, bo większość jest na rozstajach dróg.

    Radość zalała serce, a możliwości Boga są nieskończone. Właśnie w prasie religijnej trafiłem trafiłem na list: "Modlitwa spełniona podczas śmierci"...

                                     Modlitwa w czasie śmierci... 

                                                                                                                         APeeL

 

18.11.1990(n) ZA NAGLE ZALANYCH ŚWIATŁOŚCIĄ...

Zbliża się północ. Pędzimy z nagłym porodem, a ja wołam do Boga za kapłanów, a w bramie szpitala "łapiemy koło"! Nadeszła refleksja - jakże porody podobne są do śmierci.

   Szkoda, że nikt nie opisuje przebiegu porodu. Ładne byłoby zdjęcie wymęczonego Jana Kowalskiego tuż po trafieniu na ten świat. Może nagły poród sprawia powolną śmierć. Ilu ludzi nie może się narodzić, a ilu chce, a nie może umrzeć.

   Ogarnij kombinacje: poród uliczny, w windzie lub piwnicy. Jakby na czas tej refleksji - w środku nocy - zerwano do następnego porodu! Tuż po przebudzeniu, w mojej słabości z całą mocą napadł na mnie Zły.

    Po powrocie do domu trafiłem na ciszę...zegar tykał miarowo, żona coś czytała, natchnienie sprawiło, że wyszedłem na Mszę o 10.15. Przez całą drogę powtarzałem "Zdrowaś Mario" czyniąc wielkie odkrycie dla błądzących! Ta modlitwa wycisza i nie dopuszcza ataków złego!

    Nie byłem pewny czy mogę przyjąć św. Hostię, ale pomogły mi słowa Jezusa do s. Faustyny, że bardziej jest obrażamy jeżeli nie idziemy do Stołu Pańskiego! (...)

   W mojej rozterce...kapłan, który odprawiał Mszę św. podszedł do mnie z kielichem. Podziękowałem Panu Jezusowi. Teraz trwam w sobie, wszystko dopływa do serca, a po otworzeniu oczu zostałem zaskoczony zalany jasnością, a to dzień pochmurny z opadami. (...) Uciekałem przed ludźmi i rodziną...w kuchni, bo nie mam własnego kąta otworzyłem książeczkę, gdzie trafiłem na słowa: "Niech świeci lampka twojej duszy!".

   Zbliża się czas spotkania z posłem, ale od Pana Jezusa napłynęło zapytanie: "czy chcesz być ze Mną?" Zostałem, zapisałem wszystko i to były najpiękniejsze chwile mojego życia! (...)

                                                                                                             APeeL

 

 

19.11.1990(p) ZA TYCH, KTÓRZY NIE CHCĄ SŁUŻYĆ POTRZEBUJĄCYM

     Pracuję szybko i proszę Jezusa, aby pomógł mi, bo w poniedziałek nigdy nie zdarza się przerwa. Wszystko szło sprawnie idzie sprawnie i u lekarki stomatolog cierpliwie czekałem na swoją kolejkę, a z czytanego "Dzienniczka" Anieli Salawy ujrzałem moje obdarowanie przez Boga.

   Ojciec Prawdziwy ustanowił mnie Swoim synem, zostałem ochrzczony, byłem u Pierwszej Komunii św. a dodatkowo otrzymałem Matkę Prawdziwą, Jezusa, dar wiary, rozróżniania dobra i zła, jasnego zauważenia zła w sobie...jeszcze kościół z kapłanami, chrześcijańska ojczyzna, biały fartuch z możliwość czynienia wielkiego dobra, 

    W tym momencie odczułem, że Duch Święty napłynął do mojego serca: "Jezu spraw, abym czynił, to co Ty pragniesz!" (...) Czekałem na swoją kolejkę, a właśnie nadarzyła się okazja do nauczania! Głośno i zdecydowanie mówiłe o prawdzie naszej wiary, Eucharystii, błędach braci odłączonych, fałszywej nauce św. Jehowy. W tym momencie wzywają do gabinetu! 

- Dziękuję bardzo pani doktór, bo czyni pani wiele dobra, które jest źle opłacane...tym większa będzie późniejsza nagroda! Sam zdziwiłem się tym zdaniem, przecież taka jest prawda. Dobra zapłata - jaką chcesz jeszcze nagrodę? (...)   

    Teraz, na dyżurze w pogotowiu pędzimy do pożaru. Straż pożarna i policja była już na miejscu. Gliniana chatka spłonęła z obłożnie chorą babcią (została tylko jej głowa), a dziadka wyciągnięto poparzonego na twarzy. Babcia nie wychodziła z łóżka, a dziadek w znacznym stopniu niedołężny opiekował się nią jak mógł. Teraz stękał, chyba nie wiedział, że żona jest spalona, bo zaczadział. Prawdopodobnie zaprószył ogień i nie umiał jej pomóc.

    Smutno w szpitalu, bo na korytarzu leży chora...blada jak papier i krzyczy z bólu. Nie mogę jej pomóc, bo podlega mi. Dziadek był bardzo brudny, ale przy braku bieżącej wody i w jego zniedołężnieniu trudno jest umyć nogi, a nawet założyć buty.

   Pielęgniarki pokrzykują, personel nie chce go...wolą kogoś pachnącego z liczną obstawą rodziny! Taka jest konstrukcja normalnych ludzi. Jednak on budzi wielkie współczucie i szacunek.

    Moje serce jest z nim...wstawiam się i proszę. Próbuję rozmawiać z personelem, ale są "głusi duchowo". Ze łzami w oczach odjechałem ze szpitala, a w tym momencie przypomniał się Pan Jezus umywający nogi Apostołom. Sam chętnie umyłbym nogi temu dziadkowi! "Jezu!"..."och Jezu mój!" 

                                                                                                                 APeeL