Nagle zrozumiałem, że nasza dusza jest uwięziona w ciele!Nawet napłynęło, że ciało ma wyznaczony bieg, los, schorzenia,ułomności oraz cierpienia", ale dusza wewnątrz ciała jest zawsze wolna...mimo wyznaczenia losu ciała! Z tego wynika, że trzeba dziękować za bycie człowiekiem, ponieważ niewola dotyczy ciała i jest ściśle określona (czasowa).
Na trwającym dyżurze zrywają do porodu, a w tym czasie z radia popłynie audycja o odwadze! Radiosłuchacze chwalili się swoją odwagą. Tłumaczę kierowcy, że w każdym naszym dziele musi być wzór. Wzorem odwagi na ziemi jest Męka Jezusa, a wcześniej znał cały jej przebieg! Nawet przez chwilkę nie zawahał się, a wiedział, co Go czeka!.
Podczas samego biczowania wielu skazanych umierało. Człowiek, który to sobie uświadomi nigdy nie będzie mówił o odwadze. Na początku wyjazdu planowałem modlitwę, a wyszło przemówienie. Po powrocie do piwnicznej izby (dyżurki dwóch lekarzy) wszedłem pod kołdrę i przepraszałem Jezusa.
"Panie Jezu spraw, abym żył w stałej łączności z Tobą...abym każdą czynność rozpoczynał znakiem krzyża (nawet w myślach). Spraw też, abym jednym słowem umiał wyrazić, to co myślę...abym prowadził do Ciebie zagubionych".
Nic nie dał nam rozwój świata i nowoczesność, ponieważ ludzie nadal cierpią i są jeszcze bardziej oddaleni od Boga. Wszędzie panuje przemoc i fałsz. Nikt nie dostrzega darów jakie otrzymuje. "Ja niczego nie pragnę mój Jezu, Ty Sam Panie mój wykorzystuj mnie i rób to jak zechcesz".
Wcześniej czytałem o znaku krzyża:
- Czy chcesz umrzeć w Moim Imieniu?
Nie odpowiadałem, bo nie miałem odwagi bez działania Ducha Świętego...tak było z Apostołami, którzy byli ze Zbawicielem i widzieli cuda. Dopiero Jego działanie sprawiło, że każdy pragnął męczeńskiej śmierci. Zwykła śmierć była dla nich poniżeniem i obrazą Samego Pana, który oddał także za mnie Swoje Życie! Dlaczego boję się oddać moje?
Za wszystko dziękuj! Jak to wytłumaczyć normalnym ludziom? Każdy z nich pokiwa głowa i puknie się w czoło.
- Dziękujemy za święty obrazek...czy poświęcony? Tak zaczepnie i z uśmiechem mówi do mnie chirurg. Kobiety patrzą na mnie i uśmiechają się. Spojrzałem na wizerunek MB Różańcowej, jakże chciałbym rozmawiać z normalnymi ludźmi o Bogu, Jezusie, Matce, duszy i nieśmiertelności.
Po chwilce postanowiłem, że nigdy nie wejdę do kościoła bez żegnania się wodą święconą...jej działanie jest podobne do sceny jaką widziałem podczas Komunii św. - wszyscy niegodni odsuwają się. Wielu jakby na rozkaz wyszło, bo Msza św. dla niech się skończyła ("byli w kościele").
Późny wieczór, cisza, wszyscy śpią. Czytam o sprawach duchowych, chwilami mam ucisk w sercu;
- napłynął obraz ucznia wieszającego w korytarzu szkoły serce z krzyżem i napisem: "a swoi Cię wyrzucili"
- śluby zakonne sióstr po czesku...
- oto zdanie: "Jezus jest źródłem mocy"...
Przed zaśnięciem napada mnie zły...w klatce piersiowej pojawił się ucisk, a w myślach jego słowa kuszenia o koledze, który chodzi za mną od lat! Złapałem się na tym i zawołałem: "Matko, Matko, Matko, Jezu mój, Jezu mój".
Ucisk minął po kilku chwilach, złagodniało serce i napłynęła myśl: "taki niedobry, a zawsze żegna się przed spoczynkiem!" To wielka prawda, bo zawsze tak czyni. Jest oczywiste, że robi to mechanicznie...odwraca się, żegna i pada do łóżka zasypiając. "Jezu mój"...sam się przeżegnałem się...
APeeL