Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

    Dzisiaj są wybory, ale to farsa, ponieważ prezydent jest już zatwierdzony na górze...nie ma żadnego bałaganu. Na mnie dalej napada władza wciąż "ludowa", bo wymyślili, że jestem wrogiem.

   Takich ustalano wg rysów charakteru...szczególnie jeżeli byli nieprzekupni, jasnowidzący, mądrzy i odważni. Takim robiono krzywdę i czekano na reakcję: jeżeli nie przychodzili z prośbą (ukorzeni) musiał ginąć.

    Czerwona mafia dysponowała wszystkim: głupie oskarżenia (niech się broni), ja miałem pisać anonimy (to dobry sposób), dalej było to "podrzucanie świni", nagły wypadek, niesłuszne oskarżenie z uwięzieniem, okradanie w ciągu dnia, pobicie przez nieznanych sprawców, nękania po nocach, psychuszka, a na końcu zabójstwa ("do wora i na dno jeziora"). Nigdzie nie znajdziesz sprawiedliwości.

    Złapałem się na ataku demona, tym bardziej, że w głowie pojawili się koledzy z czerwonej zarazy, a zarazem zapytałem: co dobrego mnie czeka, że Belzebub atakuje z taką mocą?

    Po wstaniu powiedziałem: "niech będzie pochwalony Pan Jezus Chrystus" i przeżegnałem się wodą święconą. W tym czasie ksiądz Józef Zawitkowski piękne i proste mówił: "Jedynym Pasterzem, Królem, Panem nad Panami, Panem Mocnym, Panującym jest Bóg Jahwe. On przekazał władzę Synowi (...) nad żywymi i umarłymi.

    To wieczne panowanie Jezusa ma początek, tu na ziemi....maleńka społeczność jak ziarnko gorczycy rozrośnie się w wielkie drzewo. W tym Kościele będą ludzie dobrzy i źli - jak pszenica i kąkol. Bóg pragnie,aby każdy pracując; w Jego Winnicy był zbawiony - każdemu za pracę daje po denarze.

   Zaprasza wszystkich na Królewską Ucztę, ale trzeba przyjść w szatach godowych z oliwą w lampce...aby każdy czuwał i nie był ospały i gnuśny...aby darów nie zawiązywać w węzełek - tylko pomnażać.

    Przynależność do tego Królestwa powinna być tak cenna jak skarb znaleziony w roli...jak drogocenna perła, ziarno powinno paść na ziemię urodzajną. Królestwo to jest uporządkowane - władzę ma Piotr z kluczami, który wiąże i rozwiązuje...tak będzie aż do powrotu Jezusa.

     Jeden jest chrzest, jedna wiara i Jeden jest Pan, Winny Krzew z nami, latoroślami. Kościół jest Święty, bo jest Chrystusowy. To Chrystusowe Królestwo na ziemi - jest ono w nas. Wielu mówi wierzę, ale... Pan poprowadził ludzi przez Morze Czerwone, ale wielu woli niewolę i śmierć na pustyni z powodu swoich grzechów. Na pomoc! Jezu mój Królu!"

    Jakże biedne są moje koleżanki bez wiary, nie czytające i nie słuchające Słowa. Na ten czas żona powiedziała, że jedna z jej koleżanek stwierdziła, że w chorobie pomagam ja, a nie Matka Boża! Ja w chorobie sam prosiłem Matkę o pomoc...mówię ze łzami w oczach.

   Wcześniej wychodzę, trzeba głosować na ziemskiego "króla". Doczepił się do mnie "towarzysz", holował mnie do kościoła, a nawet tam nie chciał mnie opuścić. Zagrażam władzy ludowej.

   Ewangelia: Mt 25,31-46 Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich (...)".

    Usiadłem na "swoim miejscu" i słuchałem modlitwy za zmarłych. Od demona napłynęło szyderstwo: "stare baby klepią". Ja w tym czasie zawołałem do Jezusa: "Dziękuję Ci, Panie Jezu za wszystko, co otrzymałem i co otrzymuję od Ciebie!"

    Zamknąłem oczy, oddaliłem się od miejsca i napłynął obraz Papieża Jana Pawła II oraz Wałęsy z wizerunkiem MB Częstochowskiej. Ja byłem w środku przepływającej tam dobrej energii. Tych odczuć nie można opisać, bo są to błyski duchowe.

   Dzisiaj pięknie śpiewa chór: "upadnij na kolana ludu czcią przejęty"...przed Monstrancją. O takiej modlitwie...po Eucharystii zawsze marzyłem.

  Jakby na znak podczas wyjścia z kościoła spotkałem niewidomego staruszka...przeprowadziłem go przez przejście. Ten stary człowiek nie wie, że jest moim pocieszycielem. Mówię do niego: "pan jest niewidomy, a ja chcąc oderwać się od tego świata...chcąc ujrzeć coś więcej zamykam oczy.

   Musi pan przyjąć to cierpienie jako dobro płynące od Boga. Dłuższego wyjaśnienia wymagało słowo: "przyjąć" czyli dziękować i ofiarowywać swoje cierpienie związane z tym inwalidztwem. Wskazałem mu na istnienie Królestwa Bożego oraz na nasze zesłanie.

   Spotkałem też udających pijanych, a później zdziwiony czytałem o fabrykowaniu szpiegów. Od szeregu lat widzę ile zbrodni kryje służenie "słusznej sprawie"! Zważ na działanie Boga Ojca, bo zarzut szpiegostwa spowodował moje życiowe zagubienie z ostateczną ucieczkę do Niego!

   Kto mi powie: co jest dobre, a co złe? Tutaj była to wielka łaska Dobrego Boga Ojca. Wybory... ziemskie zmagania "wielkich", którzy mogliby zebrać się w jednym pokoiku i ustalić kto ma reprezentować naród. Ile pieniędzy poszłoby dla biednych...

                                                                                                                      APeeL