Przemienienie Pańskie
Na dyżurze w pogotowiu noc była spokojna, a sen jest wielkim darem Boga Ojca. To zarazem jest 1/3 naszego życia w oczekiwaniu na powrót do Ojczyzny Prawdziwej. Do mojego serca napłynęło rozważanie o mocy Boga...przerwane natchnieniem, aby wstać i spokojnie przygotować się do pracy w przychodni.
- Jakie dziś święto?
Dziwne, bo wczoraj zabrałem mały kalendarzyk katolicki z którego dowiedziałem się o tym wielkim dniu naszej wiary! Padłem na kolana, a łzy zalały oczy z zawołaniem: "Ojcze dziękuję Ci za Pana Jezusa, który właśnie dzisiaj ujawnił Swoją Tajemnicę!"
Podczas rozpoczętej modlitwy napłynie: "Niech będzie błogosławiony Pan Jezus i Ojciec nasz Wszechmogący, Pan Nieba i ziemi, który może gwiazdę zrzucić z Nieba". Trzeba paść na kolana i uwierzyć w Jego Moc, Dobro i Miłość dzięki której wszystko otrzymujemy.
Zacząłem wcześniejszą pracę w przychodni, ale nie było ludzi. Z wielką mocą mówię do jedynej pacjentki o życiu prawdziwym, braku śmierci, sensie naszych cierpień. Ona po chwilce przyznała się, że właśnie była na Mszy św. z Eucharystią: "Jezu mój jakże słabych masz wyznawców"!
O 8.15 będą przepiękne słowa o Matce i kobiecie (odzwierciedla Matkę Boga): "wstań, gdy do pomieszczenia wejdzie kobieta"! Słowa te przenikają moją duszę i tylko kręcę głową, gdy mowa o karmieniu Jezuska, Syna Bożego!
Napłynęło poczucie daru Bożego: kobiety, matki i żony..."daję was razem, abyście sobie służyli w każdej chwilce życia...wasze serca muszą się połączyć"! Naprawdę nie można tego zrozumieć bez Światła Ojca! Przecież dużo ludzi żyje gorzej od pogan!
Podczas przyjęć była chwilka przerwy, a ja podczas słuchania gry na gitarze zawołałem: "Panie dlaczego mnie tak obdarzasz? Cóż dobrego uczyniłem, abym mógł poznawać Twoje Tajemnice? Nawet to, że Jest Pan Jezus...Matka i Ty, Ojcze! Cóż dobrego uczyniłem? Wskaż Panie chociaż jedną taką sprawę!"
Wejście pacjentki przerwało ten nadprzyrodzony kontakt...
- Pani ma dar wiary i zły robi zamieszanie w rodzinie...to jest normalne. Ponadto wpuszcza pani nieufność i pytania do Ojca: "dlaczego tyle cierpię?" Proszę tego nie robić, a córce obdarzonej chorym dzieciątkiem przekazać; "niech dziękuje!"
- Gdzie pani trafi z tą nienawiścią serca do siostry? Zły wpuścił pani swoje "dobro", że ona była niedobra dla waszej matki. Jak czuje się ona, gdy widzi waszą niechęć! To ona każe mi mówić do pani!
- Pan szuka pokoju na ziemi, kocha obecne życie...tak jest u niewierzących i to wielkie cierpienia nie mające końca. Później zły straszy takich śmiercią, której nie ma! Jak wielu ludzi jest skołowanych przez szatana, bo nie wiedzą, że on istnieje.
Smutek zalewał serce z powodu "darów". Nawet napłynął obraz radzieckiej lekarki przyjmującej w jednostce wojskowej...całkowicie bezinteresownej, ponieważ miała to zabronione. Ona robiła to z rozkazu, a miała wielką pokusę, ponieważ wartość naszych pieniędzy była wyższa.
"Panie Jezu dlaczego w każdej chwilce życia jestem poddawany próbom bezinteresowności? Wiem, że pragnie tego Ojciec, a ja jako nędznik nie mogę się opanować. Mam zamiar czynić dobro...brać i dawać!
Czekałem na odczyt intencji modlitewnej, a po chwilce napływa...jakby słońce zza chmur: "za niewierzących w Bóstwo Jezusa...za tych, którzy nie przyjmują Jezusa za Syna Bożego"! Naprawdę nigdy bym tego nie wymyślił. Ja sam dziwię się, że mój Anioł tak pięknie prowadzi mnie w sprawach duchowych.
Popłynie piękna koronka: "Panie Jezu przyjmij w Swoim Miłosierdziu wszystkich niewierzących w Twoje Synostwo Boże. Ojcze Przedwieczny bądź miłosierny nad tymi, co nie przyjmują i nie wierzą w Synostwo Boże, Twego Syna"...
Posłuchałem natchnienia, aby pojechać do kościoła w mojej miejscowości rodzinnej. Tam znalazłem się przed obrazem Ostatniej Wieczerzy i zrozumiałem, że: "Pan wezwał mnie tutaj jako Swojego marnego Apostoła...tamci też byli słabi".
Półmrok, święta cisza i pokój w sercu...płoną dwie świeczki przed Matką Nieustającej Pomocy. Nie wyrazisz tego żadnym językiem: "och Jezu mój. Ojcze daj Twoje Światło tym w Jugosławii...jak wielkim darem jest Twój Pokój i Twój Kościół!"
Trwał nastrój wprost świąteczny. Jakże Bóg obdarza w codziennym dniu. W myślach biję się dalej z "darami", ale napływa: "przecież więcej dałeś niż przyjąłeś!" W oczekiwaniu na św. Hostię padłem na kolana, łzy zalały oczy, ponieważ doszły do mnie słowa pieśni, że Aniołowie chronią swoją twarzą przed Majestatem Ojca!
W tej sekundce zadrżało moje serce, ponieważ wyjaśniła się "Moc Ojca i Jego Majestat"...Aniołowie nie mogą patrzeć na Jego Oblicze"! Żona, która przyjechała ze mną była podobnie rozpromieniona..nawet przez chwilkę tuliliśmy się do siebie.
W krótkich słowach wyjaśniam ojcu ziemskiemu, że musi chodzić do kościoła...ma tak blisko, taki dar i jeszcze pewną siłę. Napłynął obraz tego miasta: chałupa na chałupie, ale właśnie tutaj "ujrzałem świat"..."Ojcze proszę Cię, abyś uchronił to miasto przed zagładą".
Ten piękny dzień zakończyłem obżarstwem z drinkowaniem, gadaniem do telewizora. Jakże nędzny jest człowiek w każdej chwilce, a to czas czuwania z Jezusem...z czwartku na 1-wszy piątek miesiąca!
APeeL