W pogotowiu, tuż po północy zrywają do wyjazdu, a w moim sercu pojawił się Pan Jezus w Getsemani, który oddalił się od uczniów na "rzut kamieniem". Zawołałem do Żyjącego...

   "Przytuliłeś mnie Panie Jezu...sprawiłeś, że stałem się Twoim Apostołem...pożegnałeś się z każdym przed Twoją męczeńską śmiercią! Podzieliłeś chleb, dając nam Eucharystię czyli Twoje Ciało Duchowe...mówiąc <<kto nie będzie spożywał Ciała Mojego nie będzie miał mocy>>! Ty, Jezu mój...Pierwszy i Ostatni kapłan Wszechświata i Wieczności czyń swoją powinność!"

    Teraz jestem w rodzinie bliskiej świata zwierzęcego. Ludzie dobrzy, ale całkowicie niezdolni do samodzielnej egzystencji. Zły wpuszcza, że "tej dziewczynie nic nie jest...to fałszywe wezwanie, będziesz mógł modlić się"!

    Uśpił moja czujność, ponieważ dziewczyna była prawie śmiertelnie chora. Przekazałem ją karetce "R"...zważ ile w świecie jest niebezpieczeństw. Dopiero podczas powrotu mogłem zacząć moją modlitwę od "św. Osamotnienia". Tak znalazłem się podczas ujęcia Zbawiciela prowadzonego jak zbója do nagłego osądzenia w środku nocy!

- Czy jesteś Synem Bożym?

- Jezu bądź miłosierny i zmiłuj się nad wszystkimi bluźniercami...nawet swoi nie mogą pojąć tego dotychczas.

    Wcześniej zacząłem pracę w przychodni. Jestem w rozterce, bo mamy wyjechać z żoną w góry, a Zły wykorzystuje to i "wpuszcza" radość z wypoczynku w Krakowie. Jak się okaże żona będzie miała ciężką migrenę i jutro wybierzemy się do Niepokalanowa Demon słusznie kusił Krakowem...zobacz niezmordowanie Belzebuba!

    Podczas przechodzenia do przychodni napłynęło natchnienie, że "Maksymilian poniósł śmierć głodową...weź to pod uwagę i poświęć ten dzień"! Z oporami przyjąłem wizytę i w drodze popłynie cząstka "Biczowania" w intencji "cierpiących niewinnie". Tak dobrze z tą modlitwą, że nie chciało się wyjść z samochodu. Zobacz konflikt pragnień ciała i duszy.

   W wiejskiej chatce - pod wieloma świętymi obrazami - patrzył na mnie i uśmiechał się Pan Jezus z Sercem w koronie cierniowej. Nie mogłem oderwać oczu od Niego! Babuszka miał nowotwór i chyba czuła nadchodzący kres życia ziemskiego. Powiedziałem do niej po zbadaniu, aby nie zwątpiła, bo zły będzie atakował. Wszystkie cierpienia ma przekazać Matce i wytrwać, bo śmierć to życie duszy".

    Kategorycznie nie chciałem zapłaty. Przypomniała się rozmowa z inną, narzekającą pacjentką, że, "nadal są Murzyni". Pomyślałem, że ja jestem takim "Murzynem Pana Jezusa", a nic nie daje mi większego zadowolenia niż służenie Mu, mówienie o Nim i o Jego Miłosierdziu, Dobroci, Mocy oraz oddaniu dla nas.

    Wracałem z odmawianiem "św. Poniżenia Zbawiciela" z ofiarowaniem tej cząstki różańca "za umierających", a "Droga Krzyżowa" wypadnie "za wątpiących". Pozostała "św Agonia" "za poszukujących"...

    Dzisiaj jest zakończenie pielgrzymek do Częstochowy, a masoneria z Kotańskim - pod pozorem dobra - zorganizo­wała wielki koncert muzyki rockowej (dochód dla dzieci chorych na AIDS). Diabeł zawsze czyni takie "dobro"...najpierw namawia do nieczystości, wolnej miłości, rozprowadza młodym prezerwatywy - później pomaga!

   Napływa, że "za pomoc trzeba dziękować"...tak, bo prosiłem o. Kolbe o wytrwanie w postach. 14 VIII 1941 roku o. Kolbe został zagłodzony na śmierć za Gajowniczka! Przemoc i dobrowolna śmierć za brata ziemskiego.

   Wróciło zdarzenie: na koniec podobnego postu od pacjentki otrzymałem obrazek Matki Jezusa z o. Kolbe. Zapamiętaj - nie dziękujesz, a to oznacza, że idziesz w zadowolenie zwycięstwem własnymi siłami (samolubstwo), a przecież człowiek jest bardzo słaby.

    Światło Ducha Świętego ukazało mi Mądrość Bożą! Na początku nawrócenia nie możliwe jest nagłe i niespodziewane olśnienie we wszystkich sprawach, bo umysł nasz jest zbyt słaby. Trudno jest ujrzeć i zrozumieć bój duchowy o nasze dusze, który toczy się nad nami...w świecie nadprzyrodzonym. To właśnie jest pokazane dzisiaj: Częstochowa i Matka z kontrą muzyki rockowej. 

    Kończę cz. Bolesną z koronkę do 5-u ran: "za tych, którzy nie znają Ciebie, Jezu". Wróciła bliskość o. Kolbe...padłem na kolana i w podziękowaniu wołałem:

   "Dzisiaj jest rocznica (14.08.1941) twojego powrotu do Królestwa Bożego. Bóg powołał ciebie do Swojej Służby, która oznacza ból i cierpienie, gdy ujrzy się wszystko w Świetle Ducha.

    Ojciec wprowadził nienawiść między Światłość i Ciemność. Ty zostałeś Synem Światła - wielki to ból. Ja za Tobą zostaję wprowadzony na tę Drogę. Dzięki Tobie, który przeszedłeś drogę uświęcenia...dzięki Twojej pomocy, która sprawiła wyciszenie ciała...Ojciec obdarza mnie łaskami.

    Dziękuję Ci za Twoje wstawiennictwo u Matki. Ty, Rycerz Niepokalanej, a ja cóż...na początku drogi. Jakże piękne może być nasze spotkanie! Uproś u Matki pomoc, abym nigdy nie odszedł od Niej...w moim dążeniu do świętości - nie ołta­rzowej lecz w próbach.

   Bądź przy mnie jako wysłannik Matki, gdy Zły będzie atakował. Daj znak, że jesteś! Wzmacniaj! Nie pozwól, abym upadł. Daj moc w podejmowaniu decyzji, gdy nadejdzie ostateczna próba od Ojca, Syna i Ducha Świętego"!

    Z głodu poszedłem wcześniej spać...

                                                                                                                  APeeL