Jako lekarz nie mogę pojąć dlaczego pacjenci nie dziękują Bogu za łaskę zdrowia, posiadanie dachu nad głową, świątynię oraz codzienny chleb. Nikt nie zrozumie obdarowania do czasu, gdy nie utraci tego, co zawsze posiadał.
Brak wdzięczności Bogu jest szczególnie przykry u ludzi starych, którzy potrafią godzinami czekać z dolegliwościami wynikającymi z wieku. My jesteśmy cudem stworzenia, bo składniki naszego ciała są wymieniane...jak cegły w murze.
Przez 20 lat zakręcasz słoiki („człowiek-automat”) i dziwisz się, że masz zwyrodnienie stawu łokciowego i bóle nadgarstka. Malarz pokojowy uszkodzi sobie w ten sposób przyczepy mięśni karkowych, a neurolog zapisze mu leki na miażdżycę. Wiedza medyczna jest marna. Specjalista wie wszystko o niczym, a lekarz ogólny nic o wszystkim.
Kiedyś, po moim wykładzie o chorobie przyczepów ścięgnisto - okostnowych (problem znają lekarze sportowi) podszedł do mnie ortopeda i powiedział: „tyle lat leczę ludzi i nie znałem tej przypadłości”.
Jak zaboli cię "serce", a ból będzie nasilał się podczas skrętów, kaszlu i oddychania to nie leć do kardiologa, bo on się na tym nie zna. Wymacaj tą "chorobę serca" palcem i nie rób ruchów, które wywołują ten ból...
Pan Bóg wie, że potrzebujemy wypoczynku, a nawet ludzkiej radości. Dzisiaj mam wielką pewność, że mamy jechać „złapać oddech” i kupić drukarkę. Pan Jezus powie później na Mszy św. do Swoich uczniów: "Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco". Mk 6, 30-34
W centrum handlowym napłynęło poczucie dobroci Boga, bo udało się kupić tanią drukarkę (ostatnią). Wprost chciało się śpiewać: „Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego”. Ps 23
Z tej radości mówiłem do ekspedientek serwujących lody o naszej niewdzięczności Bogu. Potwierdziły, że nigdy nie dziękowały za posiadanie łóżka, kącika w domu, pokój w ojczyźnie i za zginanie się palca oraz sprawność języka.
Modlitwy otworzyły się na „Hymnie”, a z duszy wyrwało się „Gloria Tibi Domine”. Chodziłem i wkoło powtarzałem: „Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy”. Nie mogłem się ukoić i znaleźć sobie miejsca, bo chciałem się modlić, ale nie było warunków.
Stanu mojej duszy nie można przekazać naszym językiem: „Panie! jakże szczęśliwy jest mój los”, a właśnie „patrzyła” podkowa wykonana z ciasta. W oczach pojawiły się łzy, a zarazem ból rozłąki z pragnieniem modlitwy (rozmowy z Bogiem). Po powrocie do domu trafiłem na piękne słowa s. Faustyny o Trójcy Świętej.
Podczas przejazdu na nabożeństwo wieczorne śpiewał mi solista jakiegoś zespołu: „jeszcze będzie spokojnie, jeszcze będzie normalnie”. Tak jakby Bóg mówił, że „nie martw się, twoje sprawy ułożę, a ty spokojnie będziesz Mi służył”. Tego właśnie pragnę, bo marnuję cenny czas i nie mogę opracowywać dziennika.
Trafiłem na Mszę św. wieczorną, a od ołtarza płynęły słowa św. Pawła, że: „Przez Jezusa składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię”. Hbr 13
Podczas Eucharystii zostałem całkowicie odmieniony, a serce chciało pęknąć z miłości do Boga i ludzi. „W postaci przyszedł chleba...Święty, Święty, Święty”.
W supermarkecie trafiłem na sprzedawczynię, która jutro będzie śpiewała Panu, a żonie kupiłem bukiet kwiatów, bo ona wymodliła moje nawrócenie... APEL