Budzę się z niesmakiem, ponieważ to już piątek...święty czas. W modlitwach porannych proszę, aby Bóg Ojciec dawał mi moc w odrzucaniu ziemi...dla Niego. W drodze do pracy kończę modlitwy poranne (wówczas miałem zestaw na każdy dzień).
W "Słowie na dzień" będzie mowa o sercu z dziwnymi rozważaniami, które nie wskazują na Matkę, bo wówczas i to po modlitwach Przeciwnik Matki traci moc. Gadanina bez modlitwy jest fałszywą drogą.
- Jesteśmy w momencie śmierci...dokąd pani się kieruje, kto ma na panią czekać i gdzie ma pani zamiar trafić? Tak mówię do młodej i dobrej dziewczyny...dodając, że wiedzą o niej w Niebie!
- Zięć nie odpowiada za swoje zachowanie (udaje, że nie zna teściowej, która poświęca czas dla jego dzieci)...to próba dla pani. Trzeba wołać do Matki Bożej, a zobaczy pani Jej działanie! / Przyznała, że miała takie natchnienie, ale "na złość" nie modliła się za niego!
- Pani w mieszkaniu, a syn w piwnicy...na myśl przychodzi Niebo i nasze wygnanie tutaj na ziemi!
- Rozliczą panią z ilości dusz...szczególnie niewierzących wprowadzonych do Nieba!
Na koniec pracy (o 14.00) napłynęła wielka chęć odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego, ale mam przeszkody. Intencja tego dnia wyłoni się z czasem, ponieważ wrócą dwie starsze pacjentki z rakami piersi, obie prawej i to przerzutami do płuc.
- Zaleca pan dr kapłana...czy tak źle z matką?
- Kapłan i pojednanie z Bogiem, gdy się umiera? Wielu nie doznaje tej łaski! Wyłania się intencja: "za odwlekających pojednanie z Bogiem".
Moje serce zalał wielki ból. Padłem na kolana w gabinecie trzymając krzyżyk w ręku i nowy różaniec.
Dzisiaj planuję wyjazd do Zbroszy Dużej...na koncert, ale chciałbym uczestniczyć w Mszy Świętej! To prowadzenie, ponieważ przypomniała mi o tym pacjentka!
Ciemno, przepływają samochody, jakiś nastrój duchowy w którym płynie moja "Droga Krzyżowa" w intencji tego dnia! Chwilkami moje serce i dusza omdlewają, a to jest nawet niebezpieczne dla prowadzenia pojazdu, ale zarazem napływa wielki Pokój Boży. Zjechałem na pobocze i za to popłynęły podziękowania od wyprzedzających mnie.
Każdą stację Drogi Krzyżowej przekazuję w intencji czekających z nawróceniem, a obnażenie Pana Jezusa na Golgocie wywołało mój krzyk: "och, mój Jezu przecież to najwyższe poniżenie...Ty, święty obnażony przy Matce..Jezu! Jezu! Jezu!"
W takim stanie trafiłem do kościoła, gdzie usiadłem skulony i nie mogłem znaleźć sobie ukojenia. Wstałem, uniosłem głowę, a tam Stacja X "Zdarcie z Niego szat"..."Jezu mój!" To dla mnie znak, że dobrze odczytałem intencję modlitw...przecież przed wyjazdem byłem u takich dobrych ludzi (sklepikarze), którzy ociągają się z prawdziwym powrotem do Boga Ojca. Przecież to większość, która boi się kapłana, bo to oznacza umieranie.
Teraz serce zalewał ból, ponieważ norweski zespół ma w składzie Wietnamczyka: "och, Jezu mój, Ty Jesteś na całym świecie!" Z tego bólu i z tej tęsknoty nawet nie mogłem się modlić...szum, próba, a ja mam pragnienie wołania do Ojca za cały świat! Za cały świat!
Jakże cierpiał Pan Jezus i nic na ten temat nie wiemy, a podnosi się tylko Jego cierpienia fizyczne! To maleńki ułamek Bolesnej Męki! Płynie "św. Agonia" w której wołam: "Ojcze przyjmij św. Agonię Swego Syna za wszystkich na świecie, którzy ociągają się z powrotem do Ciebie!
Napłynął obraz nagrodzenie ufności św. Łotra, a właśnie przypomniała się staruszka - ateistki, która nawróciła się dwa dni przed śmiercią. Nawet mówiłem dzisiaj o niej i o naszej odpowiedzialności za niewierzących!
Padłem na ławkę: "Ojcze proszę Cię..proszę! Przyjmij ten moment Męki Pana Jezusa i Jego nagradzanie ufających...i powracających do Ciebie - w ostatnim momencie życia. Och, Ojcze, Ty wiesz i im to darujesz...proszę błogosławiony Ojcze mój!"
W tym czasie płynęły melodie, migały cienie tańczących i śpiewających, które były rzucane są na centralną ścianę kościoła, gdzie był Pan Jezus na Krzyżu, Jan Chrzciciel i Matka. Jakże piękny byłby to film...a reflektory przypominają żal żony: "nie otrzymałam nagrody w szkole, a chciałam ją przeznaczyć na reflektor dla Matki (miejsce objawienia, gdzie wybudowano kościół).
Dotarłem do Słowa Pana Jezusa "P r a g n ę"! "Proszę Cię Ojcze...błagam, błagam przez Pana Jezusa, który tak cierpiał w tej chwilce". W tym pragnieniu zbawienia, spraw to Ojcze, aby ci wszyscy z którymi się dzisiaj spotykałem...ten ze sklepu i z samochodu i ci wszyscy w tym kościele, aby w ostatniej chwilce życia otrzymali Twoje Zbawienie"!
Łzy zalały oczy, zespół śpiewał, błyskały światła i cienie: "Ojcze! Daj im zbawienie, przecież przyszli tutaj do Ciebie, może z ciekawości, ale ten czas wybrali dla Kościoła...dla Pana Jezusa...tak jak Daniel wybrał Boga (o tym była pieśń).
Popłynie Koronka do pięciu św. Ran Pana Jezusa, a ręku mam nowy różaniec...poświęcony u s. Faustynki. Dzisiaj prosiłem Ją, aby była ze mną: czy to jest przypadkowe? Teraz "dziękuję s. Faustyno...dziękuję"! Przecież przez nią Pan Jezus przekazał Nieśmiertelne Dzieło Miłosierdzia Bożego...
APeeL