Dzisiaj trwa Sejm i przykra sprawa, ponieważ każdy mój krok jest śledzony. Ile wysiłku ludzi idzie na nic! Ja nie mogę żadnej z tych osób nic powiedzieć. Nie czuję, abym miał to robić. Wielu z nich szczerze mnie nie nienawidzi, że spotkał ich taki los! O to właśnie chodziło Moskalom, gdzie dalej się panoszą ze zniewolonymi wcześniej.
-
Proszę swoje smutki przekazać Matce Prawdziwej...sama pani nie poradzi, a taka przychodzi pani od 10 lat! Ja nie wiem co Niebo czyni ze smutkami...może przekuję je wesołkom? Wystarczą słowa: "Matko przekazuję Ci moje smutki!"
-
Ze strachu budzi się pani po nocach, niepokoi męża...proszę wołać do Matki, przecież zły panią straszy...co będzie z panią, mężem i dziećmi? Trzeba żyć tylko tą chwilką!
-
Pani jest wierząca, mieszka bliska Sanktuarium, gdzie większość jest odwróconych i mówi pani o śmierci "jako akacjach"? Tak twierdzą niewierzący. Proszę mówić o Niebie! Nasza śmierć to nasz początek życia! Większość nie wierzy w życie wieczne!
-
Rozmawiałem ze smutną wdową i zalecałem jej "oddanie smutku Matce, ponieważ sami nie możemy zbytnio się zmienić!" Mówiłem jej też, że nie ma śmierci i cmentarze są bezsensowne (w sensie spotykania się tam ze zmarłymi) i to w alejach zasłużonych, jeszcze po śmierci. Spotkania ze zmarłymi powinny mieć wymiar duchowy.
-
Pani jest biedna, całe życie ciężkie...proszę przekazać całe po Sakramencie Pojednania w intencji pokoju w Jugosławii. Biedę też można określić w czterech stopniach...czwarty w Indiach oznacza człowieka na ulicy.
Mogę odmówić modlitwy, ponieważ opóźnił się obiad. Jak wielka to radość. Jak to wszystko pięknie ułożone każdego dnia! Teraz jest u mnie chora ateistka ("dobry ormowiec"). Natchnienie sprawia, aby przekazać jej, że dobrze wie o swojej sytuacji zdrowotnej (odjęta k. dolna, a druga zagrożona).
Poprosiłem ją, aby pogodziła się z Bogiem. Dodałem, a przekazuję to, co zalecono z Królestwa Bożego. W momencie śmierci będzie miała obie nogi, tak jak niewidomy wzrok. Mówiłem o duszy i naszym dalszym istnieniu! Zaleciłem wezwać kapłana (jutro będzie w szpitalu).
Wyszedłem i trafiłem na przechodzący pogrzeb...uciekłem do sklepu monopolowego, gdzie właścicielka narzekała na kapłana, który dużo zarabia. Jaka to sprawiedliwość, aby tacy młodzi umierali (aktyalny pogrzeb). Próbowałem coś tłumaczyć o naszym wygnaniu, Ziemskiej Syberii oraz Prawdziwej Ojczyźnie, ale to wywołało tylko jej złość! "Tyle pan studiował...co pan jehowa, trzeba leczyć". Na odchodne powiedziałem, że nie mam mocy nad śmiercią.
Serce zalał smutek, ale to spotkanie pomogło w odczycie intencji modlitewnej: "za niewierzących w istnienie nieba". Za takich zapaliłem lampkę pod "moim" krzyżem Pana Jezusa i postawiłem piękne kwiaty. Wszystko wyczyściłem...kolega nazywa to "cyrkiem". Po czasie będzie sprzątał na grobie żony lub matki i to jest normalne. Z telewizora Jan Paweł II powiedział, że "biada nam, gdybyśmy nie głosili Ewangelii".
Późno płynie film o św. Brygidzie, gdzie Pan Jezus mówi do niej: "Słuchaj Mego Głosu (...) żyj wg Woli Mojej". Ja odnoszę to do siebie. Rano wołałem "Ojcze niech się stanie Wola Twoja" i tak przepłynął ten dzień!
Pojawiała się osoba Jerzego Urbana, poprosiłem Boga w jego intencji, ponieważ gubi wiele dusz. "Matko daj mu znak, przecież pisał, że Jesteś Żydówką. Daj mu znak!"
APeeL