Po przebudzeniu serce zalał smutek, ponieważ wczorajszy post był zluzowany, a w kuszeniu zostałem skierowany ku bolszewikom, którzy wypędzili Żydów, a teraz sami handlują. Pomyślałem o wolnym dniu za dyżur w przychodni w sobotę, ale nie miałem tego w planie.

    Padłem na kolana z prośbą do Matki, abym nie został oszukany...niech wszystko będzie z Wolą Boga Ojca! Po zgłoszeniu tego do pracy napłynęły sprawy do załatwienia oraz zapomniana potrzeba odwiedzenia ojca w szpitalu. Zaczynam modlitwę "za jawnych wrogów Kościoła Katolickiego", której odczyt był łatwy, ponieważ:

- We Włoszech wykryto związek masonerii z mafią

- Tow. "Wiesław" był bolszewikiem radzieckim z krwi i kości

- W ręku mam wycinek z prasy w którym jest opisana jest sprawa sądowa - w której włoski ateista Luigi Cascioli - pozwał księdza Enrico Righi, aby udowodnił, że Jezus istniał.

    Trzeba powołać ekspertów-teologów. Kapłan odpowiedział, aby odpowiedzieli za to autorzy autorzy Nowego Testamentu.

- Dzisiaj, gdy to przepisuję (08.07.2022) takim jest Jerzy Urban. 

    Każdą dziesiątkę cz. bolesnej różańca przekazywałem "za dusze zmarłych wrogów KrK" (ukry­tych i jawnych, chełpiących się swoją bezbożnością miłą władzy ludowej oraz zaślepionych przez Szatana, itd.).

    Podczas trwania modlitwy kobieta z kiosku podsunęła mi "Nie" Jerzego Urbana", a dla mnie było to potwierdzenie odczytu intencji modlitewnej tego dnia.

    Pomyślałem, że wszystko jest oparte na przeciwieństwach, a my mamy wolną wolę i możemy wybierać. Zarazem jest to próba naszej wiary. Wrogowi naszej wiary przesiewają wyznawców, w tym kapłanów, itd.

   Trzeba się za takich modlić (sam byłem w tej formacji), nigdy z nimi nie walczyć...przecież dla nich także może zaświecić Światłość Ojca. Krzyknie taki: "co ja czyniłem" i zostanie uznany za "bożego głupca", który odszedł od rozumu"!

   To płynęło w mojej duszy, a w tym czasie załatwiałem różne sprawy: reperację fotela i kontaktu, za mówiłem kraty w oknie, wyjaśniałem sprawę podatków od dyżurów, a także zmywałem gary. Z radia popłyną słowa, że; "zmywa i zmywa garnki". Nim się obejrzałem w oczekiwaniu na obiad zawołałem: "Bądź pozdrowiony Panie Jezu", a łzy zalały oczy (dar łez).

    W drodze do szpitala popłynie koronka do Miłosierdzia Bożego w intencji dusz jawnych wrogów KrK...podobnie jak poprzednio (każda "dziesiątka" za inną grupę takich). Ojciec spał po narkotyku z powodu niedokrwionej nogi (do amputacji), a serce zalał smutek, ponieważ zrozumiałem jego osamotnienie.

   Podczas powrotu będę wołał za zbawienie jego duszy, bo należał do "normalnie wierzących". Podczas rozważania Bolesnej Męki Zbawiciela poproszę: "Jezu mój! Ojcze! To przecież zależy tylko od Was, a ja tak rzadko proszę we własnych sprawach...sprawcie jego zbawienie". To było wielkie cierpienie dla mnie, zesłabłem w ciele, które koiła muzyka andyjska.

     Wstąpiłem do matki ziemskiej, gdzie młody hydraulik, pełen werwy zakładał wodomierz, a to wysiłek. W dyskusji wyjaśniałem mu sprawy wiary z uwagą, aby nie kierował swojej ufności na ciało, bo z czasem zmarnieje...

- Dobrze, a ilu oddałoby życie za wiarę?

    Zdziwiłem się tym pytaniem, ponieważ rano rozmyślałem o tej łasce...łasce! Spokojnie przyjmuję uwagi o "nawiedzeniu" (znaczy się: "zgłupiał") od kuzyna żyjącego tym światem. Napłynęła myśl, aby wstąpić do kościoła, a nie wiedziałem, że trwa tam właśnie Msza Św.! To piękny rodzinny kościół z przyćmionymi światłami...to wielka łaska.

   W czytaniach padną słowa o pokładaniu ufności w ciele. W intencji ojca przyjąłem Eucharystie: "on jest tutaj i przyjmuje Najświętszy Sakrament". W jego intencji zapalę też lampkę pod "moim" krzyżem Pana Jezusa...

                                                                                                            APeeL