Kończy się dyżur w pogotowiu...napływa poczucie, że "dzisiaj będzie dzień radości". Nie wiem, co to oznacza, ale nie czuję, aby zły przeszkadzał w modlitwie! Wszystko wyjaśniło się po godzinie.
Miałem trochę czasu, bo nie było pacjentów...w uniesieniu duchowym pochyliłem ciało nad biurkiem z twarzą w dłoniach, a w tym czasie płynęła piękna muzyka klawesynowa "Niebiańskich Aniołów dzwony". Z serca wyrwał się powtarzany krzyk: "Jezu mój! Jezu!" ze smutkiem duchowym
Płynie R. Pana Jezusa, gdzie jest wołanie o wypełnienie Woli Ojca i modlitwy za kapłanów, zakonników i specjalnie służących Panu Jezusowi. Cisza zalała serce i duszę: "Jezu mój! Spraw, abym służył, tam gdzie mnie postawisz!"
W tej sekundce uprzytomniłem sobie, że w tym tygodniu prowadzi mnie Dzieciątko Jezus...dlatego Belzebub wpuszczał "radość", a więc nie musisz się modlić! W takich chwilach koi moja bolesna modlitwa w której ofiarowuję wszystkich powołanych i poslany: "Boże Ojcze Przedwieczny przyjmij przez Niepokalane Serce Maryi i Ukryte Cierpienia Pana Jezusa w Ciemnicy na przebłaganie za grzechy powołanych i posłanych".
To wołanie modlitewne trwało 1.5 godziny! Po powrocie do świata napłynęła prawdziwa radość, chęć picia kawy, czytanie prasy. W tym czasie w audycji radiowej dzieci śpiewały o "Najmilszym Jezusie".
Nagle pojawił się nawał chorych przerywający uniesienie duchowe. To wielkie cierpienie. Trafiła się śmiertelnie uczulona na zioła...pędzimy wózkiem do oddziału, a starszy kolega poucza mnie: "Matko wybacz mu to, wybacz, nie przyjmij tego!"
Trochę porad duchowych:
- oto młody "żyje w grzechu" w oczekiwaniu na ślub
- sklepikarz - ziemianin, któremu wyjaśniam konstrukcję duchowo-cielesną! Przestrzegam go przed pokusą uciekania "w ciało", bo to jest mamienie przez demona. Ten mówi, że jego babcia długo żyła, chwali podział z żoną, itd. Ja wskazuję mu na łaskę choroby, która ma go obudzić.
Znowu cisza z kontynuacją mojej modlitwy w intencji tego dnia. Prawie nie chce się wracać do domu, gdzie córka zasmuciła żonę kłótnią o prezenty!
Wieczorem z włączonego telewizora popłynie film rysunkowy o Narodzeniu Pana Jezusa. Łzy zalały oczy, bo właśnie odmawiałem cz. Radosną Różańca. Serce przenikał ucisk, gdy magowie mówili: "to nasz Król, Pan i Nauczyciel!"
Jakże prowadzi Dziecię Jezus. Idź za mną, ponieważ rejestruję to na bieżąco! Jakże Niebo potrafi dawać znaki. W tym czasie żona wykonuje stroik na stół wigilijny. Podczas "Zesłania Ducha Świętego" napływa zalecenie, aby otworzyć Pismo Św.!
Tam trafiam na słowa (Pwt 26,16-19): "Dziś uzyskałeś to, że Pan ci powiedział, iż będzie dla ciebie Bogiem o ile ty będziesz chodził Jego Drogami, strzegł Jego praw, poleceń i nakazów oraz słuchał Jego Głosu. (...) On cię wtedy wywyższy we czci, sławie i w sprawiedliwości (...) abyś był ludem świętym dla Pana, Boga twego, jak sam powiedział."
Zważ na przebieg dnia. W nocy zły straszył "podszywaniem się pod świętego", później modlitwy "za powołanych i posłanych"! Kręcę tylko głową...a wzrok zatrzymał się na Panu Jezusie Frasobliwym w koronie, co oznacza cierpienie. Zły zalał mnie niechęcią do ludzi, świata, Kościoła i spraw Bożych! W kuchni włączyłem radio trafiając na słowa: "szatan kusi i napada na ludzi, dręczy duszę ciałem!"
W tej sekundce wiem, że ten dzień trwałem w modlitwach: "za kapłanów, zakony i powołanych do Służby Bożej. Matko przyjmij moje cierpienie odrzucenia...za kapłanów, w intencji ich czystości i za kuszonych, którzy nie znają sztuczek złego!"
Znowu uświadomiłem sobie, że prowadzi mnie Dziecię Jezus. Późno, a z góry płyną kolędy grane przez córkę sąsiadki. Doczekałem się filmu o "Lourdes", a łzy zalewały oczy, ponieważ tam są przepiękne Stacje Drogi Krzyżowej, którą przechodzą chorzy. To coś z moich wczorajszych modlitw!
APeeL