Szczepana Męczęczennika
Czuwałem w nocy, aby nie zaspać na poranną Mszę Św. o 7.00, ponieważ później mam dyżur w pogotowiu. Nadal jest mi smutno z powodu wybrania "ziemi" (w dniu wczorajszym), a teraz demon podsuwa w pierwszej osobie: "mogę nie iść do kościoła, przecież mam dyżur".
W sercu odczuwam "brudy tego świata" w których uczestniczę poprzez ciało, które domaga się jedzenia, picia, gadania i seksu. To wróg naszej duszy stworzony jako krzyż, a zarazem cud natury. Falami wracał smutek z powodu wczorajszej pustki duchowej. Niebo zna nasze słabości, a Ojciec Prawdziwy patrzy, co uczynimy w upadku lub zaniechaniu czynienia dobra.
Panu Jezusowi jest szczególnie przykro, gdy upadają zawołani! Skręciłem pod "mój" krzyż, aby wymienić lampki, a po drodze dziękowałem za to wszystko. Zrozum, że zapalenie lampek też jest łaską Boga Ojca. Na pewno wstydziłbyś się w swoim środowisku i to jako lekarz!
W pobliżu kościoła usłyszałem donośny głos kapłana, a moje serce doznało potrzeby zawołania: "Ojcze mój...jak dobrze, że masz takiego sługę, który daje Twoją moc". Przepraszałem, bo wróciła osoba Lecha Wałęsy na Pasterce...pokazano, że miał łzy w oczach. Chyba naprawdę wołał do Matki i chce dobrze, ale nie wychodzi mu, ponieważ wrogowie mojej ojczyzny, Kościoła i wszystkich świętości są dobrze zorganizowani!
Dzisiaj jest wspomnienie pierwszego męczennika Szczepana (Dz 6,8-10;7,54-60), który "pełen łaski i mocy działał cuda i znaki wielkie wśród ludu. (...) A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem.
Na ten czas Pan Jezus powiedział (Ewangelia: Mt 10,17-22) do Apostołów, ale to trwa dotychczas: "Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. (...) Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony".
Zacząłem wołać za tych, którzy mnie prześladują: "nie policz im tego Panie...wybacz to!" Napłynął obraz kolegi-lekarza, który nienawidzi mnie od początku, a właśnie teraz mam podsunięty obraz naszej dyskusji, bo on jest za aborcją ("wolnością" w zabijaniu). Przypominają się słowa wczorajszej kolędy, że "tyle jestem wart ile znoszę poniżenia!" Wzorem jest dla nas Pan Jezus. W intencji tego dnia przyjąłem Eucharystię.
W pracy ciepło, jasno, kawa, cisza...ile darów od Pana. Chwilka modlitwy, słuchanie Mszy Św. radiowej, zapis świadectw. Około 11.00 wielka radość napłynie z odmawiania modlitw porannych. Trochę ludzi...szkoda, że przyjmuję dary, ponieważ napływało, aby dzisiaj "nie brać pieniędzy". Dziadek z wąsami daje malowany papierek, a ja nie potrafię powiedzieć, że "nie trzeba".
Dziękuję mu z życzeniem wszystkiego najlepszego z okazji Bożego Narodzenia! Podczas badania dzieciątka napływa ostre ostrzeżenie...to wysłuchałem. Próba jest świetna, ponieważ żona chciała mieć na tacę dla KUL (miała grube pieniądze, a nie ma gdzie rozmienić)!
Teraz wszystko jest skierowane na film "Jezus z Nazaretu", ale robi się nawał: rozbite głowy, wargi, anginy, kaszle, duszności, bóle brzucha i biegunki. Przewijają się mali i staruszkowie.
Przed samym filmem i podczas jego edycji stała się cisza! Moje serce zalał ból, a łzy napływały do oczu...z samego patrzenia na "żywego Pana Jezusa!" Jego Twarz sprawiała płacz przy zamkniętych oczach. Nawet personel pogotowia przeżywał to wszystko. Może inaczej zaczną patrzeć na moją osobę?
W tym czasie Pan Jezus mówił do mnie, że moje grzechy są odpuszczone! Nie wytrzymasz długo takich przeżyć duchowych, po wszystkim zesłabłem w ciele i musiałem spać! Płynęła chwała Jezusa, bo lud lubi cuda i znaki zapierające dech...chodziło o wiarygodność, że Jezus jest Synem Ojca Prawdziwego!
Pan Jezus tłumaczył Nikodemowi, aby nie brał wszystkiego rozumem, ale sercem. Mnie przypomniały się słowa, które wczoraj skierowałem do córki: "wyłącz rozum...rozum odbiera wolną wolę, ponieważ zły to wykorzystuje".
Teraz czas radości. Daleki wyjazd...modlitwa: "zmartwychwstawaj Panie Jezu w moim sercu". Na tę chwilkę z radia karetki popłynie kolęda: "Nie było miejsca dla Ciebie". Migają kolorowe światełka na przydomowych choinkach, palą się lampki w domach, a na niebie gwiazdy i księżyc. "Jezu, jak to wszystko wyglądałoby bez Twojej Męki?"
Trafiliśmy do poszkodowanego w napadzie na stacji benzynowej, a przejeżdżaliśmy obok mojego krzyża z płonącą lampką. Wróciłem do modlitwy w intencji tego dnia. Czy przypadkowo rozmawiałem z poszkodowanym, którego wieźliśmy do szpitala. To człowiek bogaty, ale uwikłany w ziemskie sprawy...wyczuwam, że poszukujący! Napieram więc po jego pytaniach:
Szczęście? Jak Pan pozna Szczęście Prawdziwe, Radość Bożą i Boży Pokój,..nic już nie będzie pana szukał!
Żyć? To znaczy odczytywać Wolę Ojca w każdej chwilce życia, a przeszkadza w tym Książę tego świata. Może nam czynić zło na tyle ile ma pozwolone. Przegrał w momencie Narodzin Jezuska, a teraz okropnie przeszkadza mu Matka. Wskazuje na niego i na to, że igra z nami! Igra, ponieważ większość śmieje się z jego istnienia! On zarazem wykonuje wielkie zadanie, bo jak zbadać pana chytrość?
Zarazem podsunie panu nieskończoność pytań! Trzeba wołać do Matki...wówczas traci moc, dlatego szczególnie Jej nienawidzi! Nie ujrzy pan obdarowania bez Światła Bożego...będzie pan brnął w chęci mnożenia majątku, który nie da panu pokoju, ponieważ on jest darem z Nieba!
W sercu czuję, że Pan zaprowadził mnie do tych ludzi i to właśnie dzisiaj. Wzięli pożyczkę, a teraz trzeba czuwać w stacji paliw. To sidła! Tam starsza pani przejęta tym wszystkim. Zważ, że Boże Narodzenie! Zalecam św. Hostię w intencji odczytania Woli Ojca...co dalej, bo stację można sprzedać.
Po udzieleniu pomocy zostałem tam obdarowany w sposób dobrowolny, ale niesmak, ponieważ mówiłem o drodze do Ojca! Do końca nie rozgryziesz wszystkiego. Przecież zły może odwracać...nie bierz od bogatego, ale nie podpowie tego przy biednym i wówczas skusi jakieś głupstwo.
I jeszcze jeden daleki wyjazd. Jakże pięknie płoną choinki przed domami i za oknami w różnych domach. Zimno nawet w karetce. Tłuczemy się po dołach...właśnie bije północ, a w tym momencie kończę moją modlitwę...
APeeL