Pojechałem nad rzekę, aby pomodlić się, ale nie było ławki w cieniu. Władza jak za komuny chce dokonać czegoś monumentalnego, bo mówiono o zalewie, a wybudowana z szumem wielka hala sportowa nie ma wentylacji.

    Na występ „Mazowsza” zaproszono około 3 tysięcy i wszyscy mogliśmy się ugotować...jak na naszym Stadionie Narodowym z zamkniętym dachem. Kto pozwala na takie zagrożenie bezpieczeństwa ludzi?

    W drodze powrotnej wzrok zatrzymały ławki przy kościele. Usiadłem naprzeciw kaplicy, a myśl uciekła do zmarłych, których kiedyś chowano wokół tego miejsca. Pomyślałem o duszach najdłużej przebywających w Czyśćcu. 

    Ogarnij cały świat i wszystkie cmentarze przykościelne. Przeniknij cierpienia tych dusz przebywających w Czyśćcu. Pragnienie napicia się wody na pustyni jest tylko namiastką ich pragnienia powrotu do Boga, a tu nagle zapala się dla nich światełko nadziei.

    Jak pięknie Pan Bóg wszystko urządził. Czekasz nie mając nadziei na wsparcie kogoś z ziemi, a tu napływa wiadomość, że ktoś wstawia się za tobą! Odmówiłem koronkę i zacząłem moją modlitwę oraz w ich intencji przekazałem kuszenie z dzisiejszej nocy. To określamy cierpieniem zastępczym.  

    Każdy ma różne przypadłości. Ja w snach krążę (eksterioryzacja), a towarzyszy temu bolesny priapizm, który budzi grzeszność. W takiej sytuacji zawsze wołam o pomoc do św. Józefa, a dzisiaj poprosiłem, aby obdarzył nim kogoś proszącego o możliwość normalnego współżycia seksualnego. 

    Przypomniało się wczorajsze nabożeństwo na które przybyło kilka stałych osób i prawdopodobnie znajomi zmarłego, którzy  podyskutowali półgłosem i jak weszli tak wyszli.

    Przed Mszą św. wieczorną napłynęła niechęć i pustka, a w końcu sugestia od złego, że z powodu nieczystości nie mogę iść do Eucharystii i mam wysłuchać nabożeństwa „na ławeczce”. Anioł wskazał na spowiedź, bo chciałem ten dzień ofiarować za dusze w całkowitej czystości. Prawie krzyknąłem, bo zobaczyłem podstęp.

    Jakby na zamówienie przybył mój kapłan i po wyspowiadaniu mnie od razu odszedł. Padłem na dwa kolana z ręka na sercu, przeżegnałem się przed i po zjednaniu z Panem Jezusem, a podczas litanii wołałem do Matki Bożej, aby modliła się nad tymi duszami. 

    Przekazałem za te dusze błogosławieństwo Monstrancją, a następnego dnia dalej wołałem w tej intencji i dodałem jeszcze nabożeństwo poranne. Zesłabłem w ciele, bo zjednanie modlitewne oddala duszę od ciała. W takim stanie masz tylko jedno pragnienie: nie spotykać ludzi, być sam na Sam z Panem Bogiem.

    Wyszedłem, aby dokończyć modlitwę i prawie umierałem...przy słowach Pana Jezusa na krzyżu wołałem do Boga „dziesiątkami” z koronką do 5-u św. Ran.

    Jakże piękny jest każdy mój dzień życia w łączności duchowej z Bogiem Ojcem i Panem Jezusem w prowadzeniu przez Ducha Świętego, a właśnie patrzy tytuł książki: „Każdy dzień życia jest darem Nieba”. Tak, to wielka prawda...

APEL