Mnie samego zdziwiła ta intencja, bo nie wiem do końca czy Pan Bóg chce dać mi łaskę uzdrawiania. Wielu chciałoby mieć ten dar, a nawet udaje, że ma, aby oszukiwać. Rwał się do niego Judasz, bo pragnął wielkości w sensie ludzkim.

    Nie wiem czy mam prosić o możliwość uzdrawiania, ale czuję, że to jakby zapytanie kierowane do mnie. Bóg nie narzuca się ze Swoimi darami i czeka na naszą akceptację, tym bardziej, że wcześniej bałem się tej łaski.

    Przypomniały się aktualnie przeczytane pouczenia Pana Jezusa kierowane do apostołów o Królestwie Bożym. Człowiek jest jak wieczne dziecko, które trzeba nagradzać różnymi słodyczami. Cuda są po to, aby przyciągnąć go i zdobyć dla prawd duchowych.

    Kiedyś zadzwoniła matka syna, który czeka na przeszczep szpiku, bo po modlitwie została skierowana do mnie. Pojechałem do nich, umocniłem całą rodzinę w wierze, a później w środku nocy skierowałem uniesione dłonie w kierunku ich domu i wołałem do Boga o jego uzdrowienie.

    Dzisiaj sytuacja powtórzyła się, bo napłynął obraz chłopca na wózku inwalidzkim, którego przywożą do kościoła, a ja w moim sercu podchodzę do niego, biorę go za rękę i z mocą mówię: „w Imię Jezusa Chrystusa wstań”. Podczas wołania ujrzałem, że uzdrawiający jakby wie, że daną osobę ma uzdrowić.

    To byłaby ciekawa sytuacja, bo lekarz oddany przez 40 lat swoim chorym zostaje pozbawiony pwzl za obronę krzyża...otrzymuje nową formę leczenia. Nie wiem. Zobaczymy. Nawet Pan Jezus wskazuje, że wszystko wyjaśni nam zesłany Duch Prawdy. J 16, 12-15

    Wyszedłem i odmawiałem koronkę do miłosierdzia, „Anioł Pański” oraz kontynuowałem modlitwę za dusze z pochówków przykościelnych i jako ofiarę dodałem jeszcze dzisiejszą Mszę św. 

  [Zły ma nieskończony repertuar, bo podczas wołania za te dusze zgubiłem różaniec, który wrzuciłem do kosza na śmieci. Grzebałem tam, a to było podejrzane dla czuwających nade mną. Później podszedł do mnie pijany, który mówił, że jest schizofrenikiem i zadawał mi bezsensowne pytania. Sytuacja powtórzyła się w drodze do kościoła. Nie wiem, kto ich nasyła na mnie, bo każdy mój krok rejestrowany.]

  W wielkim uniesieniu, zjednany w Eucharystii z Panem Jezusem śpiewałem litanie do NMP. Wszystko jest znane i powtarzane, ale dzisiaj śpiewałem duchowo i popłakałem się podczas zawołania Uzdrowienie chorych...

    Dzisiaj (02.06.2014), przed wyjściem na nabożeństwo do NSPJ z telewizji popłynęła informacja o wypadku na podwórku rolnika. Podczas naprawy koła traktora wystrzeliła opona i uderzyła w jego synka, któremu urwało nogę. Szybka interwencja sprawiła, że kończynę przyszyto.

    W wielkim bólu trafiłem do kościoła i podczas zawołań kapłana poprosiłem Boga w intencji tego dziecka. Poprosiłem o cud jego uzdrowienia z pocieszeniem całej rodziny. Popłakałem się, bo poczułem, że Niebo jest otwarte na moją prośbę. Nie wyjaśnię tego, ale odwrotnością tej sytuacji było opuszczenie Pana Jezusa przed Bolesną Męką.

    Nawet napłynęło, że ja mam się tam udać (odległość w świecie duchowym nie istnieje). W wyobraźni znalazłem się nad łóżeczkiem tego dziecka i z wyciągniętymi rękami wołałem: „w Imię Jezusa Chrystusa bądź uzdrowiony”, a podczas odmawiania litanii prosiłem w jego intencji Najświętsze Serce Pana Jezusa...

APEL