Przebudziły mnie strasząca sny; pajęczyna i atak much. Znalazłem się też w brzydkim mieszkaniu ze zmarłym ojcem, a wczoraj dodatkowo śnił się zmarły brat. Wymagają wsparcia w Czyśćcu, bo ojciec żył tym światem, a brat zapisał się do PZPR-u tuż przed jego rozwiązaniem.

    Przestraszyłem się, bo dzisiaj mam dyżur w pogotowiu ratunkowym (na R-ce) z równoczesną pracą w przychodni (ten sam budynek). Taki układ, wielu lekarzy umiera z tego powodu.

    Jakby na pocieszenie w ręku znalazł się wizerunek Pana Jezusa z Całunu. To także znak poświęcenia. Tam na odwrocie były słowa prośba Pana o pocieszenie Jego Najświętszego Serca z zapytaniem: czy nie masz dla mnie jakieś radosnej wiadomości? Na ten czas na odwrocie książeczki było Orędzie (8 czerwca 1991 roku)  do Vassuli Ryden:

    "Od świtu do nocy i od nocy do świtu wzywam, ale nikt nie odpowiada na moje błagania (...)  Kocham cię, moje dziecko i przynoszę ci moje błogosławieństwo (...) Pięć Ran mojego ciała jest na nowo szeroko otwartych, a mój płaszcz skąpany jest we krwi. 

   Obleczony jestem w wory i łachmany z powodu nieprawości i grzechów tego pokolenia (...)  brakuje miłości i dlatego to pokolenie gromadzi zdradę za zdradę, prowadząc mnie nieustannie na krzyż (...)  to ciebie szuka Moje Serce, bo ty możesz mnie pocieszyć... Możesz być balsamem łagodzącym Moje Rany (...)".

    To już inny dzień wiem, a ja właśnie mam pocieszyć mojego Pana, Zbawcę mojej duszy, Syna Boga mojego, Świętego Przewodnika...ja jako nędznik! Po pocałowaniu obrazka Pana Jezusa z Całunu zabrałem Go ze sobą.

    Z włączonej TV "Puls" popłynie rozmowa z kapłanem Michałem Muszyńskim, który mówił o niebie, Eucharystii i swoich doświadczeniach i przeżyciach duchowych. To jest rzadkość, a mówi to, co wiem. Jakże chciałbym takiego spotkania, dawania świadectwa na ulicy szukającym drogi do Nieba.

    Wykonałem natchnienie, aby kupić piękne kwiaty pod krzyż Zbawiciela, co uczyniłem. Może uda się pocieszyć Pana dzisiejszym dniem? "My"! Wiem to!

    "Ojcze mój", a w kościele płynęła pieśń: "Kochajmy Pana, bo Serce Jego kocha i pragnie serca naszego". W tym czasie psalmista wołał o sercu (w Ps 57): "Serce moje jest mocne, Boże, mocne jest moje serce (...)", a ja w tym czasie trzymałem rękę na moim, chorym (wada) i prosiłem o utrzymanie jego sprawności. Przecież wystarczy napad migotania przedsionków i już leżysz. "O Jezu mój drogi! Tyś jesteś źródłem łask (...) Twe Serce zranione (...)"

    Pan Jezus powiedział w Ewangelii (J 15,12-17): "To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem (...) Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili (...)". Popłakałem się podczas Eucharystii.

    Mam niepokój przed pracą na dwa fronty. Zrobisz błąd, ktoś umrze i jak obronisz się w sądzie, gdy padnie pytanie: dlaczego pan się zgodził na taką pracę? Dobrze, że zabrałem kasetę z której płynie pieśń: "wiele jest serc wciąż czekających na Ewangelię". Powtarzam to przez cały czas przyjęć chorych.

   Przy tym mówiłem o Panu Jezusie, Bogu, modlitwie, zapraszam do wyrzeczeń i upominam. Cały czas prosiłem o ochronę, nie było wyjazdu R-ką. Po skończeniu przyjęć był wyjazd do wypadku na boisku. Sam byłem tym zadziwiony, chociaż znam pomoc płynąca od Boga. Wróćmy do przebiegu tego dnia:

- 7.00-11.00 wszyscy przyjęci, spokojnie wypita kawa, nawet zarobek (badanie kandydatów na kierowców)

- ochrona przed grzechem

- wyjazd karetką, a właśnie szedłem do pogotowia.

W domu z telewizora popłyną słowa: spraw radość Jezusowi poprzez ofiarowywanie drobnych czynności dnia codziennego: "to dla Ciebie, Panie Jezu". Kręciłem głową z zadziwienia. Sam zobacz jak działa Pan!

                                                                                                                 APeeL