W nocy przepisywałem dziennik, a później trwało to jeszcze  7 godzin. Przed wyjściem na Mszę Św. wieczorną pocałowałem Pana Jezusa na krzyżyku z Ziemi Świętej. Pragnąłem poznać intencję modlitewną: w "Agendzie liturgicznej" uwagę przykuły dwa zapisy:

1. Dzisiaj jest wspomnienie męczeństwa św. Wawrzyńca, który nie wyparł się Chrystusa...przypalany na kracie oddał życie 10 VIII 258 r.

2. Natomiast Pan Jezus powiedział do swoich uczniów (Ewangelia: J 12,24-26): "Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie na Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa".

    Natychmiast wiedziałem, że ten dzień mam poświęcić za męczenników: rozszerzyłem to na mających łaskę wiary, a taka pojawia się tylko w wierze katolickiej, jednie prawdziwej.

   W wielkim uniesieniu zacząłem odmawiać moją modlitwę, którą przerywało wołanie: "Boże mój! Jezu! Tatusiu! Przyjmij moje cierpienie, uznania Twojej łaski wiary jako choroby. Pan Jezus to rozumie, bo tak samo było w Świątyni Jerozolimskiej. Przecież czekali na Zbawiciela i co uczynili? Czekają dalej, na co?

    Ogarnij bezmiar tego cierpienia, które kojarzy się z zabijaniem nas na różne sposoby (Andrzej Bobola był wleczony za końmi, o. Kolbe został zagłodzony, Apostołowie byli krzyżowani), ale mało mówi się o kłopotach...

-  islamisty stającego się katolikiem

-  ateisty zrywającego ze swoim nędznym życiem

-  mądrego bezbożnika, który staje się nawiedzonym i zaczyna "latać do kościółka", itd.!

     Ja nie chcę tu być, ale pragnę wykonać moją posługę (edycję świadectw wiary). Na ten czas psalmista wołał (Ps 112,1-2.5-9)

"Sprawiedliwy nigdy się nie zachwieje i pozostanie w wiecznej pamięci.

Nie przelęknie się złej nowiny, jego mocne serce zaufało Panu.
Jego wierne serce lękać się nie będzie i spojrzy z wysoka na swych przeciwników"...

    Właśnie przechodzili młodzieńcy małpując śpiew ludu i siostry, a także proboszcza z głośnym śmiechem.

   Podczas Ewangelii chwyciłem twarz w dłonie i tak trwałem. "Boże mój! Jak wielkim cierpieniem jest Twoje wybranie, a zarazem rozłąka z Tobą. W Twojej Miłości widzę wszystko od Ciebie, to co niebieskie, a nie ziemskie".

    Pomnóż to przez miliard, a ujrzysz cierpienie Pana Jezusa na krzyżu pragnącego naszego zbawienia. Widział też żyjących tylko tym światem, miłością ciała z pragnieniem uniknięcia starości, która "nie udała się Stwórcy".

   Eucharystia ułożyła się w laurkę (podziękowanie za wysiłek), a zjednanie z Duchowym Ciałem Pana Jezusa sprawiło ekstazę (uniesienie duchowe), pokój w sercu i duszy oraz słodycz (w tym w ustach).

   Siostra śpiewała powtarzając: "Serce me do Ciebie wznoszę, Panie szukam Cię". Straciłem ciało i wracałem wolno do domu z odmawianiem mojej modlitwy, która jest zarazem współcierpieniem z Panem Jezusem w dziele zbawiania...

                                                                                                                APeeL

 

 

Właśnie przepisano...

20.04.2006(c) ZA ŚWIADOMYCH ATAKU ZŁEGO DUCHA...

    Dziś opiszę atak Szatana! Większość uważa, że upadły Archanioł o nadprzyrodzonej inteligencji tylko "kusi"...zobacz ile sprawił mi udręk tylko jednego dnia.

   Zdziwiłem się, że tak samo widzi to Waldemar Łysiak w książce "Najgorszy". Tam też było spostrzeżenie, że ludzie lubią zło, które ich podnieca. To wielka prawda, a cała prasa żyje z tego (od pierwszej do ostatniej strony). Dlatego mass-media epatują nas zbrodniami wszelkiej maści.

   Natomiast Mefistofelesa (Kłamcę i Niszczyciela) określił inteligentnym szafarzem zła i kawalarzem. Ja dodam, że Szatan nie ma poczucia humoru, co każdy zauważy w mojej relacji. W ręku znalazło się wielkie zdjęcie: "Jak rozpoznać Złego?"

                                                                                                                                                                                                                                        OSzatanie, jak poznać

 

 Postanowiłem być na Mszy Św. o 6.30, a Książę Kłamstwa natychmiast podsunął mi 15.30. Wiedział, że dzisiaj będę na dwóch nabożeństwach (pogrzeb mojego pacjenta)!

   W tym czasie serce zalewała pokusa nienawiści do czerwonych cwaniaków, a od czarnuszka napłynęła nazwa takich: c z e r w o n i a c t w o. To wszyscy na stanowiskach: od góry do dołu. Tych, co nie z nimi gnębią pracą, bo muszą mieć niewolników.

   Jak płacili parę groszy za dyżury w pogotowiu żaden się nie splamił (miałem 10 / m-c) z obowiązkowymi świętami (dla katolika)...jeszcze niedawno w piwnicznej izbie mieliśmy pokój dla dwóch lekarzy.

    Z pustym sercem trwałem do Eucharystii. Podczas Słowa uwagę zwróciło tylko uzdrowienie chromego przez Piotra i Jana (Dz 3,11-26), rybak wykorzystał tę sytuację do ewangelizacji. Wskazał swoim rodakom, że zabili Dawcę Życia i błagał o ich nawrócenie.

   Natomiast Pan Jezus Zmartwychwstały (Ewangelia: Łk 24,35-48) musiał udowodnić Apostołom, że ma ciało fizyczne, pokazał zranione ręce i nogi oraz poprosił o chleb, aby go spożyć w ich obecności!

   Tutaj przekażę spostrzeżenie: Szatan działa w świątyni tylko do zjednania z Duchowym Ciałem Pana Jezusa. Można powiedzieć, że wówczas ucieka (nie chcę użyć przekleństwa), a wówczas napływa pokój i słodycz duchowa.

   Po powrocie do domu zamiast zjeść śniadanie kręciłem się podobnie do ojca ziemskiego (stolarza), który lubił zamiatać. Wówczas matka krzyczała: "bierz się za robotę"! Tak jest także w ataku demona, kręcisz się i nie wiesz co masz robić? Żona jak nigdy zapomniała kupić mleko, a dodatkowo podczas powrotu ze sklepu o mało się nie przewróciła!

    W przychodni spotkała mnie niespodzianka, bo kolega, mąż kierowniczki  - nie wrócił po urlopie - do pracy. Komu wówczas możesz się pożalić? Ja w tym czasie planowałem wypoczynek, a zamiast tego spociłem się ze złości z pragnieniem wzięcia urlopu na żądanie. Przełamałem się i przy chorym zawołałem: "Jezu! Ofiaruję ci ten dzień i tę udrękę!"

  Nie pomogło wyświęcenie gabinetu, ponieważ jest to zbyt słaby środek na szefa demonów, który zaczął wszystko już w kościele zalewając mnie "ziemią", głupstwami i późniejszym gadaniem o polityce.

   Poprosiłem o kartę proboszcza, a rejestracja połączyła mnie...z jego basowym głosem. Udało się skontaktować z potrzebnym gabinetem w szpitalu, ale lekarz był przy zabiegu, a ponownym połączeniu musiałem przerwać i biec do WC. To głupstwa, ale są to elementy ataku, a ty myślisz że szatan namawia do złego? "Panie Zmiłuj się nade mną"...

    Ciało zawołało: "kawy!", z ręki wypadła szklanka i mogłem się zranić, a dodatkowo zabrakło cukru: "siostro miła ratunku"!

    Na chwilkę napłynęło pocieszenie, pieśń Cohena "Alleluja", a taka była śpiewana po Komunii Świętej...nagle została przerwana z powodu braku prądu. Chorzy wpadali po 2-4 naraz. Mało tego, bo wszedł dziadek chory psychicznie...zamiast do psychiatry przez ścianę. Przerwał kurację: męczy siebie, rodzinę i mnie.

   Weszła też moja "ulubienica" prosząc o skierowanie do laryngologa, które otrzymała niedawno (nie dajemy za każdym razem), dodatkowe takie chciała obca pani z urazem (niepotrzebne), prosząca o Bisakodyl (jest bez recepty) oraz ciocia siostry "dowcipnej" (położnej).

   Na szczycie udręki - jak zwykle - przybyła pacjentka z matką. Wielokrotnie prosiłem je, aby po natchnieniu: "lekarz" przychodzili następnego dnia. Nawet dałem im karteczkę z takim ostrzeżeniem, do położenia przy obrazie. Teraz żartowałem, że chyba nie mają obrazu! Obraziły się, a w tym czasie pękła z trzaskiem sprężyna zszywacza. To nic takiego, bo na ostatniej ich wizycie padła maszyna do pisania i to na amen.

   Taki "dar" ma też moja córka (przepisuję to 10.08.2022)...aż boję się jej odwiedzin: kiedyś leciała na mnie połówka okna (wypadła z bolców), innym razem włączyła telefon i zepsuła połączenie komputera żony z modemem, a ostatnio przez trzy dni ciężko chodziła kierownica w Citroenie...w ten sposób można sprawić wielką awarię!

    Belzebub jak nigdy nie dał zarobić...jedynie z kościelnego wyrwał zmięte papierki. Przy wchodzeniu do Zakrystii w ten sposób zwija "tacę". Czy to już wszystko? Na zakończenie tego serialu przybyła przestraszona na "kolejne badanie słuchawką" (w ciągu kilku dni), a babcia podarowała mi nożyczki. Następnego dnia nie mogłem znaleźć swoich, a były bardzo potrzebne (miałem w torbie lekarskiej). Zobacz dzień z tańcem demonów. 

    Udręki były przerywane "żartami"...

1. W radiu mówili o gacku dużym, a ja pomyślałem o Jerzym Urbanie!

2. W oknie burdelu mieli zegar. Po uwadze pragnącego zreperować zegarek zapytali: a co mieliśmy wystawić?

3. Wróciła "gra słówek" z chorymi: to jo - to ja!...co je - co jest?...co i - co je?

    Taki dzień, a Pan Jezus zaleca, aby wszystkie swoje czyny spełniać z godności i czcią!

 Poszedłem na drugą Mszę Św. za pacjenta, który z rozrusznikiem serca padł na dachu. Po Eucharystii popłakałem się wołając do pustego grobu po Panu Jezusie w intencji zmarłego. Później śpiewałem w sercu: "Zmartwychwstał Pan, Zmartwychwstał Pan, Alleluja". Poprawiłem zwinięte róże pod krzyżem...

                                                                                                        APeeL

                                                                                                                                        

 

 Może nie wierzysz, że to wszystko zapisałem (trzy strony)? Oto skan pierwszej...

Zapis przeżycia