Wyszedłem na Mszę Świętą o 6:30 z wołaniem: "Tato! Tatusiu! Wybacz moją marność z powtarzanymi każdego dnia grzechami", a jakby w podziękowaniu za moje ukorzenie...pod garażem zaśpiewał mi ptaszek.

   W Słowie płynącym od Ołtarza popłynie zalecenie Apostoła Piotra: "Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was".

   Po Eucharystii serce zalewał pokój i słodycz, a dla normalnych ludzi to opłatek. Ja już nie jestem tym samym człowiekiem. W stanie uniesienia duchowego ujrzałem cud stworzenia wszystkiego. Wzrok przykuła wielka świeca płonąca w ciszy przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej.

    Z przykrością stwierdzam, że ludzie nie chcą tego największego daru Boga: Komunii Św. czyli Duchowego Ciała Pana Jezusa...Chleba Życia dla naszej duszy!

    Wracałem cichy z pochyloną głową..."pan nikt", a zarazem dziecko Boga. Przed Mszą Świętą miałem niechęć do pracy z pragnieniem wypoczynku (pobrania wolnego dnia za nadgodziny).

   Jak się okaże to było kuszenie, ponieważ w przychodni będzie wielu potrzebujących mojej pomocy. Po zjednaniu z Panem Jezusem serce zalało pragnienie bycia w przychodni i pomagania.

    Faktycznie praca trwa od 8:00 do 16:00. Nie przypuszczałem, że to będzie tak ciężki dzień, ponieważ przybyło wielu starszych chorych wymagających dłuższego badania z zapisywaniem zaleceń na maszynie. Ponadto była duchota przed zmianą pogody oraz gadanie chorych na poczekalni ze zniecierpliwieniem najzdrowszych.

    Ostatnią pacjentką była matka źle rosnącej dziewczynki. Prawdopodobnie ma niedoczynność przysadki do zdiagnozowania...przekazałem, że zawiadomię ich i odpowiednio pokieruję. Na końcu popłakałem się, ale na pocieszenie odebrałem zreperowany samochód i pralkę.

    W ramach tej intencji będę miał pokazanego ptaszka zbierającego materiał na gniazdko, mrówki i pszczoły, sadzącą kwiaty przy bloku, śmieciarę z pracującymi przy pojemnikach, kucharki gotujące dla potrzebujących, sprzedawców i mechaników, redaktorkę telewizji broniącą poszkodowanych. 

    Do posługujący w pokorze dojdą kapłani i firmy przewożące chorych, szpitale, różne służby pracujące w zagrożeniu...w tym saperzy. To nie ma końca.

    To wszystko ujrzę w błyskach...następnego dnia podczas Mszy Świętej. Błysk, łza cisnąca się do oczu, ukorzenie przed Bogiem, a to wszystko jest nieprzekazywalne. Chciałbym od Deus Abba uściskać każdego, który służy w ten sposób!

    Wróci Ewangelia: Mk 16,15-20 w której Pan Jezus rozesłał Apostołów, a to trwa dalej z obietnicą: "Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie"...

                                                                                                      APeeL