Trafiłem na Mszę Św. o 7.00, a po Eucharystii padłem na kolana przez obrazem Trójcy Przenajświętszej z wołaniem: "Abba Ojcze! Tatusiu!" To trwało około 5-10 minut. Tylko to i nic więcej, a to zarazem wszystko. Łzy zlały oczy i leciały na ziemie (dar). Nie mogłem wyjść ze świątyni Boga Objawionego.

    Pragnę tu być, a to jest nieprzekazywalne. Wczoraj psalmista wołał jakby na tę chwilkę (Ps 27,1.4.13-14):

"Jednego pragnę: mieszkać w domu Pana (...)

O jedno tylko proszę Pana, o to zabiegam,

żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu,

przez wszystkie dni życia"...

   To można porównać do rozstania z płaczem po utracie bliskiej osoby. Kupiłem dwa piękne jabłka dla żony, a ona powiedziała, że pełno jest w garażu. Z płaczem oddałem je kierowcy śmieciary. Teraz zapytała o te jabłka!

   Uciekłem, a planowaliśmy jechać na zakupy do stolicy po wspólnym śniadaniu. "Boże mój! Jak Szatan niszczy nasz pokój!" 

    Podczas kupowania gazet w kiosku (chwilka) gość zwrócił ni uwagę, że zablokowałem mu wyjazd z domu. Po ruszeniu kioskarka wybiegła z gazetami. Natomiast pojemniki ze śmieciami zablokował sąsiad, a przed nami cztery dni świąt.

   Jednak wyjechaliśmy mimo, że źle się czułem (na wyż z zimnym wiatrem), a żona miała migrenę). Kierowcy spieszyli się i wyprzedzali z prawej...wymuszali uciekanie z pasa ruchu. Jak tak można? Przed wyjazdem wypadł mi medalik ze św. Krzysztofem, a ja zawołałem: "Krzysiu! Bądź ze mną!"

   W barze ludzie przeszkadzali sobie w nabyciu butelki "Pepsi" (opłata w innym miejscu, paragon). Podczas powrotu trafiliśmy na stłuczkę i 150-500 samochodów w korku.

    Przed meczem bokserskim pragnący mistrzostwa powiedział, że przeciwnikowi zatrzyma serce! Popłakałem się! Ulewa, a po śmietnikach krąży b. komendant policji i znosi świństwa do bloku. Byłem u niego karetką...to coś okropnego. Jakże utrudnia życie innym. 

   Ogarnij cały świat zatruwających sobie życie (Kargul i Pawlak), a nawet całe narody. Oto dom do którego nie ma dojazdu (sąsiad zaorał drogę), kładka przez strumień, bo brak drogi, nawet topiło się tam dziecko idące do szkoły. Jeszcze prawna samoobrona (korporacja), ścieki z firmy pana senatora RP...smród z truciem wody zakłócający życie na osiedlu.

   W nocy wróciłem do czytania "Najgorszego" Waldemara Łysiak...do momentu zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki. Padłem na kolana z płaczem i wołaniem: "Tato! Tato! Tatusiu"...

                                                                                                                     APeeL