Wielki mróz.  Przede mną sześć nabożeństw, ale wybrałem roraty. Wchodząc do kościoła spotkałem znajomego, który gaśnie w oczach...”Panie! Wybaczam mu wszystko”.

    W sekundzie ujrzałem niechętnych mi, którzy umierają lub będą umierali: „Panie Jezu! już w tym momencie przebaczam wszystkim wszystko, co zechcesz”. Zabrałem gromnicę, ale nie było procesji ze świecami. Przykro, bo proboszcz zapraszał na tą właśnie Mszę św.  

    Wróciliśmy do ciepłego domu, a moje serce zalał wielki smutek. To nie jest smutek ludzki, ale smutek Serca Boga naszego, bo wielu braci zostawiono na pastwę losu w kontenerach i bez prądu...jak w rozproszonym obozie koncentracyjnym!

   Pan Tusk udaje, że dba o moją ojczyznę, a zarazem nie widzi magnatów finansowych. Przez sekundę wyobraź sobie, że w tych warunkach masz chore dziecko, a wszystko zasypane i nie masz grosza w kieszeni. Na ten moment wyjrzałem przez okno i zobaczyłem zmarzniętego alkoholika, który po śmierci rodziców został bez niczego.

    Trafiam na słowa bp Piotra Libery, który wskazuje, że „(...) wiara w Chrystusa stawia wymagania i wzywa do współpracy z Bogiem w przemienianiu świata. (...) Wskazuje na to również święty Paweł (...) przygarnijcie siebie nawzajem, (...). Rz 15, 5–7.

    Późno. Wrócił smutek, a łzy zalały oczy, ponieważ z klasztoru paulinów w Leśniowie k. Myszkowa (Śląskie) skradziono dwie korony, ozdabiające figurę Matki Bożej  zwanej "Uśmiechniętą Madonną" i Dzieciątka Jezus.

    Na portalu wiara.pl napisałem, że „Matka Pana Jezusa ma teraz korony w naszych sercach. Nic nie mamy w domach, a każdy zamyka się na dwa zamki. Dom Boga naszego powinien być zawsze otwarty, ale z wiernymi, którzy czuwają”.    

   Ten dzień duchowy dopełniła Msza św. w poniedziałek wieczorem. Tuż przed przyjęciem Ciała Zbawiciela siostra śpiewała wprost z mojej duszy: „Jezu, Jezu, do mnie przyjdź  (...) Serce się do Ciebie rwie, żyć bez Ciebie, Panie, źle”. Przez całe ciało przepłynął dreszcz, serce doznało wstrząsu, a w oczach pojawiły się łzy.

    Podczas powrotu z kościoła wołałem „za smutnych w duszy”. Największym naszym smutkiem jest rozłąka z Bogiem. Właśnie wyraża to krzyk chłopczyka z Kolumbii nad zwłokami zabitego ojca: „dlaczego mnie opuściłeś? dlaczego mnie opuściłeś?”.

    Ja też tak wołam: „Boże mój! Boże! czemuś mnie opuścił”?, ale to tylko podobieństwo, bo Bóg Jest i Sam cierpi z powodu naszego rozstania. Popłakałem się, a jestem twardy...              APEL