Podczas przejścia do pracy odmawiałem moją modlitwę i miałem marzenie, aby nikt nie podszedł do mnie! Jest to zmora, gdy wychodząc z kościoła muszę się oganiać od chorych...biegnących na mój widok.

    "Panie Jezu przyjmij i zanurz w Swoim Miłosierdziu wszystkich ludzi z którymi zetknąłem się w moim życiu i tych, którzy przyjdą dzisiaj do mnie...proszę Cię Jezu! Boże Ojcze Wszechrzeczy...dla Jego Bolesnej Męki"...

    W ułamku sekundy miałem pokazaną wielkość mojego powołania jakim jest lekarz od którego wielu pragnie pocieszenia, porady i pomocy. Napłyną obraz Pana Jezusa na którego czekano z pragnieniem uzdrowienia, a nawet ożywienia! "Panie Jezu spraw, aby moje myśli, słowa i czyny były miłosierne, a Twoja Dobroć przepływała przez moje ciało"...

    Najgorszym momentem są ludzie z darami, bo całkowicie niweczą moją bezinteresowność, ale Jezus zna to! Największą radość daje mi całkowite wyniszczenie...z pustymi kieszeniami!

    Wyskoczyłem po brakujące druki i spotkałem czuwających. To cierpienie też miał Pan Jezus. W sercu pojawił się bunt: "dlaczego taka pułapka z takim oblężeniem?" Przed chwilką, gdy siadałem do przepisywania tego świadectwa (16.11.2022 r.) myślałem o piśmie do Izby Lekarskiej, ponieważ od 2009 r. mam zawieszone pwzl, aby zabrano mi prawo bycia lekarzem, ponieważ nie chcę być członkiem struktury przestępczej. Wówczas Pan Jezus zapytał i to powtarza...

- Czy chcesz wrócić do Nieba? Przecież z powodu buntu jesteś tutaj!

    Prawie uśmiechnąłem się, bo zobaczyłem siebie jako buntownika niebieskiego - i to nie żarty, przecież kilka lat temu przeklinałem wszystko...łącznie ze swoim losem. Wówczas krzyczałem: "takie życie - lepiej nie żyć! Zważ, że wszystko zaczęło się grzechu pierworodnego Adama i Ewy, naszych pierwszych rodziców. Nieprzenikniona jest Mądrość. Boża!

    Z gabinetu wyszedłem po 8 godzinach pracy...zadowolony i chętny do ponownej modlitwy. Teraz grzeję ręce na piecu w starym domu u pacjentki w wieku poborowym...

- Proszę żyć dniem dzisiejszym, nigdy nie wracać do wspomnień, które wywołują zasmucenie i nie martwić się o jutro. Z powodu śmierci córki nie płakać, bo to świadczy o tym, że nie godzi się pani z Wolą Boga. Z chwilą nadejścia smutnego natchnienia natychmiast kierować się ku Matce Bożej. Tak poradziłem całkowicie zdrowej starszej pani.

    Do domu wracałem o 18.00 jak św. Mikołaj...aż mi głupio, ponieważ wokół jest tyle biedy. Dodatkowo zaczął kręcić się przy mnie Przeciwnik Boga, a wówczas "nie wiem, co mam robić" z sercem pustym, a nawet zaćmionym.

    Późnym wieczorem - podczas schodzenia do piwnicy na wycieraczce - wszedłem na twardy przedmiot. Ktoś w ramach nękania zrobił żart kładąc tam zmarznięty kartofel z odrostami!

    W tym momencie serce zalała bezsilność do prześladowców. Pokornie zawołałem do Jezus: "Panie Jezu. Jezu mój, Jezu! Ja mam być cichutki i malutki...nawet ten głupi żart ma kierować moje myśli ku Tobie!"

    Tuż przed snem ujrzałem (przy zamkniętych oczach) niezwykle piękny firmament nieba z nakładającymi się gwiazdami, których wciąż przybywało...

                                                                                                                        APeeL