Dzisiaj jest już inny dzień. Czekam na zwolnienie łazienki, a demon podsunął mi "dobro"...właśnie organizuję ośrodek z pacjentami ze "śmiercią mózgową", którzy mają stać się dawcami narządów do przeszczepów.
Żona wspomniała o dziewczynce z przeszczepioną nerką, która jest malutka i potworkowata po sterydach, ale dzieci są dla niej opiekuńcze i nigdy się nie śmieją. Teraz czekam na dobre natchnienie - ze strony Bożej! "Weź Faustynę" - święta pisze, aby wszystkie wolne chwile spędzać na rozmowie z Jezusem!
Zważ, że nie na modlitwie, ale na rozmowie. Z serca wypadło zawołanie: "Panie Jezu, co chcesz, abym powiedział Ci dzisiaj? Dziękuję Ci, Jezu za wszystko, co spływa z Twojej łaski i Boga Ojca. Dałeś mi pełnię szczęścia prawdziwego na ziemi...dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!"
Wielki śnieg, nadal prószy...odmawiam modlitwę przebłagalną za tych z "Telewizji nocą", Panie Jezu bądź ze mną...abym był dobry, nie denerwował się". Po chwilce już upadam dyskutując w rejestracji. Pani agitowała przez 45 lat, a nie mogę teraz, gdy budujemy III RP. Poszedłem na górę: "Panie Jezu przepraszam Cię".
Pierwsza pacjentka ze łzami w oczach przekazała, że dała za mnie na Mszę Św. będąc na pielgrzymce w Częstochowie. Przekazałem, że będę modlił się za nią, a ona dotknęła moich włosów!
W tej chwilce zrozumiałem jak wielką moc ma taki czyn, a do mojego serca napłynęło wielkie ciepło. Nie zrozumie tego nikt, kto tego nie zazna. Przecież często siedzę w domu i płynie do mnie to ciepło - czy wówczas ktoś modli się za mnie?
Praca i ewangelizacja...nie mogę, ale muszę - błagam panią o rzucenie palenia tytoniu...poproszę Jezusa - o przerzucenie na mnie chęci picia alkoholu w pani intencji (zamienimy pragnienia) - proszę otworzyć serce dla najbliższych, upokorzyć się, przyjąć zniewagi i odrzucenie....pani wie, kto dał przykład! Niech pani poprosi Jezusa o Światło - czy mam rację?
- Pani kłóci się na poczekalni, a w tym czasie Matka Boża płacze!
- Rozpacza pani, sprzeciwiając się Woli Stwórcy, który zabrał męża z ziemskiego wygnania.
Pędzę z obiadu, a zaczepia mnie utykająca pacjentka. W serce napłynęło wielkie pocieszenie. Jakie Jezu dajesz znaki? Zgłaszają zgon pacjentki, staruszki z nowotworem. Niepokój wpadł do serca, bo wczoraj zleciłem mocniejszy lek przeciwbólowy.
Zmartwiłem się, a mam dziwny lęk, bo wówczas wierzyłem w determinizm (człowiek żyje tyle ile wyznaczy Stwórca). Teraz kłócą się pacjenci, prawie padam, nikomu nie odmawiam, nie spieszę się i nie denerwuję. Nie poddam się.
Koniec. Umęczony wychodzę i wołam: "dziękuję Jezu, dziękuję za moja pracę, za tę służbę i za to powołanie". Na mojej drodze zauważyłem gałązkę cierniową...z długimi kolcami, bardzo ostre. Wiedziałem, że jest to znak. "Twoje wybranie Jezu - to zapłata".
Tyle lat przeżyłem bez Boga...w niczym Go nie widziałem! Teraz we wszystkim widzę Stwórcę, Jezusa i Maryję - wokół mnie Dzieło Boże! Ile to daje radości, ile pociech...ile pięknych chwil. Te piękne chwile - to wszystko zwyczajne!
Ludzie-ziemianie szukają wspaniałości w świecie. Ja widzę te wspaniałości wokół mnie we wszystkim. Ktoś, kto czyta mój dziennik łatwo ujrzy to dzieło, które nie daje znużenia! Dlatego rejestruję to dokładnie - takie dał mi Jezus zadanie. Wielu opisuje te wspaniałości (ogólnie) - i dokładnie nie wiadomo o co chodzi.
Teraz jestem w mieszkaniu zmarłej - pocieszam rodzinę, mówię o Jezusie, Matce Bożej, śmierci i duszy. Niepotrzebnie płacą, chociaż wydanie karty zgonu jest bezpłatne...psuje się Boży nastrój.
Reportaż - pokazują zdjęcia żołnierzy Żydów z 1914 r. Łzy zalały oczy, ponieważ to naród Jezusa, smutne twarze, setki ludzi...gdzie oni teraz śpią? Dlaczego tyle cierpień - dlaczego tak trudno jest wyzwolić świat? Jakże piękne Słowo Boże o Eucharystii (z katedry św. Jana z W-wy, ks. Paweł Piotrowski). Pan Jezus wprost mówi do mnie: jesteś Mi najbliższy, wyróżniam cię, wynoszę...
APeeL