Eksterioryzacja - w śnie jestem na komendzie ukochanej policji...widzę wyraźnie wielką aparaturę nadawczo-odbiorczą, czerwone kwadratowe światełko, które wyraźnie odbija się na tle innych (wyłączonych), nawet uczestniczę w rozmowie, ale odbiór jest niewyraźny. Dziwne, ale w "mojej sprawie" chodzi o pieniądze, które znajoma ma przesłać na moje konto...

    "Panie Jezu spraw, aby przeze mnie płynęła moc i pocieszenie dla ludzi". Na kolanach odmówiłem modlitwę przebłagalną za p o l i c j a n t ó w: "Jezu obejmij Swoim Miłosierdziem wszystkie rodziny tych ludzi - życzliwych i nieżyczliwych, którzy zetknęli się z moją osobą!"

    Nagle napłynął obraz mojej "teczki" - jakże okropnie musiał wyglądać obraz mojego życia...z takiej teczki! Tam są nawet zdjęcia moich "wyczynów" ziemskich "Panie Jezu obejmij Swoją opieką wszystkich ludzi tego miasta, którzy nie wiedzą o Tobie i nigdy do Ciebie nie przyjdą!"

    Post ścisły, ale przy. okazji zbadam słuszność - zalecenia Matki Bożej Pokoju z Medziugoriu ("pościć w środy i piątki")! Nie mogę już normalnie pracować...medycyna nie ciekawi mnie. To wiedza ograniczona...jak każda inna.

    Jakże kiedyś uczyłem się - nawet śmiano się ze mnie, bo czyniłem to nawet podczas przejazdu do wypadku na sygnałach! Dzisiaj jest to dla mnie nużące, graniczące ze stratą czasu.

- Pani jest wierząca, a twierdzi, że dusze są niewidzialne...nawet uważa pani, że ich nie ma...nie istniejmy po śmierci? To samo podsuwa Szatan!

- Pan jest tak dobrym człowiekiem, szkoda, że nie budzi się w sercu wiara...pomodlę się w pana intencji, a wolnym czasie porozmawiamy o Niebie!

    Śmiejąc się wykazuje pan i obojętność" duchową w stosunku" do choroby...tu trzeba wierzyć w wyzdrowienie i prosić Matkę, która cierpi widząc pani obojętność duchową...nawet po moich słowach pomaga. Właśnie dała natchnienie, abym pana chorobę opisał, wydał zwolnienie i skierowanie do odpowiedniego oddziału.

    Prawie koniec pracy, cały czas myślę o uczestnictwie w Drodze Krzyżowej...zły nadesłał mi skomplikowane sprawy i jako ostatnich pacjentów parę chorych psychicznie z różnymi życzeniami. Złapałem się na tym tricku i piszę im wszystko z radością w sercu!

   Na mojej drodze z pracy stoi przyjaciel pies ("misiek")...omijam go, bo w torbie mam pachnącą kiełbasę z "darów"! Posłuchałem natchnienia, ponieważ on wiele razy mnie pocieszał i mam go poratować, bo jest duży śnieg. Musiałem się podzielić, bo wyczuł okazję. Nawet odprowadził mnie do domu.

    Droga Krzyżowa: wołam do Jezusa w intencji pacjenta i pacjentki, a także w imieniu wszystkich, których leczę. Do mojego serca - popłynęły słowa od Jezusa - mówione przez usta kapłana: "będę z tobą w godzinie twojej śmierci". Ja jestem teraz z Jezusem, przeżywam Jego śmierć...Jezus będzie w godzinie mojej śmierci.

    Klęczę, łzy płyną na posadzkę kościoła. Komunia Święta kończy spotkanie z Jezusem. Radość w sercu - już jestem na zebrani u dotyczącym budowy domu. Cała sala ludzi, którzy martwią się "tym, co dodane".

    Podparłem głowę prosząc Jezusa, aby pobłogosławił także tym ludziom. Może spełni się moje marzenie dotyczące "Gazety Kościelnej" - właśnie spotkałem kapłana i przekazałem ten pomysł. Wie, wie...ale koszty! Dzieło Jezusa zawsze jest kosztowne (różne krzyże).

    Prawie biegnę po zebraniu, uniesiony w duchu. Na mojej drodze stanął "ten z ludzkiej budy". Nie skarży się, dziękuje za pomoc, którą udzieliłem mu wcześniej. Jednym ruchem daję mu około 150 tys. które miałem w kieszeni...nie moje, tak chce Jezus. "Panie Jezu to w Twoim Imieniu"...

                                                                                                                         APeeL