Na Mszy św. o 7.15 było kilka osób. Zdziwiłem się, ponieważ z oddali wzrok zatrzymał obraz s. Faustyny, ale bez krzyżyka na piersi (wówczas jest zapowiedź cierpienia). To moja obecna opiekunka w prowadzeniu dziennika duchowego.

    Później to powtórzy się, bo "spojrzy" korona cierniowa nałożona na krzyż, który jest pamiątką z mojej pracy. Przyniosła go pielęgniarka z kasowanego oddziału wewnętrznego...pod fartuchem.

    Od Ołtarza św. prorok Izajasz (Iz 54,1-10) powie do mnie: "góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą".

   Psalmista dodał ode mnie dziękczynienie (Ps 30): "Sławię Cię Panie, bo mnie wybawiłeś (..) z krainy umarłych wywiodłeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu. (..) Zamieniłeś w taniec mój żałobny lament, Boże mój i Panie, będę Cię sławił na wieki".

    Natomiast Pan Jezus w Ewangelii: Łk 7,24-30 mówił o Janie Chrzcicielu (posłańcu przed Nim): "Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on". Wskazał też ciekawskim: "Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? (...) Człowieka w miękkie szaty ubranego? (...) Proroka? Tak, mówię wam, nawet więcej niż proroka".

    Do Komunii św. podszedł lekarz z żoną i przyjęli wspólnie Ciało Pana Jezusa na kolanach. Ja tak żegnam się i podchodzę, aby nie robić kłopotów kapłanom (rozebrano balustradę, bo teraz mamy "Kościół otwarty").

    Ciało Pana Jezusa przewijało się do przodu, pozostałem w kościele, a później podjechałem zapalić lampkę po krzyżem. Nie wiedziałem, że będzie to dzień wdzięczności za wyrwanie mnie podczas schodzenia do grobu. Nie bierz tego dosłownie, bo grób oznacza proch ciała, a my dalej jesteśmy (jako ciała odmienione, duchowe).

   Negują to mądrzy tego świata, a szczególnie ci, którym się wiedzie! Dziwne, bo to ludzie bogaci i mogą zamówić sobie ekspertyzę na temat życia wiecznego…wyznają zgnicie w pięknym grobie!

    Za jednym zamachem napisałem też komentarz (Telemagazyn, jako dr. Bylejaki) pod rewolucjami Maggy Gessler...

     "Nie wolno gotować bez czepka. Babcia Magda powinna poświęcić się (rozdać zbyteczny majątek) dla bezdomnych w schroniskach, które znalazły się w opałach. Może przestałaby chorować na młodość i gwiazdorzyć. Po śmierci zobaczy się z Dodą ("Biblię napisał pijany i naćpany"). Talenty otrzymujemy od Boga i powinniśmy się dzielić, a nie chwalić przepychem.

    Zapraszam panią Magdę na moją stronę internetową, bo pragnie tego życia i zapomniała o życiu wiecznym. Wymaga rewolucji duchowej"...

    Kiedyś Marek Grechuta zaśpiewał: "Wolność stworzył Bóg, abyśmy obudzili się w Niebie!” Wówczas ze łzami w oczach poczułem „żywym kamieniem”, chrześcijaninem (znaczy „Chrystusowym”)...wg słów Jan Paweł II.

   Na początku nawrócenia (17.12.1989) podczas transmisji Mszy św. popłynęły słowa: „przed śmiercią trzeba oderwać się dobrowolnie od wszystkiego ziemskiego, w tym od ciała...od wszystkiego oprócz Miłości”. To tylko ładnie brzmi, ale nie możesz tego uczynić bez łaski Boga Ojca. Tylko jeden raz miałem takie doznanie po zjednaniu z Panem Jezusem w Eucharystii.

   Pan Jezus wyjaśnił to św. Katarzyny ze Sieny („Dialog"): „Odsłonię ci teraz, jakiej słodyczy kosztuje dusza we Mnie, mieszkając jeszcze w ciele śmiertelnym /../ Odtąd nie cierpi już cierpliwie, lecz pragnie gwałtownie znosić męki i udręczenia ku czci i chwale Imienia Mojego /../ Tak ci, którzy pło­ną miłością ku Mnie i łakną zbawiania dusz, biegną do stołu Najświętszego Krzyża".

    Tak jest faktycznie, bo w odróżnieniu od ludzi normalnych mam świadomość uwięzienia w ciele, które dla większości jest "osobą". Tak jest, gdy wyklucza się nadprzyrodzoność, a śmierć traktuje jako unicestwienie.

    Wyszedłem o zmierzchu i przez 1.5 godziny wołałem do Boga Ojca w intencji takich ludzi. Jak wielki ból sprawiają Stwórcy ich dusze...swoimi pogrzebami, wieńcami i celebracjami po nagłych (chwalonych) zgonach.

   Takim przykładem był wczorajszy pogrzeb katolicki aktora Jana Nowickiego (pięć żon, z ostatnią po cichu wziął ślub cywilny), który przygotował się do śmierci...wybudował grobowiec - pomnik, gdzie chodził medytować, palić fajki i pociągać z butelki. Prosił, aby po nim nie płakać.

  

                                                           Jan Nowicki

                                               Twitter Arkadiusz Hapka @Arkadius  

    Właśnie w Telemagazynie jako Teista dałem komentarz pod tytułem dotyczącym śmierci Jana Nowickiego (Wielkiego Szu): Piękny pogrzeb wierzącego ateisty...szulerka jeszcze po śmierci? Tutaj ciekawostka, bo kolegę tak właśnie określano (poker i "tysiąc"), a mnie Małym Szu (ze względu na nasz wzrost)...

   Nie wiem dlaczego w kościele (Kowala) zmieszano liturgię z celebracjami świeckimi, przemawianiem "wielkich" nad prochami aktora, który uwierzył w swój talent. To jest przykład "schodzącego do grobu"...

    Serce chciało pęknąć podczas bycia z Panem Jezusem na Drodze Krzyżowej i podczas umierania na Golgocie. W trakcie zawołań popłynęły zawołania do Matki Pana Jezusa...własna litania uwielbienia Patronki Dobrej Śmierci.

   Proszę Cię nie zlekceważ tej Ostatniej Podróży, nawróć się, błagaj o śmierć dobrą (z Sakramentem Namaszczenia) oraz godną (nigdy nagłą)...

                                                                                                            APeeL

 

 

Zapis ze skasowanego blogu...

11.09.2010(s)  Garstka wiernych i masy...

  Jadę rowerem do Domu Pana, a wielu stoi, kupuje, rozmawia, zajmuje się niczym...nie obchodzi ich zbawienie. Mam  odczucie, że właśnie ja za nich odpowiadam, bo to zadanie dla pomocnika Dobrego Pasterza.

Nie pojmiesz tego, bo to głupstwo dla mądrych tego świata i uczonych w Piśmie typu redaktora Parmy z „Faktów i mitów”. Siostra śpiewała „Panie umocnij wiarę naszą”, a właśnie do kościoła weszła sąsiadka.

    Pocałowała zakrytą figurę Pana Jezusa na krzyżu, a później ukłoniła się w wielkim uniżeniu. Łzy zakręciły się w oczach i jak nigdy -  w czasie konsekracji - padłem na dwa kolana...

                                                                                                                      APeeL